sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 26.

Siedziałam na zimnej trawie próbując ogarnąć swoje myśli. Cała drżałam z zimna i emocji, a po moich policzkach wciąż spływały słone łzy. Zdrada zawsze była dla mnie jedną z tych rzeczy, których wybaczyć nie umiem. Z całych sił zaciskałam pięści, kiedy poczułam, jak ktoś zarzuca marynarkę na moje ramiona.
-Co on ci zrobił ? -obok mnie siada Pit i wbija we mnie swój wzrok. Zamiast odpowiedzieć jeszcze bardziej ściskam dłonie i zanoszę się od płaczu. Piotrek bez słowa bierze mnie na kolana i mocno do siebie przytula.
-Piotruś on… Maciek… Zdradził mnie -wydusiłam z siebie po chwili ciszy.
-Co ?! -czuję jak środkowy cały się najeża i próbuje wstać, jednak uniemożliwiam mu to łapiąc za nadgarstek.
-Nie zostawiaj mnie -szepczę, a ten całuje mnie w czoło i delikatnie kołysze na boki.- Odwieziesz mnie do domu ?
-A co z weselem ?  W końcu jesteśmy świadkami.
-Znajdź jakieś zastępstwo -posyłam mu delikatny uśmiech. Kiwa głową i podaje mi kluczyki do swojego auta. Kiedy Pit idzie oznajmić Adamowi o naszej ‘ucieczce’ ja idę do samochodu. Po kilku minutach środkowy siada za kierownicą.
-Do Maćka ? -pyta uważnie mi się przyglądając.
-Tylko po rzeczy -kiwa głową i rusza z parkingu. W duchu dziękuję mu za to, że nic nie pił.- Kto nas zastąpi ?
-Iwona i Igła byli najbardziej chętni, ale ostatecznie naszą rolę przejął Cupko i Jelena -zaśmiał się Pit, a ja odpowiedziałam lekkim skinięciem głowy. Reszta drogi minęła nam w ciszy. Po niecałej godzinie jazdy dotarliśmy do mieszkania atakującego.
Przekraczam próg, a po moim ciele przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Ciężko wzdycham, a mój towarzysz bierze mnie za rękę i posyła ciepły uśmiech. Razem wchodzimy do garderoby i wyjmujemy walizki. Pakuje do nich wszystkie moje ubrania, a Piotrek zajmuje się kosmetykami. Kiedy wszystkie rzeczy były już spakowane chwyciłam kartkę i długopis.

‘Life is brutal, Kochanie. Miałeś swoją szansą, ale ją zjebałeś. Mam nadzieję, że jeszcze tego pożałujesz. Życzę Ci szczęścia… albo nie. Życzę Ci, aby ktoś skrzywdził Cię równie mocno, jak Ty mnie. Tak, jestem mściwa.’ 

Odkładam kartkę na blat stołu, a obok kładę pierścionek zaręczynowy. Jeszcze raz omiatam mieszkanie spojrzeniem i wycieram samotną łzę drożącą swoją własną ścieżkę na moim policzku, po czym chwytam walizkę i opuszczam mieszkanie razem z Nowakowskim. Wkładam klucz pod wycieraczkę i razem wchodzimy do windy. ’On na ciebie nie zasługuje za to Piotrek…’ przypominam sobie słowa Adama i spoglądam na siatkarza. Widzę złość w jego oczach i wiem, że najchętniej rozszarpał by Maćka własnymi rękoma. Po chwili nasze spojrzenia się spotykają, przyciąga mnie do siebie, obejmuje w pasie i czule całuje w czoło.
-Damy radę Maleńka -posyła mi tak bardzo uwielbiany przeze mnie uśmiech. Sama nie dałabym rady, ale z takim przyjacielem mogę wszystko.

Kotku, byliśmy szczęścia blisko, ale zazdrość i głupota spierdoliły wszystko.   

*
-Najchętniej spierdoliłabym jak najdalej stąd -po raz kolejny zaciągam się papierosem wpatrując się w wschód słońca nad Bełchatowem. Zawsze przychodziłam na ten dach, kiedy miałam jakiś problem, więc teraz nie mogło być inaczej i przyciągnęłam tu Pita. Takie patrzenie na świat z wysokości zawsze dawało mi spokój, a w połączeniu z nikotyną to dla mnie  idealny sposób na uporządkowanie swoich myśli.
-Jedź ze mną do Rzeszowa. Zawsze to jakaś zmiana otoczenia. Mogłabyś ze mną zamieszkać, kontynuować studia na Podkarpaciu, pracę też masz w terenie, więc… -patrzył na mnie uśmiechnięty, zadowolony ze swojego pomysłu, a ja przyglądałam się mu zdziwiona nie wiedząc , jak zareagować.- No nie patrz tak na mnie, nie proponuję ci związku tylko pomoc -zaśmiał się.
-Właściwie… Kiedy mogłabym się wprowadzić ?
-Nawet dzisiaj.
-Świetnie -na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ostatni raz zaciągam się nikotyną i gaszę papierosa. Już po chwili walizki zabrane z mieszkania Maćka pakowaliśmy do samochodu Piotrka. Kiedy odjeżdżaliśmy spod bloku zadzwoniłam do Adama. Nie był jakoś szczególnie zadowolony z tego, że tak szybko podjęłam decyzję, ale stwierdził, że ją popiera. Zadowolona, że wszystko idzie w dobrym kierunku oddaliłam się do krainy Morfeusza.
*
Budzę się. Nie leżę już w samochodzie, a na miękkim materacu w łóżku Nowakowskiego. Poznaję ten pokój, pamiętam jak obudziłam się tutaj pierwszy raz po imprezie z siatkarzami. Uśmiecham się na te wspomnienia i wstaję. Dociera do mnie cudowny zapach naleśników i cichy śpiew blondyna. Idę do kuchni i z uśmiechem przyglądam się środkowemu. To, ile zrobił dla mnie Nowakowski jest niesamowite. Jestem mu wdzięczna za wszystko, gdyby nie on na pewno teraz by mnie tu nie było. A na pewno nie w takim nastroju. Może Adam ma rację ? Może to właśnie Piotrek jest w stanie dać mi tą wielką miłość, o której marzę ?
-O, Księżniczka już wstała ! Zapraszam do stołu -skinieniem ręki wskazuje na krzesło. Wykonuje jego polecenie i po chwili zatapiam zęby w przygotowanym przez niego naleśniku.- A potem spacer ?
-Chętnie -wymieniamy uśmiechy i wróciliśmy do jedzenia. Po obiedzie wybraliśmy się na długi spacer po Rzeszowie. Przy Piotrku zapomniałam o wszystkim. O Maćku, o zdradzie, o wszystkich problemach. Przy nim czułam się tak swobodnie, jak przy nikim innym. Cholera, trzeba się ogarnąć.

