czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 12. cz. 1.


Lepiej nie mogłam trafić. W moją stronę biegła uśmiechnięta Martyna. 
-Hej - podbiegła i cmoknęła mnie w policzek. 
-Cześć. 
-Spieszysz się ? Może wstąpimy na jakąś kawę ? 
-Wiesz ja… 
-No chodź - Martyna nie dała mi nawet dokończyć i od razu zaczęła ciągnąc mnie w stronę najbliższej kawiarni. 
-Nie chcę się kłócić. - powiedziała, kiedy siedziałyśmy już przy jednym ze stolików. - Nie mam ci za złe tego, co wczoraj powiedziałaś, bo wiem, że bardzo namieszałam w twoim życiu. Przepraszam cię za to wszystko, ale ja naprawdę nie mogłam pogodzić się z tym, że Flo kocha ciebie, a nie mnie. Wiem, banalne, ale prawdziwe. - spuściła głowę. 
-W sumie ja też cię przepraszam. Nie powinnam napieprzać ci przeszłością po plecach, szczególnie nie przy wszystkich. Czasu niestety nie cofniemy. 
-Masz rację. To co ? Zakopujemy ten wojenny topór ? 
Udało mi się pogodzić z Martyną. Wszystko układa się coraz lepiej, jestem naprawdę szczęśliwa i sama się sobie dziwię, że mam takie dobre kontakty ze wszystkimi wokół. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie przyjazna, często sama rozpoczynałam konflikty. Chamska, wredna i często pierwsza do bicia dziewczyna teraz ma znajomych i przyjaciół na każdym kroku, aż trudno mi w to uwierzyć. 
Kiedy wróciłam do domu w salonie zastałam Adama i Weronika oglądających jakiś film. 
-Gdzie byłaś ? - ach, te wspaniałe przywitania mojego brata. 
-Godziłam się z Martyną. - odpowiedziałam nalewając sobie sok do szklanki. 
-Co ? - Adam miał oczy jak pięć złoty. 
-No co się tak patrzysz ? Jak od nowa, to od nowa. Bez przeszłości - puściłam jeszcze oczko Adamowi i poszłam do swojego pokoju. Zamykając drzwi słyszałam jeszcze, jak Weronika pyta o moje ostatnie słowa. Biedna nic nie rozumiała. 
*
Środa. Znowu budzi mnie ta cholerna melodyjka w moim budziku. Jestem strasznie niewyspana, od Maćka wróciłam dopiero nad ranem i jestem pewna,  że już nigdy nie dam namówić się na maraton filmowy w środku tygodnia. Powoli wstaję z łóżka i kieruję swoje kroki do łazienki, patrzę w lustro i sama boję się tego, co zobaczyłam. Od razu wskakuje pod prysznic i daje rozbudzić się zimnym kroplom wody. Po kąpieli ubrałam się , ogarnęłam swoje włosy i twarz po czym poszłam zjeść śniadanie. 
-Dzień dobry. - wita mnie uśmiechnięty Adam i pięknie prezentujące się kanapki. 
-Hej. - miałam cholernie zachrypnięty głos i bolało mnie gardło. Ale przecież nie posłucham Maćka, który kazał mi się cieplej ubierać. 
-Uuu.. Siostrzyczko widzę, że ten Maciuś to coś słabo o ciebie dba. 
-Maciuś próbuje dbać jak najlepiej, tylko oczywiście ja wiem swoje. 
-No tak. Cała Igusia. A w ogóle, o której to się do domu wraca ? 
-Oj tam. Czy ważne, o której ? Ważne, że cala i zdrowa. 
-Chyba muszę pogadać z Maćkiem w kwestii tego jak się tobą opiekuję. - Adam wystawił język w moją stronę. 
‘Jak dziecko. Normalnie jak dziecko !’ 
-On się mną dobrze opiekuje, a przynajmniej stara, ale no jakbyś nie znał swojej siostry i jej charakterku. - odwdzięczyłam się tym samym gestem w jego stronę. 
-To co ty się go tak nie słuchasz ? To jest twój chłopak, a głową związku musi być facet. 
-Popieram, ale szyją jest kobieta, a przecież sam dobrze wiesz, że głową kieruje szyja. - cmoknęłam Adama w policzek, ubrałam kurtkę i buty i wyszłam z mieszkania. W drodze na uczelnię wstąpiłam jeszcze do apteki po jakieś tabletki na ból gardła. 

