wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 18.


Wchodzimy do klubu i siadamy w jednej z największych loży, aby jakoś się pomieścić. Wszyscy w świetnych nastrojach, co chwilę wybuchamy śmiechem pijąc kolejne drinki. W końcu lekko wstawiona wstaję z kanapy i z uśmiechem na twarzy idę w stronę parkietu po drodze zgarniając Zibiego, Pita, Jochena i Lotka. Przedzieramy się przez tańczący tłum,  a po chwili stoimy już na środku ‘dens floru’ i wyginamy się w rytm muzyki. Obracam się wokół  siatkarzy zwracając na siebie uwagę wszystkich mężczyzn wokół. Uśmiech nie schodzi z moich ust, świetnie się bawię, a podczas tańca zapominam o wszystkich problemach. Po kilku przetańczonych wspólnie piosenkach Resoviacy stwierdzili, że idą się napić, więc zostałam sama. Nie przeszkadza mi to. Nadal wiruję na parkiecie, co chwilę ponętnie podwijając moją zwiewną spódniczkę. Po kilku minutach zauważam na parkiecie przystojnego bruneta. Patrzę się na niego posyłając zachęcający uśmiech i już po chwili tańczę z moją ofiarą rytmicznie poruszając biodrami i kusząc spojrzeniem. W końcu DJ zmienia piosenkę na wolniejszą, a ja czuje ręce bruneta na moich biodrach i jego nierówny oddech na mojej szyi. W duchu śmieję się z zazdrosnych spojrzeń innych facetów skierowanych na nas i czuję ręce mojego partnera śmiało wędrującepod dół mojej garderoby, nie umiem się oprzeć. Zapominam, że w Bełchatowie czeka na mnie osoba, która naprawdę mnie kocha, staram się nie myśleć o tym, jak bardzo byłby zły widząc tą sytuację, próbuje jakoś usprawiedliwić samą siebie. Nagle czuję mocne szarpnięcie i ktoś ciągnie mnie w kierunku wyjścia. Zaskoczona szybko podążam za rozpędzonym osobnikiem. 
-Co ty kurwa robisz ?!-krzyczę w stronę Nowakowskiego, kiedy jesteśmy już na zewnątrz. 
-Chciałbym zapytać o to samo. 
-A co ja takiego zrobiłam ? Tańczyłam ! 
-Wszyscy faceci wokół płonęli z podniecenia, a ten brunet najbardziej. Przypominam ci, że masz już chłopaka. 
-Tak, który mnie zdradza -moje oczy zaczynają robić się wilgotne. Zrezygnowana siadam na jednej z ławek i ukrywam twarz w dłoniach. 
-Przyłapałaś go ? Masz pewność ? -głos środkowego staję się o wiele łagodniejszy.- Iga znam cię trochę i wiem, że lubisz dopisywać sobie własne scenariusze -mówi z pogardą w głosie i siada obok. 
-Pewnie, dobij mnie. 
-Nie o to mi chodzi. Chcę pokazać ci obiektywne spojrzenie na całą sytuację. Może, to ty nie pozwalasz mu się wytłumaczyć ? 
-Oczywiście, zwal wszystko na mnie. Męska solidarność kurwa ! 
-Boże, widzisz i nie grzmisz. Porozmawiajcie ze sobą, cholera, przecież gołym okiem widać, że go kochasz. Inaczej nie siedziała byś tutaj użalając się nad sobą i nie czułabyś poczucia winy tańcząc z tamtym frajerem. 
-Skąd wiesz, co czułam ?- patrzę na niego zaskoczona, a on tylko się uśmiecha. 
-Obiecujesz, że z nim porozmawiasz ?- Piotrek unosi kciukiem mój podbródek i patrzy mi głęboko w oczy. Kiwam tylko głową na znak zgody i szybko wstaję z ławki, co czyni także Nowakowski.- Tęskniłem za tobą -przyciąga mnie do siebie i mocno przytula. Opieram głowę na jego klatce piersiowej i wdycham zapach jego perfum.
-Ja też. Przepraszam cię… za to w ośrodku… 
-To moja wina. Dla ciebie było jeszcze po prostu za wcześnie, a ja od razu chciałem dać nam szansę. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Mimo wszystko -całuje mnie w czubek głowy, a po moim policzku spływa samotna łza. Odtrąciłam go, a potem było już za późno. Biłam się z myślami czy odebrać, oddzwonić, czy może lepiej dać sobie spokój. Wybrałam opcję numer dwa. Chciałam zapomnieć o Piotrku, o tym, co do niego czułam. Co tak naprawdę do niego czułam ? Można to nazwać miłością ? Może chciałam załatać brak Floriana ? Sama nie wiem. Jakby to było, gdybym wtedy dała szansę Piotrkowi, dała szansę nam ? Bylibyśmy szczęśliwą parą, czy towarzyszyłby nam ciągłe kłótnie i problemy ? Na pewno wybrałam dobrą drogę ? Cholera, miałam przestać żyć przeszłością. 
-Wracajmy -w końcu odpędzam od siebie natłok myśli i ciągnę Nowakowskiego z powrotem do klubu. 
-Nareszcie wróciły nasze gołąbeczki !- krzyczy Zibi na powitanie. 
-Gołąbeczki ? Nie rozpędzaj się Zbigniewie -posyłam atakującemu groźne spojrzenie i dodatkowo grożę mu palcem.-Panowie, może jakaś kolejeczka ?-patrzę na siatkarzy i nie widząc sprzeciwu wołam kelnera. 
-To za co pijemy ? -pyta Murek unosząc kieliszek ku górze. 
-Może za naszą wolność, młodość i urok osobisty ? -proponuje zadowolony Hebda. 
-No to czuje, że się nieźle najebiemy -westchnęłam wlewając w siebie kieliszek przezroczystej cieczy. 
*
Budzę się. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Bełchatów czy Rzeszów ? Powoli próbuje otworzyć oczy, ale ostre promienie słoneczne skutecznie mi to uniemożliwiają i ponownie je zamykam. Po chwili ponawiam próbę i w końcu  udaje mi się cokolwiek zobaczyć. Rozglądam  się po pomieszczeniu, w którym się znajduje i zdziwiona stwierdzam, że to nie jest hotel. Ściany pomieszczenia pomalowane są na jasny odcień brązu, naprzeciwko wielkiego, dwuosobowego łóżka stoi duża komoda, a na niej dwa białe storczyki. Z prawej strony znajduje się ogromna szafa z lustrem, a obok drzwi do łazienki. Nd łóżkiem okno dachowe, przez które wpadają ostatnie, jesienne promienie słoneczne. Cholera, gdzie ja jestem ? 
-Dzień dobry -w drzwiach sypialni staje zadowolony Piotrek. 
-Co jest kurwa ?! -zaskoczona zrywam się z łóżka i z hukiem ląduje na podłodze. Zrezygnowana powoli podnoszę moje zwłoki z podłogi piotrowego mieszkania i rozmasowuje obolałą rękę słuchając śmiechu Nowakowskiego.- No i z czego się cieszysz dżigipapie ? 
-Dżigipap ? -Piotrek jest jeszcze bardziej rozbawiony.- Muszę to sprzedać chłopakom. Będzie niezły ubaw -posyłam środkowemu mordercze spojrzenie siadając na łóżku.- Nie denerwuj się tak -wystawia język w moim kierunku i rzuca mi butelkę wody mineralnej, którą od razu zaczynam łapczywie pić. 
-Wytłumacz mi chociaż, jak ja się tu znalazłam. 
-Pijana byłaś -środkowy obojętnie wzrusza ramionami, czym denerwuje mnie jeszcze bardziej. 
-Piotrek do chuja ! Trzeba było mnie odstawić do hotelu, a nie ciągnąć do swojego mieszkania ! Co byś zrobił, jakby nagle odwiedziła cię ta twoja panna ? 
-Julka jest w Warszawie, więc o to nie musiałem się martwić. A ty byłaś w naprawdę tragicznym stanie i wolałem nie ryzykować. Pamiętasz coś ? 
-Pewnie ! Wszystko pamiętam -dumnie się uśmiechnęłam próbując przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszej imprezy. 
-Serio ? Do którego momentu ? 
-Dokąd nie zaczęłam pić z tym brunetem przy barze… 
-Tak myślałem -Piotrek spojrzał na mnie roześmiany, a ja czułam, jak palą mi się policzki. 
-Bardzo nabroiłam ? 
-Mogło być gorzej -uśmiechnął się tak, jak lubię najbardziej. Tak, że uginają się kolana.- Dobra, koniec tego. Zmykaj pod prysznic, w łazience jest twoja walizka. O ! Przypomniało mi się. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, pogrzebałem trochę w twojej torebce żeby znaleźć kluczyki od samochodu i zabrałem go z tamtego parkingu pod mój blok. Chciałem, żebyś miała bliżej, jak będziesz wyjeżdżać. 
-Jakim, kurwa, sposobem udało ci się wynieść moją walizkę z hotelu i auto z parkingu ?! 
-Trochę uroku osobistego i znajomości i od razu człowiekowi wszystko wolno !- zaśmiał się Piotrek i wyszedł z sypialni. 
-Wyjedź z Warszawy, mówili. Będziesz miała spokojne życie, mówili -mamrotałam pod nosem wchodząc do łazienki. Zimny prysznic mocno mnie ożywił, szybko się ubrałam,wysuszyłam włosy i poszłam do kuchni skąd dochodził zapach jajecznicy. Po śniadaniu wybraliśmy się na spacer, aby jak najlepiej wykorzystać ostatnie słoneczne dni tej jesieni. 
-Myślisz czasami o nim ? -pyta, a ja patrzę na niego pytającym wzrokiem.- O tym dziecku… 
-Nie -odpowiadam szybko bez namysłu.- Staram się o tym zapomnieć i właściwie już mi się to udało. 
-Uważasz, że tak się da ? Zapomnieć o własnym dziecku ? 
-Piotrek, jego nie ma. Nie narodziło się i to chyba lepiej…- teraz to on jest zdezorientowany.- Jak ty to sobie wyobrażasz ? Miałam zaledwie dziewiętnaście lat i miałam być przykładną matką-ćpunką ? Nie umiałabym kochać tego maleństwa, to było dziecko poczęte przez gwałciciela -odwracam głowę i próbuje unormować swój przyśpieszony oddech spowodowany hamowaniem łez. Czuje, jak Nowakowski łapie mnie w pasie i przytula. 
-Przepraszam, nie powinienem zaczynać tego tematu. 
-Masz rację. Nie powinieneś -lekko się do niego uśmiecham i łapiąc się pod ramię zaczynamy iść dalej. 
-Jesteś szczęśliwa ? -pyta po chwili ciszy. 
-Piotruś, musimy dzisiaj rozmawiać na takie tematy ? 
-Tak. Nie widziałem cię tak cholernie długo, chcę wiedzieć, jak ci się powodzi. 
-Jestem szczęśliwa. Czasami troszeczkę mniej, czasami troszeczkębardziej  , ale zawsze staram się znaleźć jakieś optymistyczne strony. Ty mnie tak uczyłeś -uniosłam głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy i zobaczyłam jego triumfalny uśmiech. 
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakowało -po raz kolejny objął mnie w pasie.-Nie chcę cię już stracić. 
-Nie stracisz -spojrzałam mu głęboko w oczy i próbowałam wyjaśnić sobie, co tak właściwie znaczy to wszystko. Tak zachowują się przyjaciele ? Czuję się, jakbym zdradzała Maćka. To nie fair. 
-Piotrek, wracajmy już -szybkim krokiem idziemy w kierunku bloku Nowakowskiego. Kiedy jesteśmy na miejscu znosi moją walizkę i odprowadza mnie do samochodu. 
-Może chociaż wymienimy się numerami ? -pyta, gdy już się żegnamy. 
-Pewnie -wpisuje mój numer w jego komórkę i posyłam mu promienny uśmiech.- Do zobaczenia Piotruś -staję na palcach i całuję środkowego w policzek, po czym wsiadam do auta i odpalam silnik. Ruszam spod bloku Nowakowskiego i próbuje nastawić się na rozmowę z Maćkiem. 
*
Myśli będą bałaganem, jeśli ich nie poukładamy. Słowa nie będą nasze, jeśli ich nie powiemy sami. 
-Jesteś !-wita mnie optymistyczny okrzyk Maćka. 
-Możemy pogadać ? -delikatnie odpycham go, kiedy chce mnie pocałować. Siadamy na kanapie i nastaje niezręczna cisza. 
-Iga ja naprawdę… 
-Wiem -przerywam mu.- Wierzę, że mnie nie zdradziłeś. Przemyślałam to wszystko i rozumiem, że to TYLKO twoja przyjaciółka. Jestem w stanie to zaakceptować i nie robić scen zazdrości. 
-Kocham cię -Maciek przyciągnął mnie do siebie i złożył soczysty pocałunek na moich ustach. Nie zostałam mu dłużna i po chwili leżeliśmy na kanapie zachłannie penetrując nasze jamy ustne. Szybkim ruchem ściągnęłam jego koszulkę i rzuciłam w kąt pokoju, on rozpiął moje spodnie i szybko się ich pozbył. Podobnie stało się z moją koszulką i bielizną. 
-Do sypialni -powiedziałam pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Dwa razy nie musiałam powtarzać. Kilka minut później znajdowaliśmy się już w naszej sypialni ciesząc się swoją obecnością. Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo za nim tęskniłam mając go tuż przy sobie, a zarazem tak daleko. Tylko dlaczego, co chwilę mam przed oczyma uśmiech Piotrka ? Niech to kurwa szlag. 
__________
Hej :) Jak tam u Was ? Ja mam od wczoraj wolne ! ^^ 
Falasca oficjalnie trenerem Skry, jakie uczucia ? Ja bardzo lubię go jako zawodnika i jestem ciekawa, jak sprawdzi się w roli trenera ;) Holmes opuszcza JW :((( Nieeeeeeee ! ;/ Będzie mi go baaardzo brakowało :( W dodatku chodzą plotki, że Atanasijevic także nie pojawi się w +Lidze. Z tych wszystkich transferów, które już zostały dokonane podoba mi się tylko Fabian Drzyzga w Resovii. Mam nadzieję, że jednak później będę zadowolona ze wszystkiego, a tymczasem czekam na mecze Vive Targów Kielce ! Do boju Iskierki ! 
Aaa jeszcze chciałam Wam powiedzieć, żebyście odwiedzili zakładkę z bohaterami , bo mamy nowego członka (i zmieniłam zdj Maćka, ponieważ tamto już mi się nie podobało :)) 
To chyba tyle. Pozdrawiam ;* 
Czytasz ? Komentuj :) 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 17.