*
W Rzeszowie wszystko wróciło do normy. Kontynuowałam studia, pracowałam, jeszcze bardziej zżyłam się z Piotrkiem. Coraz bardziej chciałam, aby ta przyjaźń przerodziła się w związek, ale bałam się wykonać pierwszy krok. Tak samo jak Pit. Wszyscy wokół pytali czy jesteśmy parą, a my za każdym razem tak samo się peszyliśmy. Miałam już powoli dosyć ukrywania swoich uczuć, a niebieskooki ewidentnie bał się zrobić kroku w przód, żeby mnie nie spłoszyć.
Nim się obejrzałam był już marzec. Dokładnie dwudziesty piąty, czyli czwarty, półfinałowy mecz Delecta Bydgoszcz - Asseco Resovia Rzeszów.

*
Kiedy wstałam rano Piotrka już nie było. W kuchni było naszykowane śniadanie i karteczka od blondyna.

‘Skoro dzisiaj idziesz na mecz jako kibic, a nie fotograf to możesz założyć moją klubowa koszulką, prawda ? J W garderobie jest naszykowany dla ciebie pasiak. A tak przy okazji - smacznego ;* ‘ 

Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Pochłonęłam śniadanie, po czym ogarnęłam swoje włosy i twarz oraz ubrałam się. Stwierdziłam, że jeśli zajmę się czymś pożytecznym to oczekiwanie na mecz szybciej mi minie, więc zabrałam się za sprzątanie piotrkowego  mieszkania. Gdy norka już lśniła wybrałam się na zakupy, bo w lodówce szalał już wiatr. Kiedy na zegarku była wreszcie siedemnasta zamieniłam swoją koszulkę na klubową koszulkę Pita i niemal biegiem opuściłam mieszkanie. Jak najszybciej dotarłam na halę i zajęłam miejsce obok Iwony Ignaczak. Przez te kilka tygodni bardzo się z nią zżyłam i można powiedzieć, że zostałyśmy przyjaciółkami. Kilka minut przed rozpoczęciem spotkania podbiegł do nas Igła razem z Cichym. W momencie, kiedy Piotrek zobaczył mnie z czwórką na plecach na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech.
-Do twarzy ci w pasiaku -zaśmiał się Krzysiek.- Szczególnie z czwóreczką… -Libero charakterystycznie poruszał brwiami, a Iwona parsknęła śmiechem.
-Potwierdzam -uśmiechnął się Pit.
-Powodzenia Piotruś -pocałowałam go w policzek, po czym na hali rozległ się pierwszy gwizdek. Panowie pobiegli do trenera, a my zajęłyśmy nasze miejsca. Nagle obok nas pojawiła się dziewczyna Łukasza Perłowskiego z wysoką blondi w pasiaku z czwórką u boku. Po chwili dziewczyna przedstawia się jako Ewa, a my gromimy ją wzrokiem, ponieważ cholernie ślini się patrząc na środkowego. I tak przez cały mecz. Nie mogłam się nawet skupić przez hotkowanie tej panienki. W końcu rozlega się ostatni gwizdek, wygrywa Resovia. Panowie skaczą ze szczęścia, my z Iwoną też, Ewa poprawia swój makijaż.
-No, więc teraz czas na podbój serca Pana Nowakowskiego -szczerzy się poprawiając włosy. Czuję, jak robię się czerwona ze złości.
-To ci się nie uda -mówi stanowczo Iwona.
-A to niby dlaczego ? -oburzona Ewa patrzy na nią ze złością w oczach.
-Bo Pit ma już dziewczynę -odpowiada żona Krzyśka, kiedy ten podchodzi do nas razem z Nowakowskim.
-Mam dziewczynę ? -blondyn marszczy brwi i zdziwiony spogląda na Panią Ignaczak.
-Oczywiście ! -krzyczy i popycha mnie tak, że ląduje w jego ramionach. Wtulam głowę w jego tors próbując pohamować śmiech. Piotrek również próbuje przestać się śmiać. Podnoszę głowę i napotykam jego błękitne tęczówki na mojej drodze. Nasze miny od razu się zmieniają i teraz już nic wokół się nie liczy. Biorę głęboki oddech i staję na palcach nie odrywając wzroku od oczu Piotrka.
-Właściwie… To prawda -mówi Cichy i wpija się w moje usta. Nareszcie ! Zapominam, że stoimy na hali. Zapominam o wszystkim. Bez pamięci zatracam się w  pocałunku i przelewam w nim wszystkie swoje, skrywane do tej pory uczucia. Było dobrze, ale teraz będzie jeszcze lepiej.
______________________________
Dziwny ten rozdział, ale postaram się nie narzekać :) Srutututu nie umiałam ich nie połączyć xd Stanowczo za szybko to zrobiłam, ale no nie umiałam inaczej. Kompletnie nie miałam dzisiaj kontroli nad tym co piszę, masakra xd Jeszcze tylko jakieś dwa, może trzy rozdziały i epilog :) 
Założyłam nową zakładkę specjalnie dla Was :) Teraz, kiedy będzie chciały poinformować mnie o nowym rozdziale lub opowiadaniu to róbcie to TUTAJ ! :) 

Rozdział drugi na Zbyt wielcy, by upaść
Nowe opowiadanie : Nokautujemy się sami własnymi wyborami :) 

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 25.

