-Ej, dziewczyny obczajcie kolesia przy recepcji -przerywa rozmowę niska blondynka.
-Kogoś mi przypomina… -udziela się dosyć wysoka brunetka.
-Głupie jesteście -odzywa się trzecia z nich, dziewczyna o długich blond lokach smarując swoje usta różowym błyszczykiem.- Przecież to Muzaj. Oglądam mecze Skry tylko po to, żeby popatrzeć na niego. Swoją drogą ten ich trener mógłby częściej wpuszczać go na boisko, bo jest na co popatrzeć, nie powiem, że nie -w tym momencie wszystkie chamsko zjechały wzrokiem tyłek MOJEGO Maćka. Czuję jak coś zaczyna się we mnie gotować. Zdenerwowana wstaję z fotela i podchodzę do MOJEGO chłopaka przy okazji posyłając mordercze spojrzenie wiernym hotkom Maćka.
-Pokój numer 69. Romantycznie, czyż nie ? -śmieje się i odchodząc od lady obejmuje mnie w pasie. Kiwam głową z uśmiechem i całuję go w policzek. Całe moje zadowolenie znika, gdy do Muzaja podchodzą trzy wspomniane wcześniej dziewczyny.
-Można autograf dla wiernych fanek ? -szczerzy się do niego blond piękność z loczkami na jej całkiem pustej główce.
-Nie -mruczę, kiedy Maciek wypuszcza mnie z objęć.
-Oczywiście ! -ożywia się i podchodzi do przyjaciółek, a ja kontynuuje moje opanowane do perfekcji zabijanie wzrokiem.
-Ferie z dziewczyną ?- pyta niska blondi trzepocząc rzęsami przed twarzą atakującego.
-Tak -odpowiada podpisując się na kolejnej kartce papieru.
-Nawet ładna -mruczy brunetka mierząc mnie wzrokiem.
-Wiadomo. Maciek ma bardzo dobry gust -udzielam się krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Gdyby miał dobry gust to przyjechałby tutaj ze mną -oburza się brunetka, a ja świdruję ją wzrokiem. Robię krok w przód z zaciśniętymi pięściami, ale na drodze staje mi Maciek. Próbuje go jakoś wyminąć i dostać się do tej panienki, ale kiedy napotykam jego spojrzenie próbuję się uspokoić.
-Uderzyłabym cię, ale moja ręka nie przeżyłaby strącenia tylu ton pudru z twojej ‘ponoć twarzy’ -rzucam, gdy Maciek ciągnie mnie w stronę pokoju.- A tobie co tak wesoło ?-zwracam się do siatkarza.
-Dobrze wiedzieć, że tak ci na mnie zależy -obejmuje mnie w pasie i całuje w czubek głowy zostawiając hotki w tyle.
*
Przedostatni poranek w Zakopanym. Otwieram zaspane oczy i leniwie przeciągam się na łóżku tuż obok mojego prywatnego siatkarza. Z uśmiechem na twarzy przyglądam się jak spokojnie unosi się i opada jego klatka piersiowa. Poczochrane włosy i dwudniowy zarost tylko dodają mu uroku. Tak mogę zaczynać każdy dzień. Szczęśliwa wygrzebuję się spod ciepłej kołdry i idę do hotelowej łazienki. Biorę szybki prysznic, ubieram się i wykonuję resztę porannych prac, po czym wracam do pokoju.
-Widzę, że śpiąca królewna wreszcie wstała -szczerzę się w kierunku Muzaja.
-Owszem -wstaje i obejmuje mnie w pasie.
-To może jakieś śniadanko ?
-Chętnie, a potem wycieczka -puszcza mi perskie oczko.
-Myślałam, że dzisiaj basen.
-To wieczorkiem -całuje mnie w czoło i znika za drzwiami łazienki.
*
-Maciek jesteś pewien, że wiesz gdzie jesteśmy ? -pytam nerwowo rozglądając się wokół po godzinie jakimiś bocznymi ścieżkami.
-Przecież ci mówiłem, że kiedy byłem mały często przyjeżdżałem do Zakopanego -przystaje i patrzy na mnie z szerokim uśmiechem.
-No tak, ale to było kilka… naście lat temu…
-Nie marudź -przerywa mi i łapie moją dłoń.-Chodź dalej.
-Maciek, cholera, jak potem nie będziesz wiedział jak wrócić do hotelu to nie ręczę za siebie !-krzyczę po kolejnych minutach ‘spaceru’.
-Okey -mruczy i ciągnie mnie dalej.