Po kilku minutach na hali rozległ się pierwszy gwizdek. Zagrywa Murek, Achrem odbiera, piłka do Tichacka, ten rozgrywa do Nowakowskiego i Resovia ma na swoim koncie pierwszy punkt. Na hali rozległy się pierwsze okrzyki radości, a na moim koncie było już kilka pięknych zdjęć. Ciągle biegałam z jednej strony boiska na drugą robiąc przy okazji zdjęcia kibicom i trenerom. Po pierwszym secie, który zakończył się wynikiem 25:15 dla Sovii byłam już naprawdę zmęczona, a wibrująca komórka  w mojej kieszeni skutecznie wyprowadzała mnie z równowagi. W końcu w przerwie wyciągnęłam komórkę i zobaczyłam, to czego się spodziewałam. Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od Maćka i kilkanaście smsów. 
‘Sumienie cię dręczy ? Zajmij się lepiej treningiem, bo za kilka godzin masz mecz. Ja jestem w Rzeszowie. Żyję. Powodzenia.’ 
Wysłałam wiadomość i z nadzieją, że Maciek da sobie spokój powróciłam do robienia zdjęć. 

Mecz ku zdziwieniu wszystkich rzeszowskich kibiców i zadowoleniu wszystkich częstochowskich kibiców zakończył się 2:3 dla Wkręt-Met’u AZS Częstochowy, MVP spotkania Grzegorz Bociek. W Podpromiu po meczu zostałam jeszcze na godzinę i zaczęłam zbierać się równo z zawodnikami. 
-Piter kurwa, co z tobą ? Skończyłeś dzisiaj tylko dwie piłki, przecież to było do wygrania !-usłyszałam Bartmana dającego reprymendę środkowemu niczym matka dziecku, które zawaliło sprawdzian. 
-Daj mi spokój-burknął Piotrek odpychając od siebie atakującego. 
-Ej, no co z tobą ? 
-To nie był mój dzień kurwa !- krzyknął Pit i z prędkością światła wszedł do szatni zostawiając Zbyszka w osłupieniu. 
-On krzyknął…- powiedział cicho zdziwiony.- Piotrek krzyknął ! Ja pierdole ! Piotrek na mnie krzyknął !-wydarł się Zibi i równie spektakularnie wpadł (dosłownie) do szatni Resoviaków. Cała sytuacja wywołała uśmiech na mojej twarzy, który automatycznie zniknął, gdy mój telefon po raz setny tego dnia zaczął wibrować. Zdenerwowana wyciągnęłam komórkę i wcisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc nawet na wyświetlacz. 
-Czego kurwa chcesz ? Aż tak cię to sumienie dręczy ? Idź się wyżal Martynce, a mi daj święty spokój, jestem w pracy do jasnej cholery !-wydarłam się do słuchawki. 
-Yyy… Słucham ?- po drugiej stronie usłyszałam niepewny głos Kłosa. 
-O fuck, Kłosu, przepraszam. 
-Widzę, że humorek dopisuje. Nie chciałbym być teraz w skórze Maćka- zaśmiał się chociaż wiem, że wcale nie jest mu do śmiechu. 
-Nagrabił sobie-wzruszyłam ramionami siadając na jednej z ławek.- Co tam ? 
-Przeciętnie. Siedzę na balkonie i czekam, aż Martyna spakuje swoje rzeczy. 
-CO ?- mówił to tak obojętnie, że zabrzmiało to mniej więcej jak ‘smaruje kanapkę masłem’. 
-Mówiłem ci, że to nie ma sensu. Pokłóciliśmy się, w nerwach powiedziałem, że jej nie kocham, a ona zaczęła się pakować. Tyle. 
-No to ten… Przykro mi ? 
-Nawet udawać nie umiesz- Karol zaczął się śmiać.- Jak mecz ? 
-Zależy który. Muszyna i Częstochowa górą ! 
-Mam się cieszyć ? Kiedy wracasz ? 
-Jutro. Dzisiaj nie mam już siły. Powodzenia na meczu, pokonajcie Delectę ! 
-Nie dziękuje. Papa. 
-Pa- cmokam do słuchawki i rozłączam się. Z Podpromia wychodzili siatkarze i ostatni kibice. Widząc Zibiego, Pita i Igłę wstaję i zaczynam szybko iść  w kierunku mojego audi. Kiedy siedzę już  w samochodzie ktoś puka w szybę. Odsuwam ją i widzę uśmiechniętą twarz Nowakowskiego. 
-Znamy się -stwierdził patrząc mi głęboko w oczy.- Cholerka, cały mecz nad tym myślałem, ale teraz jestem już pewien. Wysiadaj.- rozkazał otwierając drzwi. Wzdycham głośno i bez słowa wysiadam z samochodu, po czym go zamykam. Środkowy łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w stronę swojego auta, do którego po chwili wsiadamy, by kilka minut później wysiąść pod jedną z rzeszowskich restauracji. Cały czas milcząc siadamy przy jednym ze stolików. 
-Nie pomyliłem się, prawda ?-pyta uśmiechnięty po złożeniu zamówienia. W odpowiedzi kiwam tylko głową.- Dlaczego zerwałaś kontakt ? 
-A po co mieliśmy go utrzymywać ? Spełniłeś swoją misję-wzruszam ramionami wlepiając wzrok w płonącą świeczkę na stoliku. 
-Moją misję ? 
-Kolejny dobroduszny sportowiec pomagający zwykłym śmiertelnikom. Przyjechałeś, pogadałeś, było miło. 
-Czyli uważasz, że robiłem to dla podbudowania mojego ego ? 
-Mniej więcej. Oczywiście za wszystko dziękuje, rozmowy z tobą bardzo mi pomogły, ale Piotrek nie oszukujmy się. Znasz mnie bardzo dobrze, dużo o mnie wiesz, więc nawet nie rozśmieszaj mnie mówiąc, że chciałbyś mieć w gronie znajomych kogoś takiego, jak ja-westchnęłam patrząc mu w oczy. Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Zawsze uwielbiałam gapić się w jego oczy zatracając się w błękicie jego tęczówek. Tęskniłam za tym. Tęskniłam za nim. Próbowałam się do niego nie przywiązywać, przecież wiedziałam, że po odwyku nasza znajomość się skończy. On zapomni o mnie,  a ja przestanę o nim myśleć. Prawi się udało. 
-Próbowałem się z tobą skontaktować, ale nie odbierałaś, potem zmieniłaś numer, a te wredne baby nie chciały dać mi twojego adresu. Stęskniłem się za tobą Iguana. 
-Nienawidziłam, jak tak do mnie mówiłeś i to się nie zmieniło. 
-Uwielbiałem, jak się tak słodko denerwowałaś i to się nie zmieniło -uśmiechnęliśmy się do siebie, a po chwili niska szatynka przyniosła do naszego stolika zamówione potrawy. Zaczęliśmy jeść w ciszy, co chwile posyłając sobie krótkie spojrzenia. 
-Czym się teraz zajmujesz ? 
-Dostałam pracę w czasopiśmie sportowym jako fotograf. Mieszkam w Bełchatowie, studiuje, jakoś leci. 
-Masz kogoś ? 
-Taa…- westchnęłam przyglądając się mojemu talerzowi. Zbyt przekonująco to to nie zabrzmiało. Piotrek patrzył na mnie pytającym wzrokiem.- No mówię, że mam. Nawet się znacie. 
-Intrygujesz -Pit uniósł brew do góry i zawadiacko się uśmiechnął. Potargane włosy tylko dodawały mu uroku, a jego błękitne oczy były pełne blasku.
-A ty kogoś masz ? 
-Owszem -Pit szeroko się uśmiechnął, co udzieliło się także mi. Dzięki kolacji z Pitem zapomniałam o całej sytuacji z Maćkiem, aż do momentu, w którym mój telefon ponownie zaczął dzwonić. Niechętnie wyciągnęłam go z kieszeni moich spodni i wcisnęłam zieloną słuchawkę. 
-{Nareszcie odebrałaś ! Martwiłem się.} 
-Nie panikuj, przecież wysłałam ci smsa, że u mnie wszystko w porządku - mówiłam najbardziej obojętnym głosem, na jaki potrafiłam się zdobyć. 
-{Za ile będziesz ?} 
-Kto powiedział, że dzisiaj wracam ? Zostaję na noc w Rzeszowie. Zaproś sobie Martynkę żeby ci się lepiej spało, aczkolwiek myślę, że lepiej wykorzystacie ten czas. 
-{Iga przestań. Potrzebowałem rozmowy, a myślałem, że Karol będzie u niej siedział, więc tam pojechałem. Wyszło, jak wyszło, przepraszam cię za to, ale do jasnej cholery ja cię nie zdradziłem !} 
-Nie unoś się tak. 
-{Teraz to wszystko tak będzie wyglądać ? Tak będziemy ze sobą rozmawiać ? Iga proszę cię uwierz mi wreszcie !} 
-Maciek, to nie jest rozmowa na telefon. Będę w domu jutro wieczorem, pa - zakończyłam połączenie, jak najszybciej, kiedy mój głos zaczął się łamać. Piotrek wlepia we mnie swoje zdziwione spojrzenie.- Co ? 
-Muzaj ?-Przytaknęłam tylko głową.- Widzę, że świata poza sobą nie widzicie. 
-Zjadłeś już ? Podrzucisz mnie pod halę ?-lekceważę jego docinki i szybko wychodzę z restauracji. Wsiadamy do samochodu Pita i rozmawiając o pierdołach jedziemy na parking Podpromia. 
-Dziękuje za miły wieczór panie Nowakowski -szczerzę się w jego kierunku otwierając moje audi. 
-Wieczór faktycznie był miły, ale przed nami jeszcze cała noc -środkowy łapie mnie za rękę, gdy chcę wsiąść do audi i patrzy na mnie z cwaniackim uśmieszkiem. 
-Macie w Rzeszowie jakieś warte odwiedzenia kluby ? 
-Oczywiście ! W jakim hotelu masz zakwaterowanie ? 
-Blue Diamond. 
-Masz być gotowa za pół godziny. Zbiorę chłopaków i będziemy czekać pod hotelem -Piotrek całuje mnie w policzek na pożegnanie i wsiada do swojego auta, a ja zadowolona idę w jego ślady i ruszam w kierunku hotelu. 