W ciągu następnego tygodnia z Maćkiem kłóciłam się kilka razy dziennie dosłownie o wszystko. O nieumyty kubek, o zachlapaną łazienkę, o niepodlane kwiatki, o brak zainteresowania, o brak czasu, o moje relacje z Nowakowskim, o brak zaufania… Za to z Pitem byłam coraz bliżej. Non stop chodziłam z telefonem przy uchu wsłuchując się w radosny głos środkowego. Z dnia na dzień coraz częściej zastanawiałam się czy dobrze robię nadal będąc  z Maćkiem. Oboje tylko się męczymy, przecież to widać. Jedyne co nas ostatnio łączy to przeprosinowy seks, ale to chyba trochę za mało, aby stworzyć udany związek. Bo o ślubie już nawet przestałam myśleć. Nie wiem czy on mnie jeszcze kocha. Ba ! Nie wiem, czy ja go jeszcze kocham. Pogubiłam się w tym wszystkim już jakiś czas temu, a ciągłe udawanie szczęścia powoli mnie męczy. Problem w tym, że nie potrafię nawet podjąć żadnej decyzji. Stoję na ciężkiej linii, a w utrzymaniu pozornej równowagi pomaga mi już tylko Piotrek.

Każdy dzień rodzi w nich nowy ból, setki niechcianych słów, tych odegranych ról. 

