sobota, 13 kwietnia 2013
Rozdział 14.
Poniedziałek. Powoli wstaje, kieruję się do łazienki i rozpoczynam mój codzienny rytuał, czyli prysznic, suszenie i prostowanie włosów, makijaż, ubieranie się. Weszłam do kuchni i zrobiłam śniadanie dla mnie i Maćka po czym usiadłam do stołu i zaczęłam pochłaniać swoją porcję.
-Dzień dobry Kochanie.-powiedział Muzaj całując mnie w policzek.
-Hej. Jak się spało ?
-Świetnie. Zdenerwowana ?
-Trochę.- poranne rozmowy nie należą do tych ulubionych, a szczególnie kiedy myślami jestem gdzie indziej. Ciągle myślę o tej pracy i o tym, czy aby na pewno ją dostanę. Po śniadaniu myję szybko zęby, schodzę na parking i wsiadam do mojego auta. Właściwie mogłabym jechać razem z Kacprem, ale postanowiłam, że przy okazji odwiedzę jeszcze rodziców. Włączam muzykę i ruszam w kierunku Wawy.
Po około trzech godzinach wjeżdżam do Warszawy i kieruję się na ulicę Domaniewską. Po niecałej godzinie zatrzymuję się przed dosyć dużym budynkiem redakcji Przeglądu Sportowego. Przed budynkiem spotykam Kacpra z papierosem w dłoni.
-Zdenerwowana ?-pyta gasząc szluga.
-Odrobinkę. Chcę podpisać szybko tą umowę i być w stu procentach pewna, że mam tą robotę.
-Dobra, więc chodźmy.- otwiera przede mną drzwi i razem wchodzimy do środka. Młoda recepcjonistka pani Ula prowadzi nas przed gabinet dyrektora Uchańskiego, w którym jest również szef foto Pan Paweł. Witamy się i razem siadamy do dużego, okrągłego stołu.
-Po pierwsze - zaczyna dyrektor - gratulujemy Państwu wygranej. Spośród tych kilku tysięcy, to Państwa zdjęcia podobaly nam się najbardziej, ale teraz przejdźmy do omawiania szczegółów. Oprócz Was zatrudniamy jeszcze dwóch, trochę bardziej doświadczonych siatkarzy, ponieważ razem z całym zarządem postanowiliśmy, że nasza gazeta będzie obejmować również mecze kobiet. W kioskach ukazywać będzie się w każdą środę, dlatego wybrane zdjęcia z meczy, na których byliście muszą być u szefa już w poniedziałek. Kolejną sprawą jest to, że w każdym numerze będą plakaty. Zdjęcia do nich również wybierzecie Wy. O meczach, na które macie jechać będziecie dowiadywać się zawsze na początku tygodnia. Oprócz Was na mecze będą jeździć również dziennikarze, ale nimi się nie przejmujcie. Koszt za paliwo będzie Wam zwracany, aparaty to Wasz wybór, bo jeśli chcecie możecie korzystać z tych redakcji, ale obawiam się, że nie są one wystarczające.-dyrektor położył przed nami umowy i długopisy.- Tutaj jest proponowana pensja- wskazał palcem na kartkę papieru.- Jeśli wszystko Wam odpowiada i nie macie zastrzeżeń to podpiszcie tu, tu i jeszcze tutaj.-Nasz nowy szef wskazał na kilka kolejnych miejsc. Szybko przejechałam wzrokiem po tekście, chwyciłam długopis i podpisałam się w wyznaczonych miejscach po czym pożegnałam się grzecznie i wyszłam z gabinetu szefa. Byłam szczęśliwa i w pełni usatysfakcjonowana, wszystko mi pasowało i nareszcie miałam moją wymarzoną pracę. Zawsze chciałam pracować w zawodzie fotografa, a już najbardziej sportowego, ale nawet w moich najskrytszych snach nie widziałam siebie w roli fotografa sportowego w siatkarskim czasopiśmie ! Marzenia się spełniają.
-Hej!- tuż przy drzwiach usłyszałam głos Kacpra.
-O ! Wszystko podpisane, współpracowniku ? - wyszczerzyłam się w jego kierunku.
-Oczywiście współpracowniku.- Kacper odwzajemnił gest.- Może uczcimy jakoś nasz wspólny sukces ?
-Przepraszam, ale nie dam rady. Skoro jestem już w Warszawie to chcę odwiedzić jeszcze rodziców. Zgadamy się jakoś w Bełchatowie, pa.- cmoknęłam przyjaciela w policzek i poszłam na parking. Wsiadłam do mojego audi i odjechałam spod budynku redakcji.