-…ale taka dupa człowieku no mówię ci ! Śliczna czarnulka taka !-słyszę głos Bika wychodzącego razem z Hebdą, Boćkiem, Januszem i Piechockim ze stołówki.-Już miałem zagadać, wiesz jakiś bajer dobry i już by moja była, ale patrzę, a do niej Nowakowski podchodzi ! No człowieku taka szansa była !- opowieści Bika towarzyszą emocje, jak przy zbieraniu porzeczek.-No, mówię wam chłopaki. Po meczu ją gdzieś zabrał, widziałem, jak razem gdzieś jechali. A taki cichy niby !- nie mogę wytrzymać i wybucham śmiechem uświadamiając sobie, że Jakub mówi o mnie. 
-Ty, Kuba !Opanuj emocje, bo ta twoja panna stoi przy recepcji i się z ciebie nabija -udziela się Hebda, a po chwili wszyscy śmiejemy się z uciekającego Jakuba. 
-Przestraszyłaś chłopaka !-krzyczy z wyrzutem Bociek i razem z chłopakami podchodzą do mnie. Grzeczne powitanie i chwila rozmowy w końcu doprowadza do tego, że zapraszam ich na wspólny wypad do klubu. 
-Kubę też zgarnijcie i za pół godziny widzę was przed hotelem -oznajmiam wchodząc do windy. Szybkim krokiem wchodzę do pokoju numer trzydzieści i od razu wskakuje pod prysznic. Po kilku minutach spędzonych w kabinie suszę włosy, robię delikatny makijaż i wyrzucam wszystkie ubrania z mojej walizki w poszukiwaniu czegoś, co nadaje się na wypad do klubu. Na szczęście moje przeczucie podczas pakowania, że spódniczka może się przydać sprawdziło się i w końcu znajduję odpowiedni strój. Po kilku minutach ostatnich poprawek schodzę na dół i przez ogromne, oszklone drzwi widzę grupkę olbrzymów. Z uśmiechem na twarzy idę w ich kierunku dopingowana głośnymi gwizdami. 
-Jak dzieci !- krzyczę podchodząc do siatkarzy. 
___________
Hej :) Tylko ja już tęsknię za meczami +Ligii ? :( Pocieszam się, że za 36 dni zaczynamy sezon reprezentacyjny ! :D Chociaż, jak dla mnie to o 36 dni za późno ;) 
Czytasz ? Komentuj :) 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 16.


-Znowu to samo..- wzdycha zrezygnowany Maciek przyglądając mi się, jak pakuje ubrania do fioletowej walizki. Jest piątek, a ja jak zwykle od kilku tygodni zbieram swoje rzeczy i pakuje do walizki, której ostatnio używam, co tydzień. Odkąd mam pracę, nie mam czasu na nic. W weekendy jestem na meczach, kiedy wracam wybieram zdjęcia i zajmuje się ich obróbką, od poniedziałku do piątku wykłady, a w piątek szykowanie się do kolejnych wykładów i tak w kółko. Gazeta okazała się wielkim sukcesem i sprzedaje się w kilku tysiącach egzemplarzy, dlatego praca jest przyjemna, wszyscy w redakcji starają się, aby było jeszcze lepiej. Na uczelni panuje gorący okres, ciągle organizowane są jakieś sesje, wykłady, zaliczenia, czyli masa pracy. Oboje z Maćkiem nie mamy już tak wiele czasu na to, aby razem spędzić kilka chwil. Widujemy się w biegu, gdy ja wracam do domu on biegnie na trening, nadal gra w podstawowej szóstce Skry, ponieważ kontuzja Alka okazała się jeszcze poważniejsza niż się na początku wydawało. 
-Jak trening ?-mam nadzieję, że odpuści sobie robienie mi jakiś wyrzutów i chociaż tego wieczoru unikniemy zbędnych kłótni. 
-Trening, jak trening. Nie udawaj, że cię to interesuje.- wzrusza obojętnie ramionami. 
-Słucham ?- patrzę na niego zdziwiona i mam nadzieję, że się tylko przesłyszałam. 
-Oprócz pracy już nic cię nie interesuje. Ciągle siedzisz z aparatem na hali, albo na uczelni, a dla mnie kompletnie nie masz czasu. 
-Dobrze wiesz, że to nie prawda. Przecież się staram, ale zrozum mnie dopiero zaczynam i chcę być jak najlepsza. Spełniam swoje marzenia i chciałabym żebyś mnie wspierał, a nie robił mi wyrzuty ! 
-A może znajdziesz pięć minut i pomyślisz o tym, co ja czuję ?!- krzyczy zdenerwowany i szybko wychodzi z garderoby, po czym słyszę głośne trzaśnięcie drzwi frontowych. Równie zdenerwowana rzucam kosmetyczką, którą akurat mam w ręce i bezwładnie zsuwam się po szafie. Zaciskam zęby ze złości, a po moich policzkach płyną łzy. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Znowu kłócimy się zamiast spędzić razem miły wieczór, znowu zamiast spokojnie porozmawiać o naszych uczuciach drzemy się na siebie nawet nie do końca wiedząc o co nam chodzi. Kilka tygodni temu świata poza sobą nie widzieliśmy, nie było mowy o jakiś większych kłótniach, a teraz każda nasza rozmowa kończy się ostrą wymianą zdań. Tak szybko dopadł nas kryzys, czy może do siebie nie pasujemy ? Dlaczego nie potrafimy się wspierać ? Dlaczego ciągle szukamy dziury w całym ? A może faktycznie praca za bardzo mnie pochłonęła i przestałam myśleć o Maćku ? 
W mojej głowie kłębią się przeróżne myśli. Nie umiem odpowiedzieć sobie na pytania, które sama zadałam. Nie umiem stwierdzić czego tak naprawdę chcę. Nie potrafię zrozumieć, co zrobiłam źle. Nadal  mocno zdenerwowana wstaję z podłogi i kończę pakowanie, co chwilę wycierając mokre od łez policzki. W końcu stawiam w koncie wypchaną po brzegi walizkę i idę pod prysznic. Gorąca woda parzy moje ciało, a ja, naiwna mam nadzieję, że usunie mi z pamięci cały ten dzień, tą kłótnię. Po kilku minutach wychodzę z kabiny, ubieram dresy i czarną bokserkę, a włosy wiąże  w wysokiego kucyka. Ogarnięta idę do kuchni i robię sobie kakao z dużą ilością bitej śmietany, po czym siadam na kanapie i szczelnie opatulam się kocem. Siedzę w ciemnym salonie tępo wpatrując się w okno. Patrzę na jeżdżące po drodze samochodach i ludzi, którzy beztrosko przemierzają bełchatowskie chodniki. Po głowie krążyły mi wspomnienia, kiedy po odwyku, w podobnej aranżacji spędzałam wieczory z Adamem. Krok po kroku opowiadałam mu, co się ze  mną działo, nie hamowałam łez, mówiłam mu wszystko, o ćpaniu, o Flo. Ryczałam i pytałam Boga, dlaczego musiał zabrać mi Floriana, dlaczego musiałam tyle wycierpieć, a Adam zawsze w takich momentach mówił, że wszystko ma jakiś sens. Wierzyłam mu. Sama próbowałam wmówić sobie, że to wszystko, co mnie spotkało, spotkało mnie z jakiegoś powodu. Teraz wiem, iż dzięki temu jestem silniejsza i bogatsza o różne doświadczenia, ale wiem też, że to nie prawda. Nie wszystko ma sens. Jest  tyle par, które powinny być razem, ale nie są, tyle zajebiście dobrych i porządnych osób spędzających samotnie kolejne wieczory, tylu zajebistych ludzi męczących się z chujowymi czy patologicznymi rodzinami, wreszcie tylu skurwieli mających kwitnące życie towarzyskie i kogoś kto naprawdę ich kocha, to pokazuje, że nie wszystko ma sens. 
Po chwili usłyszałam w mieszkaniu dźwięk dzwonka. Czyżby Maciek zapomniał kluczy ? Niechętnie zwlekłam się z kanapy i poszłam w kierunku drzwi. Kiedy je otworzyłam ujrzałam przed sobą Karola. 
-Kłosu ? Ty pewnie do Maćka. Nie ma go.- wzruszyłam ramionami i oparłam się o drzwi.  
-Wiem.- przesunął mnie i wszedł do mieszkania. Zdezorientowana poczłapałam za nim. 
-Skąd wiesz ?- pytam siadając na kanapie obok Karola. 
-Miałem się dzisiaj spotkać z Martyną, ale dostałem od niej smsa, że nie możemy się spotkać, bo musi pomóc Maćkowi. Stwierdziłem, że skoro on potrzebuje pomocy, to ty pewnie też, więc JESTEM.-mówi podkreślając ostatnie słowo. 
-Dlaczego pojechał do niej, a nie do ciebie ? 
-Nie wiem, chyba się polubili… 
-No kurwa zajebiście.- westchnęłam zrezygnowana i ukryłam twarz w dłoniach.- Ciebie to nie wkurwia ? 
-Przyjaźnią się.-mówi obojętnie.- Poza tym mój związek z Martyną to już tylko kwestia czasu.- dodaje, a ja patrzę na niego zdziwiona. Jego oczy nie mają tego blasku, co zwykle, dominuje w nich smutek. Niewiele myśląc siadam jeszcze bliżej i mocno go przytulam. 
-Kakao żeby rozmowa się lepiej kleiła ?- unoszę lekko kącik ust i kieruję się do kuchni. Szybko robię dwa duże kaka z podwójną dawką bitej śmietany i z dwoma kubkami wracam na kanapę. 
-Dlaczego ?- pytam zanurzając usta w gorącym napoju, a Karol od razu wie o co chodzi. 
-Nie układa nam się, nie pasujemy do siebie. Walczyłem, ale to nie przynosiło efektów, a ja nie mam na to już ani siły, ani ochoty.
-Jesteś pewien ? Może to przejściowe. 
-Nie. Nie dobraliśmy się, tak się nie da na dłuższą metę.- zapadła niezręczna cisza. Nigdy nie umiałam doradzać ludziom, tego niestety nie da się nauczyć.- Głupie uczucie, gdy wiesz, że Twój związek się rozpada, miłość gaśnie, a ty nie masz ochoty o to walczyć.-unosi delikatnie kącik ust do góry, a po chwili spogląda na mnie.- Ale co z wami ? Przecież wy się kochacie, to widać. 
-Nie umiemy ze sobą rozmawiać, a oboje ciągle mamy do siebie jakieś pretensje. Kłócimy się o wszystko, co się da.-wbiłam wzrok w podłogę, a do moich oczu napływały łzy.-Ciągle ma pretensje o moją pracę, a przecież ja nie robię mu wyrzutów z powodu treningów. 
-Jak dzieci.-westchnął Karol.-Porozmawiajcie ze sobą na spokojnie, raz, a porządnie. Maciek cię kocha i nie chcę się tobą dzielić, a musi i to z twoją pracą. Może jest po prostu zazdrosny ? Zazdrość to strach przed utratą bliskiej osoby, pokaż mu, że nie musi się bać.- Kłosu posłał mi ciepły uśmiech. Kilka prostych słów, a ja już mam nowy plan i wiem, że mi się uda. Znowu jestem pełna wiary w siebie. Wiary i nadziei. 
-Mogę ci coś powiedzieć, tak po przyjacielsku ?-spojrzałam mu w oczy, a on skinął głową.- Uwielbiam cię Kłosu.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy i po raz kolejny tego wieczoru mocno go przytuliłam. 
-Też cię uwielbiam Iguś. Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.- Objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.- Macie jakieś ciekawe filmy ? Może coś obejrzymy ? 
-Pewnie.-zwlekłam się z kanapy i zaczęłam szukać czegoś ciekawego. 