*
Słyszę budzik i siarczyście klnę pod nosem. Przecieram zaspane oczy i nie mogę uwierzyć, że to już dzisiaj. Sobota, szesnasty marca, czyli dzień, w którym mój brat powie ‘tak’ kobiecie swojego życia. Uśmiecham się na myśl, że wreszcie jest szczęśliwy i wszystko układa się po jego myśli. Z optymistycznym nastawieniem wstaję z łóżka i kieruje swoje kroki do łazienki. Biorę prysznic, ubieram się i ogólnie przygotowuje się do wyjścia. W biegu chwytam jabłko i wychodzę z mieszkania mijając w drzwiach Muzaja, który właśnie wrócił z porannego joggingu. Rzucam oschłe ‘dzień dobry’ i przypominam mu, że ma na piętnastą ma być już gotowy. Szybko wpadam do samochodu i po kilku minutach mknę ulicami Bełchatowa. Po kilku minutach jazdy docieram na osiedle Adama i po szybkim pokonaniu schodów staję przed drzwiami mieszania numer sześć. Swoją drogą, przydałby się popracować nad moją kondycją.
-Co ty robisz tu tak wcześnie ? -wita mnie zaspany Wojciechowski.
-Panie, pamięta pan, że dzisiaj pański ślub ?! -wydzieram się nadmiernie gestykulując. Brunet ucisza mnie gestem ręki tłumacząc się udanym wieczorem kawalerskim.-Jak dzieci..-wzdycham przyglądając się Adasiowi, który z prędkością światła pochłania wodę. Po chwili do kuchni wchodzi uśmiechnięta Weronika. Jemy wspólnie śniadanie, bo mój braciszek zagroził, że bez porządnego posiłku nie wypuści nas z domu. Po spełnieniu jego warunku w końcu razem z Weroniką jedziemy do fryzjera. Moje włosy wystarczyło tylko ułożyć, ale z włosami Werki było o wiele gorzej, dlatego z zakładu wyszłyśmy dopiero po dwunastej. Potem biegiem do kosmetyczki i takim sposobem dopiero o trzynastej wróciłyśmy do mieszkania Młodej Pary. Pomogłam założyć Pannie Młodej sukienkę, a później zajęłam się moim bratem.
-Właściwie dlaczego Nowakowski jest starszym ? -spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Bo ty jesteś starszą -mówi zadowolony, a ja stoję jeszcze bardziej zdziwiona.- No i co się tak patrzysz jak sroka w kaszę ? Przecież widać, że was do siebie ciągnie.
-No kolejny się znalazł ! Ja mam Maćka i…
-’Ja mam Maćka, ja mam Maćka’ ostatnio nie słyszę nic innego. Przestań się zasłaniać Muzajem ! Kochasz go ? -wiercił we mnie swoim spojrzeniem zmuszając do odpowiedzi.
-To nie ma teraz znaczenia.
-Właśnie, że ma ! Ma, kurwa, i to duże ! Tkwicie w tym tylko dlatego, że przyzwyczailiście się do swojej obecności. Nic poza tym. Chyba, że seks, ale o to nie pytam -puszcza mi perskie oczko, a ja wybucham śmiechem.-On na ciebie nie zasługuje za to Piotrek…
-Milcz ! -przerywam mu poprawiając krawat.- Nie baw się w swatkę, braciszku -całuję go w policzek i daję kopa na szczęście.
-W sumie to nie odpowiedziałaś mi na pytanie -mówi, kiedy wychodzę z pokoju.
-Pieprz się, Wojciechowski -krzyknęłam zamykając za sobą drzwi od mieszkania. Z uśmiechem na ustach wracam do siebie i od razu biegnę do garderoby. Przebieram się jak najszybciej potrafię i zaledwie pięć minut później jestem gotowa na ślub. W milczeniu wychodzimy z Maćkiem z mieszkania i jedziemy pod kościół. Z trudem powstrzymuję łzy przyglądając się temu, co się miedzy nami dzieje. Nie potrafimy ze sobą spokojnie rozmawiać, nie mówiąc już o pocałunkach czy przytulaniu. Tuż przed wyjściem z auta przyklejam na twarz uśmiech. Zaraz potem ląduję w ramionach Piotra.
-Ślicznie wyglądasz -szepcze mi do ucha na powitanie. Dziękuje posyłając mu lekki uśmiech, po czym dołączamy do stojących przed wejściem Państwa Młodych.
Cała ceremonia trwała godzinę. Później przyszedł czas na życzenia, co zajęło ponad dwie godziny. Wysłuchać tylu składanek wypowiedzianych przez tych cudownych wielkoludów - bezcenne. Dopiero kilka minut po osiemnastej dotarliśmy do małego pałacyku pod Bełchatowem, gdzie miało odbyć się wesele.
Wysiadam z samochodu i razem z Maćkiem wchodzę do lokalu odprowadzana czujnym spojrzeniem Piotrka. Zajmuję miejsce przeznaczone dla świadkowej, a atakujący siada tuż obok mnie. Z mojej twarzy nie znika sztuczny uśmiech. Po chwili podchodzi do mnie Adam i wręcza  mi klucz do naszego hotelowego pokoju.
-Weźmiesz ? Ja pewnie za chwilę go zgubię -podaję klucz niebieskookiemu i wstaję od stołu, aby przywitać nowo przybyłych gości. Razem z Pitem ściskamy ciotki, które widzę pierwszy raz na oczy, kiedy w oczy rzuca mi się znajoma blondynka.
-Co jest kurwa ? -wlepiam wzrok w dziewczynę, co czyni również środkowy. Po chwili podchodzi do niej Kacper i bierze ją za rękę. Patrzę zdziwiona na Piotrka, a ten wzrusza tylko ramionami. Niewiele myśląc podchodzę do pary, niby w celu przywitania ich na przyjęciu.
-Iga ! -Kacper od razu się na mnie rzuca, a jego towarzyszka tylko mierzy mnie wzrokiem.- Wy się chyba nie znacie…
-Znamy się -przerywam mu nie spuszczając wzroku  z Martyny.
-Ta ? To wy sobie pogadajcie, a ja skocze do łazienki.
-Co tu robisz ? -pytam zaciskając pięści.
-Wyluzuj maleńka. Kłosu nie zapłacił mi kolejnych dwóch tysi, więc wróciłam. Mam nadzieję, że się cieszysz -szczerzy się, a ja czuję jak wszystko się we mnie gotuje. Nie wiem nawet co powiedzieć. Nie mówię nic, odwracam się i szybko idę w kierunku stołu zarezerwowanego dla siatkarzy.
-Daj mi kieliszek -żądam siadając obok Bartmana. Patrzy na mnie zdziwiony, po czym podaje mi upragniony przedmiot nie spuszczając ze mnie wzroku.- No co się tak patrzysz ? Lej ! -siatkarze wybuchają śmiechem. Pierwszy kieliszek, drugi, trzeci…
-Iga chodź -Nowakowski bierze mnie za rękę i ciągnie na parkiet. Po przetańczeniu kilku piosenek stwierdzam, że muszę zmienić buty. Zostawiam blondyna i idę poszukać Maćka, żeby dał mi klucz do pokoju. Kiedy nie mogę go znaleźć zrezygnowana idę na drugie piętro i podchodzę do drzwi numer jedenaście. Naciskam klamkę i o dziwo drzwi się otwierają. Zaskoczona wchodzę do środka i staję na baczność.
-O kurwa ! -krzyczę i od razu rzucam się na leżącą na kanapie parę. Oboje nie wiedzą co mają robić tylko po sobie spoglądają. Bez chwili zawahania łapię dziewczynę za jej blond kudły i ściągam z torsu atakującego z impetem rzucając o podłogę, po czym wymierzam siarczystego policzka chłopakowi.- To dlatego mnie już nie zauważałeś ?! Mam nadzieję, że z nią będziesz szczęśliwy ! -ponownie uderzam Maćka, a wybiegając z pokoju wymierzam jeszcze cios Martynie. Biegnę przed siebie nie zwracając na nic uwagi, gdy  w końcu na mojej drodze pojawia się środkowy.
-Co się stało ? -pyta z troską w głosie i próbuje mnie zatrzymać, jednak sprytnie mu się wyrywam. Wybiegam przed pałacyk i zatrzymuję się dopiero pod wielkim dębem opadając na trawę. Niby już go nie kocham, niby już mi na nim nie zależy, niby ten związek nie ma już sensu, ale zdrada to zdrada i zawsze boli tak samo. Po moim policzku spływa rzeka łez. Nie wierzę, w to co przed chwilą zobaczyłam.
_______________
Najgorszy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam...  
Przeprasza, przepraszam, przepraszam ! Nienawidzę opisywać ślubów, wesel itp. Może dlatego, że nie przepadam za tego typu uroczystościami. W każdym razie musiałam przyśpieszyć akcję, bo to opowiadanie i tak jest już za długie ;p Obiecuję, że następny rozdział będzie lepszy :) 
Zapraszam Was na dwójkę TUTAJ ! :D 
A po zakończeniu tego opowiadania ruszam z nową historią TUTAJ :D Już teraz zapraszam :) 
Do następnego, pozdrawiam ;* 

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 24.