Wychodząc z uczelni usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Numer nieznany. 
-Halo. - powiedziałam niepewnie. 
-Hej ! -kobiecy głos w telefonie wydawał się znajomy. - Iguś tutaj Agnieszka, dziewczyna Zatiego. Marta, żona Plińskiego ma dzisiaj urodziny i chciałyśmy z dziewczynami zorganizować taki babski wypad. Wiem, że to środek tygodnia itd. ale nie daj się prosić, wszystkie się już zgodziły. -Agnieszka była wyraźnie podekscytowana. 
-Wszystkie czyli…? 
-Daga, Martyna, Asia Woicka, Paulina, Beatka dziewczyna Bąka i jeszcze przyjedzie Kasia - dziewczyna Wiśni  i  Justyna, czyli żona Ruciaka. Piszesz się ? 
-Właściwie… czemu nie ? Trzeba się integrować ! Który klub i, o której ? - teraz ja byłam podekscytowana. 
-O 20, klub Orange. 
-ok., a co jej kupić ? - w końcu to urodziny i nie wypada iść z pustymi rękoma. 
-A to już zależy od ciebie. - Agnieszka nie pomaga. - Ja muszę kończyć, do zobaczenia. 
Szybko udałam się na parking i z prędkością światła ruszyłam do bełchatowskiej galerii. Nie miałam żadnego pomysłu na prezent dla Marty. Chodziłam po sklepach, a w głowie miałam kompletną pustkę. Postanowiłam zadzwonić do Maćka. 
-Hej Maciuś. 
-{Hej Słońc. A co ty masz taki zachrypnięty głos ?} 
-Gardło mnie trochę boli, ale mniejsza z tym. Co robisz ? 
-{Wracam z treningu. Mam nadzieję, że ty leżysz pod kołderką z kubkiem herbaty.} 
-Nie do końca… Wpadniesz do galerii ? 
-{Iga jakiej galerii ? Ty jesteś chora, powinnaś się kurować, a nie biegać po sklepach !} - oho ! Maciuś się wkurzył. 
-Oj tam. Wieczorem idę z dziewczynami na imprezę urodzinową Marty, więc muszę kupić jakiś prezent. Nie denerwuj się.-próbowałam załagodzić sytuację swoim głosem. 
-{Gdzie dokładnie jesteś ? Jadę cię udusić.} 
-No Kochanie nie denerwuj się. Czekam na ciebie przy schodach na drugim piętrze. 
Na Maćka nie musiałam długo czekać. Po kilku minutach stał przy mnie z plastikowym kubikiem z herbatą. Był wyraźnie zły i ciągle dogryzał mi, że powinnam leżeć, a nie biegać na imprezy. Udobruchałam go dopiero w sklepie z bielizną przymierzając bardzo seksowny komplet. No tak, prawdziwy mężczyzna, ale ważne, że już nie był taki zły. Komplet w końcu stał się moją własnością. Marcie kupiliśmy śliczną bransoletkę , a ja skusiłam się jeszcze na nowy zestaw ubrań. Po udanych zakupach poszliśmy jeszcze na obiad, a potem pojechali do mojego mieszkania (czyt. mieszkania Adama). 
-Ja bym wolał, żebyś dzisiaj nigdzie nie szła. - Maćkowi znów uaktywnia się ta jego opiekuńcza strona. 
-Oj, przestań. Nie jest ze mną jeszcze tak źle, a urodziny ma się raz w roku.- wpiłam się w jego usta, aby nie mógł robić mi już pretensji. Zwykły pocałunek robił się coraz bardziej namiętny. Pożądanie rosło, a my robiliśmy tylko krótki odstępy na chwilkę oddechu. Maciek przycisnął mnie mocno do ściany, oplotłam nogi wokół jego bioder i nie zaprzestając pocałunków zaczęłam rozpinać jego koszulę. Nie pozostał mi dłużny i już po chwili nasze ubrania walały się po całym salonie, a my w samej bieliźnie leżeliśmy. W mieszkaniu słychać było tylko ciche pojękiwanie i nasze nierówne oddechy. 
______________________
Hej :) Dodaję nowy jeszcze przed weekendem ;D Rozdział musiałam podzielić na dwie części, bo wyszedł za długi na jeden wpis ;) Druga część prawdopodobnie jutro, ew. w sobotę ;) 
Także oddaję rozdział w Wasze ręce ... Ręce ? Chyba bardziej oczy... Mniejsza z tym xd Miłego czytania ;) 
Pozdrawiam ;*
Czytasz ? Komentuj :) 

1 komentarz:

  1. nowy epizod się pojawił, więc zapraszam :D http://walcze-bo-warto.blogspot.com/
    pozdrawiam, poziomkowa ;)

    OdpowiedzUsuń