Obudził mnie mój bezlitosny budzik. Zaspana przetarłam oczy, wstałam i dopiero teraz zauważyłam, że obok nie ma Maćka. Zerknęłam na telefon - żadnej wiadomości. Zmartwiona idę do łazienki i biorę szybki prysznic, suszę włosy i wiążę je w koczka na czubku głowy, podkreślam oczy eyelinerem i ubieram się. Gotowa idę do kuchni, jem szybkie śniadanie i pije kawę co chwilę zerkając na telefon w oczekiwaniu na jakąkolwiek wiadomość od Maćka. Kilka minut po szóstej zabieram walizkę, ubieram kurtkę, zakluczam mieszkanie i schodzę na parking. Wychodząc z bloku mijam się z Maćkiem. 
-Już jedziesz ?-pyta przeczesując ręką swoje włosy. 
-Dopiero wracasz ?- pytam z ironią  w głosie. 
-Zasiedziałem się u kumpla, trochę wypiłem. Nie było sensu wracać.- wzrusza ramionami i wbija wzrok w chodnik. Dobrze wiem, że kłamie. 
-Martyna zmieniła płeć?- prycham i widzę, że Maciek jest zdziwiony.-Sorry, ale się śpieszę.-szybkim krokiem go wymijam i idę w stronę audi.-Powodzenia na meczu.-krzyczę wsiadając do samochodu. Zdenerwowana włączam muzykę i z piskiem opon ruszam w podróż do Muszyny.  
Jeszcze godzina do meczu, a ja właśnie wjeżdżam do Muszyny. Zatrzymuje się w centrum i zastanawiam, co dalej robić. W końcu zdecydowałam się na obiad, więc weszłam do jednej z knajpek i zamówiłam spaghetti. Siedząc przy stoliku wyjmuję z torby telefon, który był wyciszony na czas drogi. Piętnaście nieodebranych połączeń od Maćka. Uśmiecham się i z powrotem wrzucam komórkę do torby. Szybko jem obiad i jadę na halę gdzie trwa już rozgrzewka dziewczyn z Muszyny i Wrocławia. 
Mecz skończył się szybkim trzy zero dla Muszynianek, MVP spotkania została Anna Werblińska. Zadowolona, że mam więcej czasu na podróż do Rzeszowa niż się spodziewałam wsiadam do samochodu i ruszam w drogę. 

Zostało pół godziny do meczu. Wchodzę do hali i od razu słyszę śpiew kibiców. Atmosfera od razu mi się udziela i zaczynam nucić pod nosem przyśpiewki Resovii. Na parkiecie rozgrzewają się już gracze z Rzeszowa i Częstochowy, od razu wyjmuję z torby lustrzankę i zabieram się do pracy. Kilka minut przed pierwszym gwizdkiem trenerzy przywołują do siebie graczy i udzielają im ostatnich wskazówek. Podchodzę bliżej, a po chwili moje pole widzenia zasłania jeden z wielkoludów ubrany w pasiak. 
-My się chyba znamy…- olbrzym zaczyna mi się przyglądać. 
-Chyba mnie z kimś pomyliłeś.-próbuje go wyminąć, ale mi nie pozwala. 
-Nie jesteś przypadkiem… 
-Człowieku chodź szybko ! Nie czas na wyrywanie panienek!- podbiega do niego Bartman i ciągnie w kierunku boiska, a ja w duchu mu za to dziękuje. 
____________________________
Hej ;) Szczęśliwi po finałowym meczu PlusLigii ? Ja bardzo ! :)) Od wczoraj chodzę uśmiechnięta i śpiewam ''mistrz, mistrz Resovia'' :D Super ! ^^ O 20. wszyscy trzymamy kciuki za kadetów ;D A już niedługo nasz wyczekiwany sezon reprezentacyjny :)) Aż się morda cieszy ;p 

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 15.


Jestem głodna, więc zjeżdżam na najbliższą stację paliw. Zaraz za mną zjeżdża czarne BMW, które jedzie za mną już od Warszawy. Nie zwracam na to jednak większej uwagi i idę kupić sobie hot-doga i kawę. Płace i wsiadam do samochodu, żeby w spokoju zjeść, ale przypominam sobie o telefonach Maćka, więc wyjmuje komórkę i szukam jego numeru na liście kontaktów. Po kilku sekundach słyszę głos Muzaja. 
-No nareszcie się odezwałaś ! 
-Dzwoniłam wcześniej, ale ty nie odbierałeś.-mówię obojętnie biorąc do ust kolejną dawkę kofeiny. 
-Wyobraź sobie, że ja też próbowałem się dodzwonić, już myślałem, że coś ci się stało.
-Spokojnie, wszystko u mnie dobrze. Mam tą pracę ! -mój głos od razu przybiera weselszy ton, gdy o tym mówię. 
-Przecież to było pewne!- zaczyna się śmiać. 
-Oj tam. Ja uwierzyłam dopiero, kiedy podpisałam umowę. 
-A gdzie teraz jest moja wspaniała pani fotograf ? 
-Na stacji paliw, do Bełchatowa zostało mi jeszcze jakieś półtorej godzinki drogi. A ty gdzie się szlajasz ? 
-Gramy w ping-ponga na hali z Karolem, Zatim i Martyną.
-Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Mam dla ciebie  niezłego newsów, ale wszystko opowiem ci dopiero w domu. 
-Mam się bać ?- w głosie Maćka już czuć nutkę strachu. 
-Tak, albo… albo nie. W sumie to zależy jakie masz podejście..- a niech się trochę pomartwi. 
-Iga…
-Wszystkiego dowiesz się za jakieś dwie godzinki. Całuje, pa.- cmoknęłam do słuchawki i szybko zakończyłam połączenie. Wrzuciłam kubeczek po kawie do kosza, znowu wsiadłam do samochodu i ponownie ruszyłam w drogę, a zaraz za mną czarne BMW. Przemierzałam kolejne kilometry, a niedaleko mnie wciąż jechał tamten samochód. Co chwilę nerwowo zerkam w lusterko i wciąż go widzę. Kierowca jest wysoki, dobrze zbudowany, łysy, nie wygląda zbyt przyjaźnie, a moja intuicja mówi mi, że to wcale nie zbieg okoliczności, że wciąż za mną jedzie. W końcu wjeżdżam do Bełchatowa i odruchowo kieruję się na osiedle Maćka, a nie Adama. Parkuje pod blokiem, wysiadam z samochodu i rozglądam się na boki, aż w końcu dostrzegam czarne BMW kilkanaście metrów dalej. Serce zaczyna bić szybciej. Sprawnym ruchem wyjmuję torbę z samochodu, zamykam go i jak najprędzej przemierzam dystans z parkingu do windy. Znowu jest tak samo, znowu się boję, a przecież przed tym uciekałam ze stolicy. To musi być przypadek, może facet jest z Bełchatowa i po prostu w tym samym czasie, co ja wracał z jakiegoś spotkania z Warszawy ? Może w tym samym czasie, co ja zrobił się głodny i zjechał na stację ? Przecież to wszystko jest możliwe, prawda ? 
*
-A jakiego masz dla mnie newsa ?- pyta Maciek siadając na kanapie z lampką czerwonego wina w ręce. 
-Już się nie boisz ?- nutka ironii w moim głosie zbija go z tropu. 
-Iga kocham cię. Chcę być z tobą mimo wszystko i na przekór.- patrzy mi głęboko w oczy.- Damy radę, razem pokonamy przeszkody. Uda nam się, nie zostawię cię.- kończąc Kładnie swoją dłoń na moim brzuchu, a ja patrzę na niego kompletnie zdezorientowana. 
-Ja pierdole ! - strącam dłoń Maćka.- Nie jestem w ciąży Pierdoło ! 
-Jak nie ? -czyżby był, aż tak pewny wpadki ? 
-No nie ! Co ty myślisz, że jak mówię o newsie to od razu musi chodzić o ciążę ? 
-Bo ten… W filmach tak jest zawsze.- słaby argument, aczkolwiek zawsze to coś. 
-W polskich na pewno.-wzdycham zrezygnowana. 
-Jak nie ciąża, to co ? 
-A bo widzisz -od razu się ożywiam.- Stwierdziłam, że skoro już jestem w Warszawie, to trzeba zajrzeć na cmentarz i jak byłam na grobie Flo.. 
-CO ?- miło, że dał mi dokończyć. Swoją drogą jeszcze u nikogo nie widziałam tak wielkich oczu. 
-No co ? 
-Czyim grobie ? 
-Flo.- mówię beznamiętnie i spuszczam wzrok. Dlaczego zawsze na myśl o nim mam łzy w oczach ? 
-Po tym wszystkim ty chodzisz na jego grób ? A jakbyś spotkała tam któregoś z tych warszawskich pojebańców, to co byś zrobiła ? 
-Maciek, weź się uspokój. To jest cmentarz, a mogę się założyć, że oni wszyscy już zapomnieli, że kiedyś żył sobie taki ktoś. Poza tym, co w tym dziwnego, że odwiedzam jego grób ? To był mój chłopak, spędziłam z nim piękne chwile w moim życiu, a to jakie zakończenie miała nasza historia to wina narkotyków, nie Flo! 
-Oczywiście.-prycha Maciek i opróżnia kolejną lampkę wina. 
-Mogę dokończyć ? -kiwa twierdząco głową.- I jak byłam przy grobie Flo to podszedł do mnie… Kacper ! 
-A ten co tam znowu robił ? -wygląda na bardzo zadowolonego. Nie mogą się polubić ? Przecież byłoby prościej dla wszystkich. 
-No właśnie o to chodzi, że Kacper przyszedł odwiedzić grób swojego brata, ogarniasz ? Puenta jest taka, iż Kacper jest bratem bliźniakiem Flo ! 
-Jakim cudem kurwa ? -patrząc na minę Maćka mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Oczy jak pięć złoty, usta otwarte ze zdziwienia, a uroku dodają jeszcze poczochrane włosy i rumieńce spowodowane promilami we krwi. 
-Dopiero myślałeś, że jestem w ciąży, a teraz nie wiesz jak się dzieci robi ?- teatralnie przewróciłam oczami i czekałam na reakcję Maćka. 
-Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Przez tak długi czas nie poznałaś jego rodziny ? 
-Twojej też nie znam. Kiedy byłam z Flo ich rodzina przechodziła mały kryzys. Rodzice chcieli wziąć rozwód, więc ich ojciec przeprowadził się do Gdańska i tam pracował w jakiejś firmie, a matka została w Warszawie. Kacper i ich siostra stwierdzili, że chcą mieszkać nad morzem u ojca, dlatego jakoś na początku wakacji się tam przeprowadzili, a Flo zrobił bunt i stwierdził, że nie ma zamiaru po tylu latach nigdzie się przeprowadzać, więc został z matką. Kacpra nigdy wcześniej nie poznałam, bo chodził do innej szkoły, sama nie wiem czemu, a Kinga jest kilka lat młodsza i jakoś tak nigdy nie było okazji.- wzruszałam ramionami i upiłam trochę wina. 
-I naprawdę przez cały ten czas odkąd znasz Kacpra nie zauważyłaś żadnego podobieństwa ? 
-Nie do końca. Flo zawsze miał krótkie włosy, chodził ubrany w dres, miał dołeczki w policzkach i całkiem inny uśmiech niż Kacper. Podobieństwo widziałam tylko w oczach, ale stwierdziłam, że jestem po prostu przewrażliwiona.  
-No to nieźle.- westchnął po czym włączył telewizję. Opieram głowę i tępo wpatruję się w ekran. W głowie wciąż krążą mi te same myśli, co na cmentarzu. Dlaczego po takim długim czasie nadal tak często o nim myślę ? Dlaczego nie potrafię zapomnieć ? Jak to się dzieje, że po tym wszystkim wciąż za nim tęsknie ? Prawdziwa miłość wszystko wybaczy. Dlatego ? Skoro to była prawdziwa miłość, to jak wytłumaczyć, to co czuje do Maćka ? Kocham go, jestem tego pewna, to z nim chcę teraz dzielić każdy dzień, obok niego zasypiać i przy jego boku się budzić. Tak jak kiedyś  przy Flo… KONIEC. Nie ma Flo ! Czas przestać o nim myśleć, czas przestać porównywać Maćka do niego, czas przestać rozpamiętywać. Najwyższa pora zacząć żyć tym, co mam teraz i z tymi ludźmi, którzy teraz mnie otaczają. Nie mogę tego zaprzepaścić. Znów mam nowy plan i znów jestem pełna energii, aby go spełniać. Wierzę w siebie, a to nowość. 