Czwarty marca, czyli dzień na który od tygodnia wyczekiwała cała siatkarska Polska. Prawie cała, z wyjątkiem mnie. Ostatni, piąty mecz pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów i PGE Skrą Bełchatów. Od ostatnich czterech udało mi się wymigać wmawiając szefowi, że wolę jechać na inne spotkania lub jest mi nie po drodze, a Maćka wciąż wkręcałam, że to szef kazał jechać mi na innym mecz. Robiłam wszystko, byleby nie zawitać w Energii lub Podpromiu i byleby nie spotkać Piotrka. Od nieszczęsnego Sylwestra unikałam go jak ognia, nie odbierałam telefonu, kiedy dzwonił i próbowałam żyć jak gdyby nigdy nic, jednak gdzieś z tyłu głowy wciąż siedział mi smak jego ust. Codziennie słyszałam pytania, czy aby na pewno wszystko u mnie ok. ? Dobrze się czujesz ? Jakaś struta chodzisz ostatnio, źle się czujesz ? Na każde z nich odpowiadałam jednym krótkim zwrotem “u mnie wszystko dobrze”. Z Maćkiem znowu wszystko wkraczało na stary tor. Mijaliśmy się w drzwiach, gdy jedno wracało, a drugie wychodziło. Zapisał się do nowej szkoły  i oprócz wielu godzin spędzanych na hali siedział także w Łodzi. Mnie całkiem pochłonęły przygotowania do ślubu Weroniki i Adama, który ma odbyć się już w następną sobotę. Biegając za sukienką dla panny Mazurek prz okazji szukałam czegoś ciekawego dla mnie wierząc, że niedługo to ja stanę na ślubnym kobiercu chociaż oprócz pierścionka na moim palcu nic na to nie wskazywało…

Coś pękło, kiedy przyszła codzienność, i wiesz co ? Zaczęli żyć na odpierdol. 

*
04.03.2013 godz. 11:00. Budzi mnie cholernie głośny dźwięk budzika. Zła wyłączam to urządzenie wymyślone przez szatana i zaspana kieruję się do łazienki. Patrzę w lustro i z zażenowaniem przyglądam się dziewczynie z podkrążonymi oczami, potarganymi włosami i nic niewyrażającymi oczami nie mogąc uwierzyć, że właśnie tak teraz wyglądam. Kilka tygodni temu nawet nie pomyślałabym, że jedno zdanie wypowiedziane przez Pita tak rozbroi mnie wewnętrznie. Nie pomyślałaby, że Piotrek, mój najlepszy przyjaciel może być we mnie zakochany ! Od Winiara wiem, że rozstał się z Julką i ostatnio chodzi w podobnym stanie do mojego, dlatego tym bardziej boję się jechać do Rzeszowa. Choć nie wiem jak cholernie bym chciała, dzisiaj nie uda mi się uniknąć spotkania z Nowakowskim. Niestety.
Ociągając się najbardziej, jak tylko się da biorę prysznic, suszę włosy, ubieram się i robię delikatny makijaż po czym jem szybkie śniadanie czytając wczorajszą gazetę. Odstawiając kubek po herbacie do zmywarki słyszę dźwięk mojego telefonu. Niechętnie wygrzebuję go z torebki i widząc na wyświetlaczu uśmiechniętą twarz Piotrka od razu wciskam czerwoną słuchawkę. Od razu wraca do mnie ta cholerna sylwestrowa noc, a po moim policzku spływa samotna łza. Szybko ją wycieram, biorę kilka głębszych wdechów i idę do garderoby w celu spakowania kilku rzeczy potrzebnych na ten weekend. Kiedy moja mała walizka stoi już przy drzwiach zgarniam jeszcze aparat, obiektyw i moją przepustkę po czym wychodzę z mieszkania. Wchodzę do mojego audi i od razu włączam muzykę.

I'm out on the edge and I’m screaming my name 
Like a fool at the top of my lungs
Sometimes when I close my eyes
I pretend I'm all right but it's never enough