*
Stoję przed furtką rodzinnego domu i nawet nie mam jak wejść do środka. Kluczy oczywiście nie zabrałam, a rodziców chyba nie ma w domu. No tak, mogłam się tego spodziewać, jak zwykle zapracowani. Na spotkanie z matką nie mam ochoty, ale tatę chętnie bym zobaczyła. Nagle zza domu widzę wyłaniającą się postać starszego mężczyzny.
-Dzień dobry panie Albercie !- krzyknęłam w kierunku ogrodnika. Widząc mnie na jego twarzy od razu pojawia się uśmiech.
-Witam panienkę ! A cóż nasza Igusia tu robi ? -jak zwykle miły i pozytywnie nastawiony. Zna mnie od malutkiego, zawsze wszystko mu mówiłam i pierwsze, co robiłam po szkole to rozmowa z panem Albertem. Zawsze był dla mnie niczym dziadek.
-Chciałam zrobić tacie niespodziankę, ale widzę, że jego jak zwykle nie ma.
-Pan Robert wyjechał wczoraj do Włoch w interesach, a matka panienki, jak zwykle w Anglii.
-No tak, rozumiem. Trudno, odwiedzę ich przy innej okazji.
-Tyle kilometrów panienka przyjechała i od razu odjeżdża ?
-Niestety, ale muszę. Do widzenia panie Albercie.- pomachałam w kierunku staruszka i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam na zegarek i zadowolona stwierdziłam, że właściwie nie jest jeszcze tak późno. Uruchomiłam silnik i ruszyłam w kierunku najbliższej kwiaciarni, w której kupiłam dwie białe róże i jedną bladoróżową po czym znów ruszyłam w kierunku miejsca, w którym już tak dawno nie byłam. Nie miałam odwagi.
Zaparkowałam auto i ruszyłam jedną z najlepiej znanych mi alejek. Tutaj, jak zwykle panuje niezwykły spokój, co chwilę zagłusza go tylko szum żwiru poruszającego się wraz z każdym moim krokiem. Po kilki minutach dochodzę do grobu Seby i Roxi. Kładę na obu białe róże i uśmiecham się delikatnie do zdjęć widniejących na ich pomniku. Roksana była śliczna, zawsze zazdrościłam jej bladej cery i pięknych, kręconych, blond włosów. Miała duże, brązowe oczy i zawsze mocno różowe usta. Uwielbiała chodzić w sukienkach i spódnicach, różniłyśmy się nie tylko wyglądem, ale także charakterem. Ona była zawsze spokojna, lubiła mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik, ale kiedy sobie coś postanowiła to kombinowała tak długo, aż wreszcie udało jej się osiągnąć wyznaczony cel. Tak, jak ja kochała siatkówkę. Razem grałyśmy w klubie - ja na pozycji atakującej, a ona jako Libero. Sebastian był wysokim brunetem o cudownych, zielonych oczach. Zawsze ubrany w luźne, nie krępujące ruchów ciuchy, jak na prawdziwego skate przystało. W końcu uwielbił jeździć na desce, Roksana nie raz śmiała się, że swoją deskę kocha bardziej od niej. Byli wspaniałą parą, zanim się stoczyliśmy planowali razem wyjechać na studia do Wrocławia, zamieszkać razem, potem założyć rodzinę, mieć trzech synów. Tak cholernie mi ich brakuje.