-Maciek, kurwa mać, ja dalej nie idę -wrzeszczę i krzyżuję ręce zapierając się, że dalej nie pójdę. Co jak co, ale to, że kocham góry nie oznacza jeszcze, że znam wszystkie ścieżki. Mimo, że Muzaj zapierał się, iż wie gdzie ma iść to kiedy znacząco oddaliliśmy się od jakiejkolwiek cywilizacji przestałam zachwycać się krajobrazami.
-Dalej nie pójdziesz ?- Maciek podchodzi do mnie i spogląda w moje oczy.
-Nie -odpowiadam stanowczo.
-To zrobimy to po mojemu -śmieje się i przerzuca mnie przez ramię, a ja zaczynam krzyczeć. Wisieć ponad dwa metry nad ziemią, to nic fajnego. Muzaj nie zwraca uwagi na moje protesty i dalej idzie przed siebie mrucząc pod nosem jakąś melodię. W końcu stwierdzam, że mój wrzask i tak nic nie pomoże, więc może zdziałam coś strzelając focha. Po kilkunastu minutach drogi przebytej w ciszy atakujący w końcu stawia mnie na ziemi, a dokładniej śniegu. Rozglądam się i zapiera mi dech w piersiach. Stoimy na niewielkim, drewnianym mostku , pod nami płynie malutki strumyczek, naokoło tylko góry, śnieg i gdzieniegdzie sosny. Żadnych domów, ludzi, całego miejskiego szumu. Tylko to, co naturalne.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś ?- pytam oschle. No co ? Jak foch, to foch. Z przytupem i melodyjką.
-Foch ? -staje zaledwie kilka centymetrów przede mną i dotyka dłonią mojego zmarzniętego policzka, a ja gubię się w jego pięknych oczach. Po chwili czuję spierzchnięte wargi Maćka na moich. Zatracamy się w namiętnym pocałunku nie czując nawet zimna, ba ! Zamiast zimna czując wewnętrzną falę gorąca.
-To nie fair ! -robię bunt, gdy się od siebie odrywamy.
-Mam kilka pytań -sprytnie zmienia temat.
-Do mnie ?
-Nie, do św. Faustyny -wywraca oczami.
-Do rzeczy -mimo tego, że tu jest pięknie, to moje stopy już zdrętwiały od zimna.
-Po pierwsze : podoba ci się to miejsce ?
-Tutaj jest przepięknie.
-To dobrze, bo to moja, czyli także twoja działka.
-Żartujesz ? -wytrzeszczam oczy i nie wierzę w to, co powiedział Maciek.
-Nie. Kiedyś tu zamieszkamy, na starość, z dala od miejskiego zgiełku, ale mam jeszcze dwa pytania. Po drugie : kochasz mnie ?
-Jak wariatka -odpowiadam zgodnie z prawdą i lekko się uśmiecham.
-I po trzecie -atakujący klęka przede mną na jedno kolano i wyciąga z kieszeni granatowe pudełeczko.-Wyjdziesz za mnie ? -otwiera pudełeczko, a moim oczom ukazuje się śliczny pierścionek.
-Maciek… przecież… ale… bo … -zaczynam się jąkać i kompletnie nie wiem, co mam powiedzieć. Mamy ledwo po dwadzieścia lat, przecież na to wszystko jest jeszcze czas.
-Tak lub nie -wzrusza ramionami.
-Tak ! Tak, tak, tak Maciuś ! -rzucam się na niego i razem opadamy na śnieg. Wpijam się w jego usta przelewając w tym pocałunku wszystkie swoje emocje, po czym Muzaj zakłada mi pierścionek nadal leżąc na białym puchu. Unoszę rękę do góry i oboje przyglądamy się malutkiemu świecidełku.
-Kocham cię -szepcze wprost do mojego ucha.
-Też cię kocham -odpowiadam również szeptem.
Jeśli chcesz wiedzieć coś o mnie to coś Ci zdradzę,
miłość dla mnie to huśtawka która stoi w równowadze,
bo chcę Cię z każdą wadą, nic nie zmienię,
mój narkotyku, mój tlenie.
____________________________________________
Przepraszam Was moje kochane Pesymistki, ale jeszcze jest kolorowo :) Obiecuję, że to już ostatni sielankowy rozdział, na razie ;) Musiałam podzielić go na dwie części, żeby lepiej się czytało ;) Kto się spodziewał takiego obrotu spraw ? :D
Z tego miejsca chcę przeprosić pana Mirosława, że musi sprawdzać mój test kompetencji z matmy xd Wyrazy współczucia xd
Do następnego ;*