*
Na halę wchodzę prawie godzinę przed rozpoczęciem meczu. Od razu kieruję się na miejsce wyznaczone dla fotografów i czekam aż siatkarze zaczną rozgrzewkę. Po kilku minutach na boisko wchodzą siatkarze Resovii i zaczynają rozgrzewać swoje mięśnie. Na szarym końcu kroczy Piotrek. Zerkam ukradkiem w jego stronę i widząc jego smutną minę, oczy pozbawione blasku coś zakuło w moim sercu. Przymykam oczy i biorę głęboki oddech po czym szybko odwracam wzrok starając się powstrzymać napływające do oczy łzy. Nawet nie zauważam, kiedy podbiega do mnie Maciek. Krzyczy coś o tym, że tęsknił, że muszą dzisiaj wygrać, że mam trzymać kciuki, następnie mocno mnie przytula i wpija się w moje usta. Bez szczególnej namiętności oddaję jego pocałunki myśląc o tym, że Pit całuje całkiem inaczej, że jest bardziej czuły… Przez głowę przylatuje mi myśl, iż wolałabym, aby to jego język znajdował się teraz w mojej jamie ustanej. Na szczęście po chwili rozlega się gwizdek oznajmiający koniec rozgrzewki, który na moment przegania moje myśli. Dyskretnie spoglądam w stronę Piotrka i jestem pewna, że cała ta scena nie umknęła jego uwadze. Ponownie biorę do ręki mój aparat i próbuje się skupić na mojej pracy i czuję jak moje serce pęka przytłoczone cholernie pustym wzrokiem środkowego. Kurwa, dlaczego tak się tym martwię ? Dlaczego to nie wychodzi z mojej głowy ? Kurwa mać, dlaczego ?!
O godzinie 18 rozpoczął się mecz. Już od pierwszego gwizdka był cholernie zacięty, a oba zespoły walczyły o każdy punkt. Każdy z nich był cholernie zdeterminowany, a w oczach każdego z nich siedziała sportowa złość. Nie liczy się nic wokół, tylko i wyłącznie niebiesko-żółta Mikasa, która co rusz z impetem uderza w parkiet wywołując przy tym niezwykłe poruszenie na hali. Tylko jeden osobnik na boisku jest kompletnie nieobecny, ospały. Nie cieszy się ze zdobytych punktów, nie kończy żadnej piłki, nie potrafi wyskoczyć do bloku przez co zostaje zdjęty już po drugiej przerwie w pierwszym secie, a na jego miejsce wchodzi Wojtek Grzyb. Niezbyt zadowolony Nowakowski tkwi w kwadracie dla rezerwowych chamsko przyglądając się każdemu mojemu ruchowi. Poza boiskiem jest tak samo nieobecny, jak i na nim. Staram się nie zwracać uwagi na środkowego, jednak co chwilę spoglądam w jego stronę, co niestety w końcu zauważa. Szybko odwracam wzrok i udaję moje wielkie zainteresowanie meczem w nadziei, że Piotrek nadal będzie stał w kwadracie.
-Chodź -ktoś łapie mnie za rękę i szybko ciągnie w stronę wyjścia. Nikt nie zwraca na nas większej uwagi, bo na boisku Atanasijevic wykonuje swój cholernie mocny atak. Biegnę za blondynem karcąc się w duchu, że nie zostałam na hali. Po kilku minutach szaleńczego biegu stoimy już przed TwieRRdzą. Piotrek odwraca się do mnie plecami i przeczesuje swoje blond włosy ręką. Stoję bez ruchu nie wiedząc, co mam teraz zrobić.
-Co ty kurwa robisz ?! -wrzeszczę w końcu, a moje oczy zachodzą łzami. Nie mam pojęcia jakiej odpowiedzi się spodziewać. Środkowy przenosi wzrok z chodnika na mnie.
-Ja tak nie potrafię Iga. Wtedy w ośrodku, kiedy się poznaliśmy… Pokochałem cię, jak nigdy nikogo innego na tym cholernym świecie. Bałem się do tego przyznać, a kiedy wreszcie ci o tym powiedziałem odwróciłaś się ode mnie, co w sumie mnie nie dziwi. Gdy wyjechałaś próbowałem zdobyć jakiś twój numer, adres, cokolwiek… Chciałem być przy tobie, pilnować, żebyś nie wróciła do tego gówna, żeby już nikt nigdy cię nie skrzywdził… Myślałem o tobie każdego wieczoru tępo gapiąc się w jedyne zdjęcie twojej roześmianej buźki jakie miałem. Tęskniłem jak wariat, ale musiałem zacząć jakoś żyć. Wtedy poznałem Julkę… Wydawało mi się, że to miłość. Teraz już wiem, że nie. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, kiedy zobaczyłem cię na Podpromiu ! Całe uczucie jakim cię darzyłem odżyło.. Ale ja byłem z Julią, ty z Maćkiem… Wtedy, w Sylwestra mówiłem prawdę. Iga, kocham cię -mówiąc to patrzy mi głęboko w oczy,  z których płynie teraz strumień łez. Wiem, że mówi prawdę, ale tym wszystkim tak cholernie komplikuje mi życie…
-Piotrek, ale… Ja niedługo biorę ślub. Kocham Maćka -ranię go. Wbijam mu nóż w serce i sama czuję się, jakby ktoś robił mi to samo. Stoję między młotem, a kowadłem i sama nie wiem co mam zrobić.
-Wiem. Przepraszam, ale musiałem ci o tym powiedzieć, bo to zżerało mnie od środka. Chcę, żebyś była szczęśliwa. Jeśli to szczęście da ci Maciek to niech tak będzie. Ale pamiętaj, że zawsze masz mnie. Możesz na mnie zawsze liczyć i przychodzić z każdym problemem, a rozwiążemy go razem. Tyko błagam cię, nie zapomnij o mnie, bo mam tylko ciebie -nie odpowiedziałam. Podeszłam do Piotrka i z całych sił wtuliłam się w jego tors. Objął mnie i pocałował w czubek głowy. Cierpi. Doskonale o tym wiem.
________________
U mnie piąty mecz wygląda trochę inaczej... :) Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale przytłaczał mnie brak czasu, a przede wszystkim brak weny. Teraz nie jest lepiej, co pewnie widać po rozdziale, ale wreszcie zebrałam się, żeby coś napisać :) Jak zwykle jest niezadowolona -.- Mam nadzieję, że moja wena niedługo wróci i następne rozdziały będą lepsze :) A teraz idę smażyć się do ogródka, bo trzeba skorzystać z tej pięknej pogody ;) Pozdrawiam :* 
Przy okazji zapraszam na jedynkę TUTAJ :) 

+Jak widać zmieniłam swoją nazwę z kusiaczekxd na Wiktoria :) To tak jakby ktoś nie zauważył :)


niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 23. cz. 2.

Trzydziesty pierwszy, imieniny Sylwestra, którego zdrowie opija cała Polska. Przed nami jeszcze kilka godzin drogi, a tematów nie brakuje. Wszystko kręci się wokół ślubu. Ustaliliśmy, że ceremonia i wesele odbędą się w Zakopanym w lipcu lub sierpniu. W głowie już miałam obraz swojej idealnej sukienki - prosta, śnieżnobiała z drobnymi koralikami, a do tego piękny welon i bukiet z herbacianych róż. Ślub w malutkim, drewnianym kościele, a wesele na przepięknej sali w stylu góralskim. Wśród gości cała Reprezentacja, kochane Skrzaty oraz najbliższa rodzina. I chociaż do całej uroczystości jeszcze szmat czasu, my mieliśmy już wszystko zaplanowane.
-A w podróż wyjedziemy do Paryża -proponuje Maciek.
-Wolę Barcelonę.
-Paryż jest bardziej romantyczny.
-A Barcelona piękniejsza.
-Ale mniej romantyczna.
-Ale piękniejsza -zaczynam się z nim sprzeczać.
-Ale mniej romantyczna.
-Ale piękniejsza -wojna ze mną ? Gratuluje odwagi i współczuję głupoty. Nie zamierzam odpuścić.
-Ale mniej romantyczna.
-Ale piękniejsza.
-Dobra, będzie Barcelona -wzdycha zrezygnowany, a ja zaczynam się śmiać i wyję razem z Ostrowskim. To znaczy ja wyję, a on nawija.