Po moim policzku spływa jedna, samotna łza. Szybko ją wycieram i ruszam dalej alejką, na końcu pod wielką wierzbą jest grób Floriana. Staję kilka metrów przed nim i stoję osłupiała, znów nie mam odwagi tam podejść. Powoli, małymi kroczkami pokonuje swoje granice i podchodzę bliżej. Na marmurowej płycie kładę bladoróżową różę, taką samo jak te, które dawał mi po każdej kłótni. Pamiętam, jak słodko denerwował się widząc smsy od moich kumpli i jak robił awantury, kiedy uśmiechałam się do jakiegoś kolesia. Pamiętam, jak zawsze krzyczał na mnie jak na małą dziewczynkę, a potem przytulał i za wszystko przepraszał. Pamiętam, jak zaciskał moją dłoń, gdy któryś z jego kumpli na mnie patrzył. Pamiętam, jak pierwszy raz mnie przytulił, pocałował, jak pierwszy raz wylądowaliśmy w łóżku i jak pierwszy raz robiłam test ciążowy. Pamiętam, jak cholernie bałam się, że mogę mieć w sobie małego człowieczka i jak bardzo Flo mnie wtedy wspierał. Mówił, że damy radę i że jeśli okaże się, że będziemy mieli dziecko, to on chcę syna. Pamiętam, jak oboje ucieszyliśmy się, że to jednak fałszywy alarm i to, jak obiecałam mu, że jeszcze kiedyś urodzę mu syna. Pamiętam wszystkie wieczory i poranki spędzone razem z nim, to jak przechodził mnie dreszcz podczas jego dotyku. Uwielbiałam, kiedy szeptał mi do ucha, że mnie kocha. Zawsze był przy mnie, zawsze potrafił wysłuchać i pomóc. Chłopak, który na pozór był zwykłym skurwielem, bez serca, bez uczuć w środku był cholernie wrażliwy i tylko nieliczni mogli poznać go z tej drugiej, moim zdaniem, lepszej strony. Brakuje mi naszych wieczornych spacerów, pocałunków na dzień dobry i dobranoc, tego bezpieczeństwa, które miałam w jego ramionach, tego blasku jego oczu, jego cudownych perfum, zniewalającego uśmiechu i przeszywającego spojrzenia. Brakuje mi jego. Wreszcie umiem się do tego przyznać. Mimo, że teraz mam Maćka i wiem, że chcę z nim być, że go kocham, to jestem pewna, iż nigdy nie zapomnę o Florianie i tym co nas łączyło. Po prostu wiem, że on zawsze będzie w moim sercu.
Stałam przed jego grobem, z moich oczu płynęły łzy, a ja pustym wzrokiem wpatrywałam się w jego zdjęcie. Po chwili przeniosłam go na kilkanaście wyrytych na nagrobku liter. Dobrze znana mi data urodzenia, data śmierci, imię nazwisko… Nazwisko! Kiedyś znałam tylko jednego Mieleckiego, teraz jest jeszcze Kacper. Zbieżność nazwisk ? Raczej na pewno, chociaż…
-Iga ? -znam ten głos. Nie muszę się odwracać, bo od razu wiem kto za mną stoi. - Co ty tu robisz ?
-A ty ? - pytam i dopiero teraz na niego patrzę.
-To grób mojego brata.- mówi smutnym głosem i spogląda na nagrobek.
-Jak to brata ? - przecież to niemożliwe. To nie może być prawda.
-Mówiłem ci, że miałem bliźniaka, który zmarł. Florian, to był mój brat. Podobni byliśmy tylko wyglądem, a i tak to nie bardzo. Charaktery całkiem inne.- unosi kącik ust do góry i spogląda na mnie.- Ale co ty tu robisz ?
-Kacper… Florian to był mój chłopak.- po moich policzkach znów płyną łzy. Kacper nie zastanawia się długo, podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Nie wiem ile tak stoimy, ale kiedy w końcu się od siebie odrywamy w jego oczach również widzę łzy.
-Też tak bardzo ci go brakuje.- pytam prawie szeptem.
-Cholernie.
Siadamy na ławeczce przy sąsiednim grobie i zaczynamy wspominać wszystkie historie związane z Flo. Kacper nie pyta o narkotyki, dobre wie, że to ja jestem tą brutalnie zgwałconą dziewczyną, o której pisały gazety. Wcześniej bałam się rozmowy o tym, co tak naprawdę czuję. Bałam się przyjść tutaj i spojrzeć na jego grób, tak samo jak bałam się przyznać, że mi go brakuje. Nie umiałam o tym rozmawiać, a teraz siedzę i opowiadam wszystko jego bratu. Może to dla mnie rodzaj pewnej terapii. Mogę z siebie wszystko wyrzucić i wiem, że Kacper zrozumie mnie jak nikt inny. Uświadamiam sobie, że tak naprawdę Floriana będzie mi brakować już zawsze, ale mimo wszystko muszę żyć dalej i szukać szczęścia. Dla niego. Jestem pewna, że patrzy na mnie z góry i jest dumny, że po tym wszystkim potrafiłam stanąć na nogi, znów zacząć normalnie żyć i cieszyć się każdym dniem. Wiem, że właśnie tego by chciał.
-Jedź ostrożnie.- mówi Kacper i przytula mnie na pożegnanie.
-Ty też.- całuję go w policzek i po raz kolejny tego dnia wsiadam do mojej maszyny. Przed wyruszeniem w drogę powrotną zerkam jeszcze na telefon i widzę to, czego się spodziewałam. Kilkanaście nieodebranych połączeń od Maćka, ale kiedy to ja próbuje się z nim skontaktować nie odbiera. Wkładam telefon z powrotem do torebki, włączam muzykę, odpalam silnik i ruszam w drogę powrotną do Bełchatowa.