Środa. Jestem padnięta po bardzo ciężkim dniu na uczelni i jedyne o czym teraz marzę to długa, gorąca kąpiel i sen. Powoli wysiadam z samochodu i wolnym krokiem idę w kierunku bloku, kiedy zaczyna dzwonić mój telefon. Szybko wyjmuje go z kieszeni spodni i odbieram nie patrząc nawet kto próbuje się ze mną skontaktować. 
-Hej Słońce !- od razu wiem, że to Maciek. 
-No cześć, cześć.-mówię bez zbędnych emocji i wsiadam do windy. 
-Co ty taka smętna ? Słuchaj, mam prośbę -nie czeka nawet na odpowiedź.- Mogłabyś podrzucić mi na halę moją książeczkę zdrowia ? Zapomniałem, że Tomek ma dzisiaj uzupełniać jakieś papierki i nie wziąłem. 
-Kurde Maciek, nie możesz sam po nie podjechać ?- mówię zdenerwowana, bo wiem, że i tak będę musiała jechać do Energii. 
-Wynagrodzę ci to Iguś.- mówi kusząco i już widzę ten jego cwaniaczki uśmieszek.
-Dobra. Gdzie jest ? -znowu ukazuje się mój brak jakiejkolwiek asertywności. 
-W komodzie w salonie, kocham cię, pa.- szybko się rozłączył, a ja wolnym krokiem weszłam do mieszkania i wyjęłam z komody książeczkę Maćka. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że wezmę jeszcze szybki prysznic. Wchodzę do łazienki, zrzucam niewygodne ubrania i wchodzę pod prysznic. Pozwalam, aby gorąca woda parzyła moje ciało i wierzę, że dzięki temu zmywam z siebie także zmęczenie i złość. Po kilku minutach wychodzę, poprawiam makijaż, wiążę włosy w kucyka i ubieram się. Kiedy wychodzę z mieszkania mam już o wiele lepszy humor niż wcześniej. Wsiadam do audi i jadę pod halę, a gdy jestem na miejscu zdzwonię do Maćka. 
-Jestem przy wejściu. 
-No to wchodź.-odpowiada roześmiany Maciek. 
-Nie możesz sam przyjść sobie po tą książeczkę ? 
-Jak pokażesz panu Jankowi z czym przychodzisz, to wpuści cię bez problemu.- szybko się rozłącza. Klnę cicho pod nosem i zamykam samochód, moje popołudniowe plany poszły się… przejść. Na halę wchodzę bez większych problemów, idę długim korytarzem <i o dziwo> nie słyszę dźwięku odbijanych piłek i pisku butów. Dopiero, gdy otwieram drzwi słyszę wielki wrzask :  “GRATULUJEMY” i widzę wszystkich Skrzatów, ich kobiety, Adama i Weronikę. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech i biegnę w ich stronę, aby wszystkich po kolei wyściskać. Wszyscy mi gratulują zdobycia mojej wymarzonej posady, a po chwili na halę wchodzi Paulina z wielkim tortem. 
-Jesteście niesamowici !- mówię przełykając ostatni kawałek tortu.- Naprawdę chciało wam się robić takie zamieszanie z powodu mojej pracy ? 
-No wiesz, pierwsza praca jest zawsze wielkim osiągnięciem, poza tym taka o jakiej zawsze się marzy to już w ogóle szczyt.- odzywa się Mariusz.- Poza tym uwielbiamy cię, Mała !-czochra moje włosy, a ja szczerzę się w jego kierunku. 
-A tak całkiem serio to była dobra wymówka żeby wymigać się od treningu.-mówi Kłosu z buzią pełną bitej śmietany, a wszyscy wybuchają śmiechem. 
-Korzystając z okazji - Adam bierze Weronikę za rękę i stają naprzeciwko nas.- Chcieliśmy uprzedzić was, abyście rezerwowali sobie sobotę dwudziestego siódmego kwietnia, bo będzie to dzień, w którym powiemy sobie sakramentalne ‘tak’.- mówi z powagą, chociaż na koniec i tak wybucha śmiechem. 
-Nie można po prostu powiedzieć, że zapraszacie nas na ślub ?-Winiar przewraca teatralnie oczami, a reszta zaczyna bić brawo dla przyszłej młodej pary. Jestem szczęśliwa, że Adam wreszcie znalazł właściwą dziewczynę. Ze szczęścia rzucam się na Adama w skutek czego oboje lądujemy na podłodze. 
-Mam nadzieję, że to ta właściwa i teraz będziesz w pełni szczęśliwy.-nachylam się nad Adamem i szepczę mu do ucha po czym całuje w policzek i mocno przytulam.
-Ej, Wojciechowscy ! Ostrzegam, że w Polsce TO jest karalne !-krzyczy Plina i wskazuje na nas palcem. Oboje zaczynamy się śmiać i wracamy do normalnych pozycji. 
Na hali siedzieliśmy do 20. spędzając czas w bardzo miłej atmosferze. Większość czasu gadałam z Agnieszką, dziewczyną Zatiego, z którą bardzo się polubiłyśmy. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o Skrzatach, np. Zati na ostatnim zgrupowaniu kadry przegrał zakład z Winiarem i musiał powiedzieć Anastasiemu, że nie może iść na trening, bo ma okres. Aleks zawsze na mecze zabiera ze sobą maskotkę Garfielda, a  Woicki panicznie boi się karawanów, bo kiedy był mały jeden z nich przejechał na jego oczach bezbronną dżdżownicę. Kiedy po dwudziestej jedna z pań sprzątaczek poprosiła o opuszczenie hali, pomogłam posprzątać dziewczyną po ‘imprezie’, a po skończeniu razem z Maćkiem wyszliśmy z Energii. 
-To był twój pomysł ? 
-Nie, ale i tak nie wydam, który z nas na to wpadł.- wystawił język w moim kierunku. 
Idąc w kierunku mojego samochodu zauważyłam stojące z zapalonymi światłami czarne BMW. Wystraszona zaczęłam przyglądać się kierowcy i od razu stwierdziłam, że to ten sam facet, który jechał za mną z Warszawy. Również mi się przyglądał i w momencie gdy nasze spojrzenia się spotkały posłał mi cwaniaczki uśmieszek. Mocniej ścisnęłam dłoń Maćka. 
-Co jest ?-spytal zdziwiony. 
-Nic. Zimno mi, chodźmy trochę szybciej.-posłałam mu wymuszony uśmiech i przyspieszyłam kroku. 
_______________________________
Hej :) Bardzo, ale to bardzo bardzo przepraszam was za nijakość tego rozdziału :( Męczyłam się z nim kilka dni i nadal nie jestem w pełni zadowolona z efektu końcowego ;/ Moja wena znów uciekła, chyba mnie nie lubi :( Mam jednak nadzieję, że niedługo wróci i następny rozdział będzie lepszy. Przy okazji uprzedzam, że w następnym rozdziale przyspieszymy trochę akcję i pójdziemy miesiąc, może dwa wprzód :) A następny powinien być w weekend ;) 
Poza tym niecierpliwie czekam na sobotę i mecz Sovia-ZAKSA :)) Mam wielką nadzieję, że Resovii uda się wywalczyć złoto, ale oczekuje też meczu stojącego na dobrym poziomie i wielu emocji ;D I oczywiście jestem bardzo szczęśliwa z powodu brązu wędrującego do Jastrzębia i 10 Pucharu Polski dla Vive Targi Kielce ! Brawo ! A teraz kończę i lecę na halę, a potem uczyć się historii. Grr -.- 
Pozdrawiam ;* 

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 14.