W każdym detalu, akordzie i dźwięku,
bez Ciebie życie nie miałoby sensu !
*
Do mieszkania wchodzimy kilka minut po godzinie szesnastej, a impreza u Winiara zaczyna się o dwudziestej, więc mamy jeszcze trochę czasu. Jemy spokojnie obiad i rozpakowujemy walizki po czym zaczynam przygotowania. Najpierw starannie maluję paznokcie, później zajmuję się fryzurą i w efekcie na mojej głowie powstają delikatne fale. Po fryzurze przyszedł czas na makijaż, który był bardziej staranny niż zazwyczaj i na koniec zakładam strój na  dzisiejszą noc.
-Co ? -pytam, kiedy Maciek przygląda mi się od kilku minut.
-Mam śliczną narzeczoną -szczerzy się i całuje mnie w czoło.
-A ja wspaniałego narzeczonego -posyłam mu uśmiech.-Idziemy ? -w odpowiedzi kiwa głową. Zakładam kurtkę i razem wychodzimy z mieszkania trzymając się za ręce po czym wsiadamy do auta i jedziemy do Częstochowy pod dom Miśka.
Wchodzimy do mieszkania i witamy się ze wszystkimi, którzy już dojechali. Właściwie brakuje tylko Adama i Weroniki oraz Zbycha i Aśki. Po chwili siadamy przy ogromnym stole w równie wielkim salonie Winiarskich i lecimy z pierwszą kolejką. Wszyscy są w znakomitych nastrojach i nie brakuje nam tematów oraz przeróżnych żartów. Po upływie godziny dołączają do nas dwie ostatnie pary. Czule witam się z bratem i Weroniką, która ma już dosyć duży, ciążowy brzuszek. Adaś nie odstępuje jej na krok i co rusz pyta, czy aby na pewno dobrze się czuję. Aż miło na nich patrzeć. Widząc, jak Dagmara ciągle coś donosi na stół postanowiłam jej pomóc i udałam się do kuchni, a zaraz za mną wszedł Piotrek.
-Ślicznie dziś wyglądasz -szepnął mi do ucha, gdy kroiłam ciasto.
-Nowakowski , ty nie podrywaj dziewczyny Maćka ! -zaśmiała się Dagmara.
-Już nie dziewczynę -powiedziałam cicho, a zaraz potem ugryzłam się w język z nadzieją, że nikt tego nie usłyszał.
-Jak to ? -zdziwiła się możdżonowa Hania, która również przyszła pomóc.
-Zaręczyliśmy się -odpowiadam nie przerywając krojenia sernika, jednak po chwili Piotrek wyjmuje mi nóż z ręki i patrzy na mnie pytającym wzrokiem.
-Iga, ale …-chce coś powiedzieć, jednak nie kończy, bo roześmiana pani Ignaczak łapie mnie za rękę i ciągnie do salonu.
-Zaręczyli się ! -zaczyna krzyczeć wymachując moją dłonią. Czuję, jak moje policzki płoną ze wstydu i patrzę na Maćka, który tylko strzela face palma. Wszyscy goście zaczynają bić brawo i nam gratulować. Speszona dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna.
-Michale, czy wiesz co teraz powinno nastąpić ? -zwraca się z powagą w stronę Winiarskiego.
-Nie, Krzysztofie. A co proponujesz panie Ignaczak ?
-Jebnijmy po kielichu moi drodzy ! -krzyczy Libero, a każdy bierze w dłoń swój kieliszek.-Za Igę i Maćka !
-Za Igę i Maćka !-powtarzają wszyscy obecni i wlewają w siebie przezroczystą ciecz, albo soczek tak jak Weronika.
O równej 00.00 wszyscy wyszliśmy do ogrodu i obserwowaliśmy fajerwerki. Wszyscy życzyli sobie wesołego nowego roku etc. Ogólnie wszystko było jak co roku o tej porze w każdym miejscu w Polsce. Kiedy wszyscy wracali do domu ja zostałam jeszcze na dworze. Usiadłam na huśtawce i patrzyłam na gwiazdy rozmyślając o tym jak wiele zmieniło się w moim życiu w ciągu kilku miesięcy. Zdobyłam wymarzoną pracę, wspaniałych przyjaciół, narzeczonego i przede wszystkim zaczęłam żyć normalnie, tak jak powinna żyć przeciętna dwudziestolatka. Z uśmiechem przyznałam, że jestem z siebie dumna leniwie sącząc sylwestrowego szampana.
-Przeziębisz się -słyszę znajomy głos i czuję, jak narzuca swoją kurtkę na moje ramiona.
-E tam -prycham i posyłam mu szczery uśmiech.
-Nie za szybko ? -pyta siadając obok mnie, a w odpowiedzi otrzymuje pytające spojrzenie.-Te zaręczyny.
-Faktycznie, szybko się to wszystko dzieje, ale kocham go i myślę, że dobrze robimy.
-A ja myślę, że nie.
-Bo ? -warczę zdenerwowana nawet nie patrząc na Pita.
-Bo ty nie będziesz z nim szczęśliwa.
-Ja pierdole. Piotrek, ile ty wypiłeś ?
-Mało. Wiem, co mówię.
-Nie wydaje mi się -prycham i szczelniej opatulam się kurtką.- Lepiej zajmij się Julką, bo chyba wpadła w oko Aleksowi.
-Trudno -odpowiada beznamiętnie wzruszając ramionami, a ja patrzę na niego zdziwiona. Nie jest taki jak zwykle, to nie ten sam Pit.
-Ej, Piotruś co jest ? -siadam bliżej i próbuje spojrzeć mu w oczy.
-Nic -bardzo wyczerpująca i zadowalająca odpowiedź, nie ma co.
-Przecież widzę idioto.