___________________________
Hej :) Boję się jak ocenicie ten rozdział, bo jest taki... inny niż reszta ;) Lubię pisać takie rzeczy, więc myślę, że nie jest najgorzej, ale ocenę zostawiam Wam :)) A dla tych, którzy nie wiedzą w TwieRRdzy jest już 2:0 dla Sovii ! ^^ Gramy dalej panowieee !! :DD
Kiedy będzie nowy rozdział nie wiem, ale myślę, że coś koło środy ;)
Pozdrawiam ;*
Czytasz ? Komentuj :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I wygrali!!! Jeszcze tylko mecz jutro i możemy świętować! :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, nie bój się. Jest super. Czekam na następny.
Pozdrawiam, no_princess :D
Oj tak, jeśli dzisiaj wygrają to będzie wielkie świętowanie ! Szkoda tylko, że nie mogę być nawet na rynku ;/
UsuńPozdrawiam ;D
No i wygrali, wygrali - ja się z tego cieszę :)
OdpowiedzUsuńNowy--> siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com
Ja też i to bardzo :D Jeszcze jedno zwycięstwo dzisiaj :DD
UsuńNie no, nie wiem jak inni, ale ja jestem zdecydowanie za taKIMI ROZDZIAŁAMI:) sĄ WZRUSZAJĄCE I REFLEKSYJNE:) nO, ALE NIEKTÓRYCH RZECZY DO KOŃCA NIE ROZUMIEM... mAM NADZIEJĘ, ŻE W PRZYSZŁYCH ROZDZIAŁACH SIĘ WYJAŚNI:)
OdpowiedzUsuńNo i jest 2:1 w play off. tak strasznie się ciesze, że coś! trudno to wszystko opisać. chociaż z drugiej strony szkoda, że ten sezon już się kończy, ale pocieszam sioę jyślą, że siatkarze odpoczną sobie z tydzień (czy ile), a potem przygotowania do Ligi Światowej i za półtora miesiąca LŚ. mam nadziejkę, że jutro już w twieRRdzy Sovia skończy tą bitwę i zdobędzie złoto, w końcu im się należy!:)
Wiem, wiem nie do końca zrozumiałe to wszystko :)
UsuńTak, szczęście niesamowite ^^ Ja już z wielką niecierpliwością czekam na LŚ !:D
Świetny ten rozdział ;] 3 razy tak, piszesz kolejny !
OdpowiedzUsuńDlaczego kurdę, wszyscy są za Sovią ? O.o
Czuję się osamotniona, gdyż jako jedyna kibicowałam Zaksie :D
Szkoda, że mecz taki krótki (zbyt krótki jak na finał)
Dzisiaj będzie więcej, dłużej i lepiej!
ZAKSA!!!! ;]
Pozdrawiam, RudyKojot!
Dziękuje :)
UsuńNo cóż, ja za Sovią jestem od dawien dawna także sama rozumiesz :D Też mam nadzieję, że będzie dłużej, wygra lepszy (oby Resovia!:D) :))
SOVIA !!! :dd
Pozdrawiam ;)
Jeju, no tego się nie spodziewałam kompletnie D: Bracia? Kurde, nie wpadłabym...
OdpowiedzUsuńNo i wygrali! Dzisiaj jeszcze jeden i kończymy tę rywalizację panowie! Ila ja bym dała za obecność w TwieRRdzy! Argh, dzieli mnie niestety ponad 400 kilometrów, więc jak na razie, to chyba nie ;D
Pozdrawiam c:
volleyball-journalist.blogspot.com/
No cóż moja chora wyobraźnia wpada na różne pomysły :)
UsuńZapłaciłabym każdą cenę za bilet na Podpromie ! Mnie dzieli mniej kilometrów, do Rzeszowa jadę około 3h ale rodzice samej mnie nie puszczą, a akurat w ten weekend nie mogli mnie zawieźć :( Jak pech, to pech -.-
Pozdrawiam :)
Bardzo wzruszający rozdział i dla mnie super ;0
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam również do mnie http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/
Dziękuję :)
UsuńW wolnej chwili na pewno wpadnę i nadrobię wszystkie rozdziały i dopiero wtedy napisze jakiś sensowny komentarz :)
Pozdrawiam :)
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/czternascie.html nowy epizod sie pojawił, więc zapraszam i czekam na opinie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, poziomkowa :)
świetnie *.*
OdpowiedzUsuńkiedy nowy rozdział? :D
Środa, czwartek, albo dopiero weekend :) Nie mam pojęcia, bo mam bardzo dużo nauki w tym tygodniu i nie wiem czy się wyrobię ;)
Usuń