Poniedziałek. Powoli wstaje, kieruję się do łazienki i rozpoczynam mój codzienny rytuał, czyli prysznic, suszenie i prostowanie włosów, makijaż, ubieranie się. Weszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie dla mnie i Maćka po czym usiadłam do stołu i zaczęłam pochłaniać swoją porcję. 
-Dzień dobry Kochanie.-powiedział Muzaj całując mnie w policzek. 
-Hej. Jak się spało ? 
-Świetnie. Zdenerwowana ? 
-Trochę.- poranne rozmowy nie należą do tych ulubionych, a szczególnie kiedy myślami jestem gdzie indziej. Ciągle myślę o tej pracy i o tym, czy aby na pewno ją dostanę. Po śniadaniu myję szybko zęby, schodzę na parking i wsiadam do mojego auta. Właściwie mogłabym jechać razem z Kacprem, ale postanowiłam, że przy okazji odwiedzę jeszcze rodziców. Włączam muzykę i ruszam w kierunku Wawy. 
Po około trzech godzinach wjeżdżam do Warszawy i kieruję się na ulicę Domaniewską. Po niecałej godzinie zatrzymuję się przed dosyć dużym budynkiem redakcji Przeglądu Sportowego. Przed budynkiem spotykam Kacpra z papierosem w dłoni. 
-Zdenerwowana ?-pyta gasząc szluga. 
-Odrobinkę. Chcę podpisać szybko tą umowę i być w stu procentach pewna, że mam tą robotę.
-Dobra, więc chodźmy.- otwiera przede mną drzwi i razem wchodzimy do środka. Młoda recepcjonistka pani Ula prowadzi nas przed gabinet dyrektora Uchańskiego, w którym jest również szef foto Pan Paweł. Witamy się i razem siadamy do dużego, okrągłego stołu. 
-Po pierwsze - zaczyna dyrektor - gratulujemy Państwu wygranej. Spośród tych kilku tysięcy, to Państwa zdjęcia podobaly nam się najbardziej, ale teraz przejdźmy do omawiania szczegółów. Oprócz Was zatrudniamy jeszcze dwóch, trochę bardziej doświadczonych siatkarzy, ponieważ razem z całym zarządem postanowiliśmy, że nasza gazeta będzie obejmować również mecze kobiet. W kioskach ukazywać będzie się w każdą środę, dlatego wybrane zdjęcia z meczy, na których byliście muszą być u szefa już w poniedziałek. Kolejną sprawą jest to, że w każdym numerze będą plakaty. Zdjęcia do nich również wybierzecie Wy. O meczach, na które macie jechać będziecie dowiadywać się zawsze na początku tygodnia. Oprócz Was na mecze będą jeździć również dziennikarze, ale nimi się nie przejmujcie. Koszt za paliwo będzie Wam zwracany, aparaty to Wasz wybór, bo jeśli chcecie możecie korzystać z tych redakcji, ale obawiam się, że nie są one wystarczające.-dyrektor położył przed nami umowy i długopisy.- Tutaj jest proponowana pensja- wskazał palcem na kartkę papieru.- Jeśli wszystko Wam odpowiada i nie macie zastrzeżeń to podpiszcie tu, tu i jeszcze tutaj.-Nasz nowy szef wskazał na kilka kolejnych miejsc. Szybko przejechałam wzrokiem po tekście, chwyciłam długopis i podpisałam się w wyznaczonych miejscach po czym pożegnałam się grzecznie i wyszłam z gabinetu szefa. Byłam szczęśliwa i w pełni usatysfakcjonowana, wszystko mi pasowało i nareszcie miałam moją wymarzoną pracę. Zawsze chciałam pracować w zawodzie fotografa, a już najbardziej sportowego, ale nawet w moich najskrytszych snach nie widziałam siebie w roli fotografa sportowego w siatkarskim czasopiśmie ! Marzenia się spełniają. 
-Hej!- tuż przy drzwiach usłyszałam głos Kacpra. 
-O ! Wszystko podpisane, współpracowniku ? - wyszczerzyłam się w jego kierunku. 
-Oczywiście współpracowniku.- Kacper odwzajemnił gest.- Może uczcimy jakoś nasz wspólny sukces ? 
-Przepraszam, ale nie dam rady. Skoro jestem już w Warszawie to chcę odwiedzić jeszcze rodziców. Zgadamy się jakoś w Bełchatowie, pa.- cmoknęłam przyjaciela w policzek i poszłam na parking. Wsiadłam do mojego audi i odjechałam spod budynku redakcji. 
*
Stoję przed furtką rodzinnego domu i nawet nie mam jak wejść do środka. Kluczy oczywiście nie zabrałam, a rodziców chyba nie ma w domu. No tak, mogłam się tego spodziewać, jak zwykle zapracowani. Na spotkanie z matką nie mam ochoty, ale tatę chętnie bym zobaczyła. Nagle zza domu widzę wyłaniającą się postać starszego mężczyzny. 
-Dzień dobry panie Albercie !- krzyknęłam w kierunku ogrodnika. Widząc mnie na jego twarzy od razu pojawia się uśmiech. 
-Witam panienkę ! A cóż nasza Igusia tu robi ? -jak zwykle miły i pozytywnie nastawiony. Zna mnie od malutkiego, zawsze wszystko mu mówiłam i pierwsze, co robiłam po szkole to rozmowa z panem Albertem. Zawsze był dla mnie niczym dziadek. 
-Chciałam zrobić tacie niespodziankę, ale widzę, że jego jak zwykle nie ma. 
-Pan Robert wyjechał wczoraj do Włoch w interesach, a matka panienki, jak zwykle w Anglii. 
-No tak, rozumiem. Trudno, odwiedzę ich przy innej okazji. 
-Tyle kilometrów panienka przyjechała i od razu odjeżdża ? 
-Niestety, ale muszę. Do widzenia panie Albercie.- pomachałam w kierunku staruszka i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam na zegarek i zadowolona stwierdziłam, że właściwie nie jest jeszcze tak późno. Uruchomiłam silnik i ruszyłam w kierunku najbliższej kwiaciarni, w której kupiłam dwie białe róże i jedną bladoróżową po czym znów ruszyłam w kierunku miejsca, w którym już tak dawno nie byłam. Nie miałam odwagi. 
Zaparkowałam auto i ruszyłam jedną z najlepiej znanych mi alejek. Tutaj, jak zwykle panuje niezwykły spokój, co chwilę zagłusza go tylko szum żwiru poruszającego się wraz z każdym moim krokiem. Po kilki minutach dochodzę do grobu Seby i Roxi. Kładę na obu białe róże i uśmiecham się delikatnie do zdjęć widniejących na ich pomniku. Roksana była śliczna, zawsze zazdrościłam jej bladej cery i pięknych, kręconych, blond włosów. Miała duże, brązowe oczy i zawsze mocno różowe usta. Uwielbiała chodzić w sukienkach i spódnicach, różniłyśmy się nie tylko wyglądem, ale także charakterem. Ona była zawsze spokojna, lubiła mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, ale kiedy sobie coś postanowiła to kombinowała tak długo, aż wreszcie udało jej się osiągnąć wyznaczony cel. Tak, jak ja kochała siatkówkę. Razem grałyśmy w klubie - ja na pozycji atakującej, a ona jako Libero. Sebastian był wysokim brunetem o cudownych, zielonych oczach. Zawsze ubrany w luźne, nie krępujące ruchów ciuchy, jak na prawdziwego skate przystało. W końcu uwielbił jeździć na desce, Roksana nie raz śmiała się, że swoją deskę kocha bardziej od niej. Byli wspaniałą parą, zanim się stoczyliśmy planowali razem wyjechać na studia do Wrocławia, zamieszkać razem, potem założyć rodzinę, mieć trzech synów. Tak cholernie mi ich brakuje. 
Po moim policzku spływa jedna, samotna łza. Szybko ją wycieram i ruszam dalej alejką, na końcu pod wielką wierzbą jest grób Floriana. Staję kilka metrów przed nim i stoję osłupiała, znów nie mam odwagi tam podejść. Powoli, małymi kroczkami pokonuje swoje granice i podchodzę bliżej. Na marmurowej płycie kładę bladoróżową różę, taką samo jak te, które dawał mi po każdej kłótni. Pamiętam, jak słodko denerwował się widząc smsy od moich kumpli i jak robił awantury, kiedy uśmiechałam się do jakiegoś kolesia. Pamiętam, jak zawsze krzyczał na mnie jak na małą dziewczynkę, a potem przytulał i za wszystko przepraszał. Pamiętam, jak zaciskał moją dłoń, gdy któryś  z jego kumpli na mnie patrzył. Pamiętam, jak pierwszy raz mnie przytulił, pocałował, jak pierwszy raz wylądowaliśmy w łóżku i jak pierwszy raz robiłam test ciążowy. Pamiętam, jak cholernie bałam się, że mogę mieć w sobie małego człowieczka i jak bardzo Flo mnie wtedy wspierał. Mówił, że damy radę i że jeśli okaże się, że będziemy mieli dziecko, to on chcę syna. Pamiętam, jak oboje ucieszyliśmy się, że to jednak fałszywy alarm i to, jak obiecałam mu, że jeszcze kiedyś urodzę mu syna. Pamiętam wszystkie wieczory i poranki spędzone razem z nim, to jak przechodził mnie dreszcz podczas jego dotyku. Uwielbiałam, kiedy szeptał mi do ucha, że mnie kocha. Zawsze był przy mnie, zawsze potrafił wysłuchać i pomóc. Chłopak, który na pozór był zwykłym skurwielem, bez serca, bez uczuć w środku był cholernie wrażliwy i tylko nieliczni mogli poznać go z tej drugiej, moim zdaniem, lepszej strony. Brakuje mi naszych wieczornych spacerów, pocałunków na dzień dobry i dobranoc, tego bezpieczeństwa, które miałam w jego ramionach, tego blasku jego oczu, jego cudownych perfum, zniewalającego uśmiechu i przeszywającego spojrzenia. Brakuje mi jego. Wreszcie umiem się do tego przyznać. Mimo, że teraz mam Maćka i wiem, że chcę z nim być, że go kocham, to jestem pewna, iż nigdy nie zapomnę o Florianie i tym co nas łączyło. Po prostu wiem, że on zawsze będzie w moim sercu.
Stałam przed jego grobem, z moich oczu płynęły łzy, a ja pustym wzrokiem wpatrywałam się w jego zdjęcie. Po chwili przeniosłam go na kilkanaście wyrytych na nagrobku liter. Dobrze znana mi data urodzenia, data śmierci, imię nazwisko… Nazwisko! Kiedyś znałam tylko jednego Mieleckiego, teraz jest jeszcze Kacper. Zbieżność nazwisk ? Raczej na pewno, chociaż… 
-Iga ? -znam ten głos. Nie muszę się odwracać, bo od razu wiem kto za mną stoi. - Co ty tu robisz ? 
-A ty ? - pytam i dopiero teraz na niego patrzę. 
-To grób mojego brata.- mówi smutnym głosem i spogląda na nagrobek. 
-Jak to brata ? - przecież to niemożliwe. To nie może być prawda. 
-Mówiłem ci, że miałem bliźniaka, który zmarł. Florian, to był mój brat. Podobni byliśmy tylko wyglądem, a i tak to nie bardzo. Charaktery całkiem inne.- unosi kącik ust do góry i spogląda na mnie.- Ale co ty tu robisz ? 
-Kacper… Florian to był mój chłopak.- po moich policzkach znów płyną łzy. Kacper nie zastanawia się długo, podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Nie wiem ile tak stoimy, ale kiedy w końcu się od siebie odrywamy w jego oczach również widzę łzy. 
-Też tak bardzo ci go brakuje.- pytam prawie szeptem. 
-Cholernie. 
Siadamy na ławeczce przy sąsiednim grobie i zaczynamy wspominać wszystkie historie związane z Flo. Kacper nie pyta o narkotyki, dobre wie, że to ja jestem tą brutalnie zgwałconą dziewczyną, o której pisały gazety. Wcześniej bałam się rozmowy o tym, co tak naprawdę czuję. Bałam się przyjść tutaj i spojrzeć na jego grób, tak samo jak bałam się przyznać, że mi go brakuje. Nie umiałam o tym rozmawiać, a teraz siedzę i opowiadam wszystko jego bratu. Może to dla mnie rodzaj pewnej terapii. Mogę z siebie wszystko wyrzucić i wiem, że Kacper zrozumie mnie jak nikt inny. Uświadamiam sobie, że tak naprawdę Floriana będzie mi brakować już zawsze, ale mimo wszystko muszę żyć dalej i szukać szczęścia. Dla niego. Jestem pewna, że patrzy na mnie z góry i jest dumny, że po tym wszystkim potrafiłam stanąć na nogi, znów zacząć normalnie żyć i cieszyć się każdym dniem. Wiem, że właśnie tego by chciał. 
-Jedź ostrożnie.- mówi Kacper i przytula mnie na pożegnanie. 
-Ty też.- całuję go w policzek i po raz kolejny tego dnia wsiadam do mojej maszyny. Przed wyruszeniem w drogę powrotną zerkam jeszcze na telefon i widzę to, czego się spodziewałam. Kilkanaście nieodebranych połączeń od Maćka, ale kiedy to ja próbuje się z nim skontaktować nie odbiera. Wkładam telefon z powrotem do torebki, włączam muzykę, odpalam silnik i ruszam w drogę powrotną do Bełchatowa. 
___________________________
Hej :) Boję się jak ocenicie ten rozdział, bo jest taki... inny niż reszta ;) Lubię pisać takie rzeczy, więc myślę, że nie jest najgorzej, ale ocenę zostawiam Wam :)) A dla tych, którzy nie wiedzą w TwieRRdzy jest już 2:0 dla Sovii ! ^^ Gramy dalej panowieee !! :DD
Kiedy będzie nowy rozdział nie wiem, ale myślę, że coś koło środy ;) 
Pozdrawiam ;* 
Czytasz ? Komentuj :)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 13.