-To nie ma sensu -napotyka moje zdezorientowane spojrzenie i wzdycha ciężko.- Cały ten związek z Julka jest do dupy. Ona zarywa do każdego napotkanego chłopaka i sam nie rozumiem dlaczego jeszcze jest ze mną, a ja nie potrafię tego zakończyć.
-A rozmawiałeś z nią o tym ? -środkowy zaprzecza ruchem głowy.- To spróbuj.
-Nie. To nie ma sensu, my do siebie nie pasujemy.
-Więc to zakończ. Może to po prostu nie ta i musisz jeszcze poszukać tej jedynej.
-A co jeśli już znalazłem ?
-Dlaczego nie jesteście razem ? -odpowiadam pytaniem na pytanie i patrzę na niego badawczo.
-Bo ona już kogoś ma -patrzymy sobie głęboko  oczy. Jego spojrzenie przeszywa mnie na wylot. Gubię się w jego niebieskich tęczówkach i sama nie wiem kiedy dystans pomiędzy naszymi głowami zmniejsza się do kilku centymetrów. Czuję jego przyśpieszony oddech tuż przed twarzą i po chwili jego miękkie wargi na moich. Nie protestuje, nie potrafię. Jestem jak sparaliżowana. Po chwili zamiast odepchnąć go od siebie zaczynam odwzajemniać jego namiętne pocałunki i wplatam rękę w  jego blond włosy. Piotrek jest namiętny, ale zarazem delikatny. Co chwilę przygryza moją dolną wargę i pobudza tym moje zmysły, które proszą o więcej. Nie umiem, a może nie chcę się sprzeciwiać i odrywamy się od siebie dopiero, kiedy brakuje nam powietrza.
-Piotrek, co my robimy ? -ponownie patrzę w jego oczy próbując unormować oddech.
-Nie wiem -znów zbliża swoją twarz do mojej na niebezpieczną odległość.
 -Nie możemy ! -krzyczę i odpycham go do siebie. Zrzucam z ramion jego kurtkę i szybko biegnę w stronę domu po drodze dławiąc się łzami. Po wejściu, a właściwie wbiegnięciu do domu Winiarskich od razu kieruję się do łazienki, na szczęście nikt nie zauważył, że wróciłam. Zamykam drzwi łazienki na zamek i zsuwam się po nich na podłogę zakrywając twarz dłońmi. Nie rozumiem sytuacji, która wydarzyła się kilka minut temu i jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy to krążące we krwi procenty. Jest tylko jeden problem. Podobno pijani ludzie mówią to, o czym nie powiedzieliby na trzeźwo, mówią prawdę, a Piotrek w pewnym sensie wyznał mi miłość. Czy to w ogóle jest możliwe ? Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej ? Co teraz ? Mamy udawać, że nic się nie stało ? Tak, właśnie tak będzie najwygodniej. Bo nie powiem, że najlepiej, ale na pewno najwygodniej.
Wstaję z podłogi i obmywam twarz zimną wodą. Poprawiam makijaż kosmetykami Dagmary i przeczesuję włosy. Próbuje uśmiechnąć się do swojego odbicia w lustrze, ale marnie mi to wychodzi. Przed oczami wciąż mam niebieskie tęczówki Piotrka,  a na ustach czuję jego wargi. Oczy ponownie zachodzą mi łzami, ale w porę potrafię się ogarnąć. Biorę głęboki oddech i wychodzę z łazienki. Idę do salonu i siadam na krześle obok Maćka.
-No nareszcie. Tęskniłem -szepcze mi do ucha i całuje w skroń. Posyłam mu wymuszony uśmiech i zerkam na Piotrka, który z zaciśniętymi zębami przygląda się całej sytuacji. Nieustannie czując na sobie przeszywający wzrok środkowego czuję, jak w moim gardle pojawia się ogromna gula i ostatkami sił powstrzymuję się od płaczu. Wiem, że dłużej tak nie wytrzymam.
-Maciek, możemy jechać do domu ? Źle się czuję -mówię cicho unikając jego spojrzenia. W odpowiedzi kiwa tylko głową i wstajemy od stołu. Szybko żegnamy się ze wszystkimi i już po kilku minutach siedzimy  w aucie. Aby uniknąć jakichkolwiek pytań Maćka udaję, że śpię, a w głowie ciągle mam niebieskie tęczówki Pita, jego miękkie wargi, przeszywające spojrzenie …
___________________________
Hej :) Chciałyście komplikacji, to macie ;D Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, no ale cóż... 
Znowu pobawiłam się wyglądem, bo tamten już mi się znudził :D Jeśli czytam wasze opowiadanie, a nie ma go w zakładce 'polecam' to dajcie linka, a ja zdecyduje czy je tam dodać, czy nie :D Poza tym mam do was prośbę :) Jeśli chcecie być poinformowane o nowym rozdziale, to wpiszcie się do zakładki 'informowani', żeby było mi troszeczkę łatwiej to wszystko ogarnąć :) A i jeszcze jedno. Nie wiem czy wiecie, ale wystartowałam z nowym opowiadaniem TUTAJ :) Będzie całkiem inne niż to i na pewno krótsze ;) Zapraszam na prolog ;) 
Vive przegrało dzisiaj z Barcą 23:28 :( Ale mimo wszystko należą im się gratulacje ;) Moja drużyna, moje miasto, moje chłopaki <3 Jutro gramy o 3 miejsce, a cała Polska o 15.15 przed tv i trzymamy kciuki za Kielce ! :D 
Pozdrawiam :)