Otwieram oczy i już czuję ten potworny ból głowy. I po co było tyle pić ? A jeszcze kilka dni temu nabijałam się z Adama. Właściwie czemu leże na kanapie, a nie w sypialni ? Powoli wstaję i idę do kuchni, Maciek siedzi przy stole z nosem w laptopie, nic nie mówiąc podaje mi butelkę wody mineralnej, którą pochłaniam prawie za jednym zamachem. 
-Główka boli ?-Maciek cwaniacko się uśmiecha. No tak, bo najlepiej nabijać się z cierpiącej kobiety. 
-Swędzi. -nie dość, że bolała mnie głowa to w dodatku dręczył mnie jeszcze katar i ból gardła. Opadłam na jedno z krzeseł, oparłam ręce o stół i schowałam głowę w dłoniach. Chwilę potem usłyszałam jęki i do kuchni weszły dziewczyny w równie beznadziejnym stanie. Maciek widząc to zaczął się śmiać, ale widząc nasze karcące spojrzenia zabrał się za robienie jajecznicy. 
-Ja pierdole.-podsumowała Daga siadając w podobnej pozycji, co ja. 
-Noooo.- Justyna poszła w nasze ślady.- Pamiętacie może co mi się stało ? - pokazuje zdarte łokcie i siniaka na ręce. 
-Glebnęłyście z Martyną na parkiecie. -mówi ze spokojem Kasia dopijając drugą butelkę wody. 
-Aaa faktycznie ! A to była ta gleba przed bójką Martyny, czy po ? 
-Gleba ? Bójka ? Gdzie ja wtedy byłam ? - nic nie pamiętam. 
-Wywijałaś na parkiecie z jakimś przystojnym brunecikiem. -Daga porusza brwiami w ten charakterystyczny sposób. 
-Co robiła ? -Maciek tak słodko przygryza wargę ze złości. 
-Tańczyła. - powtarza lekceważąco Daga i tym razem porusza ramionami. 
-’Nie bądź zazdrosny’ mówiła, ‘będę z samymi dziewczynami’ mówiła.- Maciek podstawił nam jajecznicę pod nos i wyszedł z kuchni, a my skomentowałyśmy całą sytuację śmiechem. 
-Dobra, ale co z tą bójką ? -spytałam stawiając na stole cztery kubki czarnej jak noc kawy. 
-Martyna po prostu troszeczkę za głośno skomentowała wygląd jednej dziewczyny… 
-Cała Marcyśka… -westchnęłam i wzięłam do ręki czarny kubek z logo Skry. 
Po wypiciu kawy Dagmara zadzwoniła po Michała, Maciek odwiózł Justynę i Kasię na dworzec, a ja poszłam wziąć długi, gorący prysznic. Kąpiąc się wspominałam wydarzenia z nocy i uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy mimo bólu głowy i grypy. Byłam zadowolona dopóki nie przypomniałam sobie spotkania z Rogerem. Co teraz ? Znowu mam się bać wyjścia na ulicę ? Znowu mam uciekać ? Chyba nie mam innego wyjścia. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się w ostatnie czyste ubrania, jakie miałam w tym mieszkaniu i zebrałam swoje rzeczy i zeszłam na parking. Maciek od razu z dworca miał jechać na trening, więc stwierdziłam, że pojadę do siebie. Siebie ? Chyba Adama. W sumie w Bełchatowie nie miałam SWOJEGO mieszkania, bo albo byłam u Adama, albo u Maćka. Po drodze zahaczyłam jeszcze o aptekę w celu zakupienia jakiś leków na ból gardła, katar i zbicie gorączki.
Kiedy weszłam do mieszkania poczułam silny zapach jakiegoś smażonego mięsa, który od razu przyprawił mnie o mdłości. Dawno nie piłam, więc ilość alkoholu, którą wypiłam wczoraj stanowczo przekraczał moją normę. 
-Hej siostrzyczko.-na powitanie wyszedł mi Adam.-Masz gościa.- powiedział już nieco ciszej. Zdziwiona weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzącego przy stole Kacpra. Dawno się nie widzieliśmy, więc od razu rzuciłam mu się w objęcia. 
-A co ty tu robisz ? 
-Nie było cię dzisiaj na zajęciach, więc pomyślałem, że przyniosę ci notatki, a poza tym mam prośbę, ale o tym później.-Kacper uśmiechnął się i podał mi zapisane kartki papieru. 
-Jesteś kochany.-cmoknęłam Kacpra w policzek.-A teraz siadaj, zjesz razem z nami. 
-A co ty taka zmarnowana jesteś ? Chrypa, oczy podkrążone… No, no ja nie chcę wiedzieć, co wyście robili.- Adam poruszał brwiami, a ja pokazałam mu język. 
-Urodziny Marty były i wybrałyśmy się z dziewczynami do klubu. 
-To nawet nie pytam, czy impreza się udała, bo to akurat widać.-teraz to Adam wystawił język w moim kierunku. Siedliśmy do stołu i zaczęliśmy pochłaniać obiad. Ja za dużo nie zjadłam, ale jednak coś musiałam, aby nie brać leków na czczo. Po obiedzie zabrałam Kacpra do mojego pokoju. 
-O jakiej prośbie mówiłeś ? -spytałam rozsiadając się na łóżku z kubkiem kakauka w ręce. 
-No bo - zaczął Kacper wyciągając z torby laptopa - Mam zamiar spróbować swoich sił w konkursie fotograficznym i chciałbym, żebyś pomogła wybrać mi trzy zdjęcia.-wyszczerzył się w moim kierunku. 
-Konkurs fotograficzny, trzy zdjęcia -głośno myślałam-A jaka jest nagroda ? 
-Posada w gazecie siatkarskiej. Właśnie, może ty też byś spróbowała ? 
-Już to zrobiłam. W sobotę wysłałam zdjęcia, ale mogę ci pomóc. 
-O widzisz ! To super, mam nadzieję, że chociaż jeśli nie mi, to tobie uda się zająć tą posadę. 
W końcu zabraliśmy się za wybieranie zdjęć i godzinę później wysłaliśmy na konkurs zdjęcie ataku Łasko, bloku Kubiaka, Holmesa i Tishera oraz Wojtaszka biegnącego do obrony piłki. 
-Dziękuje Iguś.- powiedział Kacper, kiedy się żegnaliśmy i mocno mnie przytulił.
-Proszę bardzo, zawsze do usług. Mam nadzieję, że wygrasz.-wyszczerzyłam się ciągle stojąc w jego objęciach i pocałowałam go w policzek, a właśnie w tym momencie do pokoju wparował Maciek. 
-Czeee- uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy nas zobaczył. 
-To może ja już pójdę. Jeszcze raz ci dziękuje.-Kacper uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. 
-Cześć Maciuś.-pocałowałam go po czym wróciłam na łóżko. 
-Czego on chciał ? -czyżby Maciuś był zazdrosny o Kacpra ? 
-Pomagałam wybrać mu zdjęcia na konkurs. Na ten sam, w którym ja biorę udział.
-Podziękowanie było pewnie najlepszą częścią… 
-O co ci chodzi ? 
-Nie no, o nic, ale jestem ciekawy jakby się to skończyło gdybym nie wszedł. 
-A jak miałoby się skończyć ? Skończyłoby się tak samo, nie rób mi wyrzutów, skoro nic się nie stało.
-Ale mogło ! Wolałbym żebyś się z nim tak nie obściskiwała. 
-Obściskiwała ? Już nawet nie mogę się z przyjacielem pożegnać ? Ja go tylko przytuliłam ! Lepiej się przyzwyczaj, bo to mój PRZYJACIEL i pewnie będziecie skazani na to żeby się czasami widywać. 
-Super, kurwa ! Cieszę się ! - krzyknął po czym szybko wyszedł z mieszkania. Jesteśmy razem zaledwie kilka dni, a już się kłócimy. W dodatku o taką pierdołę ! Przytulenie to nie zdrada, a ja nie mam zamiaru podporządkowywać się Maćkowi, bo on widzi w Kacprze od razu mojego kochanka. Zła położyłam się, wsadziłam słuchawki w uszy i włączyłam muzykę. Zmęczona tym dniem oraz złym samopoczuciem szybko zasnęłam. 
*
Piątek. Urządziłam sobie trójkącik moich marzeń - ja, łóżko i grypa. Leże na kanapie opatulona kocem z kubkiem gorącej herbatki z cytryną w ręce i oglądam jakieś polskie tasiemce. Adam z samego rana po długim przekonywaniu go, że sama dam radę pojechał do Krakowa do Weroniki. Maciek się nie odzywał, chyba faktycznie ruszyła go ta cała sytuacja, ale ja i moja duma nie odezwiemy się pierwsze. Znudzona wlepiam tępo wzrok w ekran telewizora, ale po chwili znów oddaję się w objęcia Morfeusza. 
Ze snu wyrywa mnie dzwonek do drzwi. Powoli zwlekam się z łóżka i kieruje się do drzwi wejściowych. Otwieram je i widzę ogromny bukiet białych róż. Uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy. 
-Kochanie..- zza kwiatów niepewnie wyłania się twarz Muzaja.- Przepraszam.-wręcza mi bukiet i wchodzi do mieszkania. 
-Chyba muszę się z tobą częściej kłócić.-nie mogę napatrzeć się na róże.- Pocałowałabym cię, ale nie chcę żeby aktualnie podstawowy atakujący Skry był chory. 
-Chrzanić to.-Maciek podchodzi i wpija się w moje usta. Nie widzieliśmy się zaledwie dzień, a i tak zdążyłam za tym zatęsknić. 
-A co z Aleksem ? -spytałam wstawiając wodę na herbatę dla Maćka. 
-Nie jest dobrze. Te kurcze ciągle powracają i nie może grać. Lekarze starają robić się, co tylko można, ale dużej poprawy nie ma. Mariusz mówił, że Aleks wspominał ostatnio coś i tym żeby na razie pojechać do Serbii, ale to jeszcze nic pewnego. 
-Cholera, niedobrze. 
Wzięliśmy herbaty i jakieś ciasteczka znalezione w kuchni i rozłożyliśmy się na kanapie włączając jakiś film. Na początku oglądaliśmy go grzecznie siedząc, ale już po kilku minutach nasze języki toczyły bój. Zdjęłam koszulkę Maćkowi i błądziłam dłońmi po jego torsie, on nie został mi dłużny i po chwili nie miałam na sobie koszulki, a zaraz potem spodni. Maciek wziął mnie na ręce i zaczął nieść w stronę sypialni. 
-Będziesz chory idioto.- powiedziałam pomiędzy kolejnymi pocałunkami. 
-Już jestem.-jego język znów penetrował moją jamę ustną. 
-Będziesz jeszcze bardziej. 
-Jeszcze bardziej chory z miłości do ciebie ? Oj kusisz Iguś, kusisz. 
*
Znowu budzi mnie dzwonek do drzwi. Już się nawet człowiekowi w spokoju wyspać nie dadzą, ale skoro Maciek leży półnagi w moim łóżku, to kogo licho niesie ? Niechętnie wstaję, narzucam na siebie jego koszulkę i idę otworzyć. 
-Braaaaawo ! - Kacper drze się jak pojebany (w sumie to chyba nie powinnam być zdziwiona) a ja nawet nie wiem o co chodzi.- Ale widzę, że ja chyba nie w porę.-patrzy na mnie krzywym wzorkiem. 
-Nie, nie spoko. Wyjaśnisz mi o co chodzi ? 
-No nie mów, że nie wiesz ! 
-Skoro pyta to chyba nie wie, nie ? - w salonie pojawia się Maciek bez koszulki, a ja nie mogę oderwać wzroku od jego klaty. 
Masz go na wyłączność, a nadal nie możesz się napatrzeć. 
-Wygraliśmy ! -na ziemie sprowadza mnie ponownie wrzeszczący Kacper. 
-My ? -myślałam, że wygrywa jedna osoba. 
-Okazało się, że szukali w końcu dwóch fotografów i z kilku tysięcy wybrali Igę Wojciechowską i Kacpra Mieleckiego ! 
-Kurwa, ale fajnie ! -no tak, okrzyk mało ambitny, ale byłam tak szczęśliwa, że nie było stać mnie na nic więcej. Rzuciłam się na Kacpra i razem wydawaliśmy z siebie jakieś podobne okrzyki, a Maciek stał z założonymi rękoma oparty o ścianę. 
-Dobra, koniec. Mamy stawić się w poniedziałek o 10 w redakcji żeby obgadać szczegóły i podpisać umowy. Zapamiętasz ? 
-Na pewno ! Aż taka roztrzepana nie jestem .- wystawiłam język w kierunku Kacpra.- Trzeba by to uczcić, nie ? 
-Pewnie, ale to może już po robocie papierkowej, co ?-przytaknęłam ruchem głowy.-Dobra, ja już zmykam. Pa.-przytulił mnie na pożegnanie i wyciągnął rękę w kierunku Maćka. Ten niechętnie ją uścisnął i Kacper wyszedł z mieszkania. 
-Co ty taki naburmuszony jesteś ?-spytałam kończąc swój taniec radości. 
-Prawie obmacywałaś się z nim na moich oczach.-nie lubię tej zazdrosnej strony Maćka, ale ludzi kocha się razem z wadami, prawda ? 
-Oj przestań.-rzuciłam znudzona już tymi ciągłymi docinkami. 
-Będziesz pracować ze swoim najlepszym przyjacielem, szczęśliwa ? 
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-wpiłam się w usta Muzaja. - Ale mam nadzieję, że ty to w końcu zaakceptujesz i nie będziemy musieli się o to ciągle kłócić.
-Pomyślę nad tym.-Maciek przycisnął mnie do ściany i znów połączyliśmy się w długim, namiętnym pocałunku, a niedługo potem wylądowaliśmy w sypialni. Czy naprawdę nie ma innego sposobu na mężczyzn i godzenie się ? 
_____________________________________________
Witam :D Za nami pierwsza kłótnia Igi i Maćka , wow :DD Rozdział nie do końca taki, jak miał być, ale powiedzmy, że nie jest najgorzej ;) W bohaterach mamy nowego, a zarazem starego członka załogi, zobaczcie sami ;) 
Jestem baaaaardzo szczęśliwa z wczorajszego zwycięstwa Resovii, oby tak dalej ! ;D Teraz zapraszamy do TwieRRdzy ;3 Ale zawiodłam się troszeczkę na porażce JW za to teraz w Bydgoszczy trwa tie break ! Mam nadzieje, że Jastrzębie wyjedzie z Bydgoszczy jako zwycięska drużyna dzisiaj :) 
Następny rozdział chyba w weekend ;) 
Pozdrawiam ;*
Czytasz ? Komentuj :)

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 12. cz. 2.


-Kurwa mać ! - do imprezy zostało pół godziny, a ja dopiero się obudziłam. Maciek słysząc mój okrzyk również otwiera oczy. 
-Co jest ? - zaspany jest jeszcze słodszy, ale nie czas teraz na to. 
-Mam pół godziny - wbiegam do łazienki. Szybki prysznic, suszenie i prostowanie włosów, lekki makijaż i moje najnowsze ciuszki. Pierwszy raz moje przygotowania do imprezy trwały mniej niż godzinę. 
-Naprawdę musisz iść w tej sukience ? 
-O co chodzi ? W sklepie mówiłeś, że ci się podoba. - jeszcze raz podeszłam do wielkiego lustra w sypialni żeby zobaczyć, co jest nie tak. 
-No właśnie strasznie mi się podoba - Maciek podszedł od tyłu i pocałował mnie w szyję. 
-Czyżbyś był o mnie zazdrosny ? 
-Cholernie. Cholernie bardzo zazdrosny. 
-Nie masz o co. Idę z samymi dziewczynami, a jak faceci zobaczą taką bandę to na pewno żaden nie odważy się podejść. - pocałowałam Maćka w policzek i poszłam ubierać kurtkę. 
-Podwieźć cię ? I tak jadę do siebie, a ty raczej nie będziesz w stanie wrócić swoim samochodem. 

Zabawa trwa w najlepsze. Pijemy, tańczymy, bawimy się. Wymieniamy się różnymi uwagami na temat naszych mężczyzn. Dziewczyny są świetne, mam nadzieję, że przeżyje z nimi jeszcze nie jedną taką imprezę. Wymieniłyśmy się już numerami i czekamy na urodziny następnej z nas. Jesteśmy na parkiecie, szalejemy na samym środku, a wokół nas masa mężczyzn. Czuje na sobie masę spojrzeń, ale jedno bardzo mnie denerwuje. Rozglądam się i przy barze siedzi mężczyzna o identycznej budowie, jak ten spod domu Mariusza. Powoli idę w stronę baru nie spuszczając z niego wzroku, siadam na jednym z krzesełek i zamawiam kolejnego drinka. Ukradkiem mu się przyglądam i wiem, że robi to samo. Bardzo przypomina mi Rogera, jednego z warszawskich dilerów, ale co niby miałby tu robić ? To niemożliwe żeby wiedział, że teraz mieszkam tutaj. Ale tak bardzo mi go przypomina… W końcu przypominam sobie o tym, że tamten miał na karku tatuaż, jakiś napis. Muszę sprawdzić czy moje przeczucia są prawdziwe. Facet siedzi teraz przodem do baru, więc szybko wstaję i zwalniam dopiero kiedy przechodzę obok niego. Patrzę na jego kark i już wszystko wiem. Nagle czuję jak ktoś bierze mnie za rękę i z powrotem ciągnie na parkiet. Oczywiście nikt inny, jak Martyna. Znów tańczymy, pijemy i nic innego się nie liczy. W końcu zmęczone opadamy na kanapy w naszej loży. 
-Widziałyście tego brunecika, z którym tańczyłam ? - oczy Martyny aż się błyszczą. 
-Taa.. Niezły był. - Daga jej wtóruje. 
-Ej, ty się Kłosa trzymaj - patrzę na Martynę - A ty Winiara - a teraz na Dagę i grożę im obu palcem. 
-Oj no przecież wiem. Mój Misiaczek jest niezastąpiony. Poza tym za długo o niego walczyłam. - Daga napotyka moje pytające spojrzenie i zaczyna tłumaczyć - No, bo wiesz. Jak wyszło na jaw, że to ja jestem narzeczoną tego znakomitego Winiarskiego, to życia nie miałam ! Jak nie dziennikarze, to napalone fanki. Autentycznie bałam się wyjść z domu. - krzywi się na te wspomnienia. 
-To co będzie ze mną ! - w końcu Maciek ma wokół siebie dużo hotek. 
-No tak, ty możesz mieć jeszcze gorzej, bo te najmłodsze są najgorsze. - śmieje się Paulina. 
Noc mija mi w znakomitej atmosferze, a nad ranem zaczynamy się zbierać. 
-A gdzie wy śpicie ? - bełkoczę do Justyny, Kasi i Dagi, która niby powinna wrócić do Częstochowy, ale przecież się nie opłaca. 
-Wynajmiemy jakiś pokój w hotelu. - wybełkotuje Kasia. 
-Nie musicie, możecie spać u mnie. 
Po chwili dzwonię po taksówkę. 
-Dobry wieeeeeczór. Niech pan po mnie przyjedzie, czekam. Taksówka zaraz będzie. - wyszczerzam się do dziewczyn kończąc połączenie. 
-Nie przyjedzie ! - śmieje się Agnieszka. 
-Czemu ? - robię smutną minę. 
-Bo nie powiedziałaś gdzie ! - dziewczyny wybuchają śmiechem, a po chwili pod klub podjeżdża Maciek. 
-Przyjechała ! - krzyczę radośnie i po chwili biegnę w stronę Maćka zaliczając po drodze glebę na bełchatowskim chodniku. 
Z perspektywy Maćka. 
Podjeżdżam pod klub i od razu zauważam grupkę dziewczyn. Wysiadam z auta i widzę jak w moją stronę chwiejnym krokiem biegnie Iga. Po chwili upada na chodnik, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Podchodzę do niej i pomagam jej wstać, ma zdarte kolana i śmieje się jak wariatka. 
-Maaaaaaaciuś ! - krzyczy wprost do mojego ucha.
-Ale się załatwiłaś. 
-Kocham cię. - zaczyna mnie namiętnie całować. - Zawieziesz mnie do domku ? -robi maślane oczka i wygląda tak cholernie słodko. 
-No przecież cię tu nie zostawię. 
-Ale z nami jedzie jeszcze Justyna, Kasia i Daga. - po chwili dziewczyny do nas podchodzą. One też są strasznie pijane, ledwo trzymają się na nogach i wciąż śmieją się jak nienormalne. Pakuje je wszystkie do samochodu i jedziemy do mojego mieszkania. Iga zasnęła, więc biorę ją na ręce i niosę do winy, a później do mieszkania. Pijane kobiety zawsze wzbudzały we mnie śmiech. Zachowują się całkiem inaczej niż mężczyźni, wciąż zmieniają humory, raz płaczą, a raz się śmieją. 
W mieszkaniu prowadzę moich gości do sypialni i daję świeże ręczniki, z których i tak nie skorzystały tej nocy, bo od razu zasnęły. Iga poszła pod prysznic, a ja w tym czasie wziąłem się za pościelenie kanapy dla nas. 
-Kochasz mnie ? - spytała, kiedy leżeliśmy już na kanapie. 
-Bardzo. 
-A co jeśli kiedyś przestaniesz ? -bełkotała. Jestem ciekawy czy jutro będzie pamiętała te pytania. 
-Nigdy nie przestanę. Już zawsze będziemy razem. - pocałowałem ją. 
-Nie prawda. Każdy z was tak mówi, a potem odchodzicie nie myśląc o tym, co my czujemy. Zakochujecie się w innej i jej mówicie to samo. 
-Nie wszyscy. Ale kiedyś na pewno zakocham się w innej. -Iga już zaczęła się podnosić, a ja zacząłem się śmiać. 
-Bawi cię to ?-spytała zła. Niby taka pijana, a jak chce to potrafi normalnie pogadać. 
-Kochanie, naprawdę  nie chcesz żebym kochał naszą córkę ?-uśmiechnęła się w ten sposób, który lubię najbardziej, tak słodko, a po chwili leży wtulona we mnie. Znamy się tak krótko, a ja wiem, że drugiej takiej nie znajdę i mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiał szukać. 
_____
Hej :D Ale fajnie, że już weekend :DD Szkoda tylko, że tak dużo nauki :( Pociesza fakt, że tyle siatkarskich emocji :) Dzisiaj wygrana Muszyny, brawo ! Czekamy na mecz kadetek o 18. a jutro pierwszy mecz finałowy :) Go, go Sovia ! :))) 
Czytasz ? Komentuj :)