środa, 8 maja 2013
Rozdział 20.
Narracja trzecioosobowa.
Dzień, jak każdy inny w Rzeszowskim szpitalu. Zabiegani lekarze, starsze panie o siwych włosach ubrane w długie koszule nocne, ludzie szurający po podłodze nałożonymi na buty ochronnymi woreczkami, unoszący się charakterystyczny, szpitalny zapach i on. Siedzi nieobecny ze spuszczoną głową, czyli w pozycji, która jest dla niego charakterystyczna w ciągu ostatnich dwóch dni. Obok niego siedzą równie przybici Adam, Nowakowski, Kłos i jej ojciec. Wszyscy wyglądają jakby przed chwilą zawalił im się świat, ale przecież po części tak właśnie było. Przecież ona była, dokładniej jest, ich malutkim oczkiem w głowie. Malutką, bezbronną dziewczynką, która na pewno nie poradziłaby sobie bez ich pomocy. Co chwilę spoglądają przez szklane drzwi na jej bezwładne ciało, które od dwóch dni nie wykonało żadnego ruchu.
-Stary, co tam się wydarzyło ? -pyta Kłos przyjaciela, kiedy razem idą do bufetu po kawę.
-Pokłóciliśmy się, ona wybiegła, ten popapraniec w nią wjechał… -Maćkowi łamie się głos na samą myśl o tym, co wydarzyło się tamtego poranka.
-Tyle to i ja wiem. O co była ta kolejna kłótnia ?
-Ona myśli, że ja ją zdradzam. Ba ! Iga jest tego pewna.
-Maciek, zastanów się, jak to wygląda. Znikasz do Martyny na całe dnie, a czasami nawet noce pod pretekstem, że ona cię potrzebuje. Myślisz, że Iga nie ? Też cię potrzebuje. Potrzebuje twojej obecności i wsparcia, którego nie dostaje tyle co Martyna -Karol patrzy przyjacielowi w oczy czekając w szpitalnym bufecie na zamówioną kawę.
-Kurwa, ty też ?
-Próbuje pokazać ci całą tą sytuację z perspektywy Igi. A teraz tak całkiem szczerze. Zdradziłeś ją czy nie ? -świdruje atakującego wzrokiem. Gdyby takie spojrzenia miały zastosowanie praktyczne Maciek na pewno miałby już kilka dziur w swoim ciele.
-Nie -spuszcza wzrok uciekając od spojrzenia swojego przyjaciela.
-Maciek…- on jednak nie odpuszcza.
-Raz. Cholernie tego żałuje. Za każdym razem, kiedy o to pyta muszę kłamać. Muszę, bo wiem, że jeśli powiem jej prawdę to kopnie mnie w dupę. A ja za bardzo ją kocham, żeby pogodzić się z jej odejściem w dodatku z mojej winy. Tylko, że… Martyna zawróciła mi w głowie. Owinęła sobie mnie wokół palca i za cholerę nie potrafię sobie z tym poradzić -wbił wzrok w podłogę. Nie umiał spojrzeć Karolowi w oczy, doskonale wiedział, że dostanie od przyjaciela niezłą zjebkę.
-Tak kurwa nie będzie -Kłosu szybko wstał od stolika i bez słowa wyszedł z bufetu, a następnie ze szpitala zostawiając Maćka w osłupieniu. Nie takiej reakcji się spodziewał. Niewiele myśląc nad zachowaniem środkowego również wstał od stolika, zabrał kawy dla reszty panów i powolnym krokiem wrócił pod salę numer 61.
*
-Mają go ! Słyszycie ? Mają chuja ! -pod salę wbiegł Winiarski niczym małpa spragniona wolności, a tuż za nim zdyszany Pliński.
-Panie Michale ! -upominała siatkarza przechodząca obok pielęgniarka.
-Przepraszam za kolegę, ale widzi pani co potrafi zrobić z człowiekiem brak odpowiednich leków -Pliński posłał pielęgniarce o imieniu Zosia sympatyczny uśmiech, a ta w odpowiedzi tylko westchnęła i poszła dalej.
-To tobie by się jakieś leki przydały, bo jak widać starość nie radość i już nawet szpitalnego korytarza nie możesz przebiegnąć -syknął Winiar.
-O przepraszam bardzo ! Za to ty…- już zaczął Daniel, jednak przerwał mu zniecierpliwiony Adam.
-Kogo kurwa mają ?
-No tego frajera z czarnego BMW !-wydarł się entuzjastycznie Misiek za co niemal od razu otrzymał karcące spojrzenie pani Zosi.
-Kto to był ? -ożywił się Pit.
-No i to jest właśnie najlepsze -Pliński nadal ciężko dysząc usiadł na jednym z wolnych krzesełek.- Okazało się, że to jakiś diler spod Warszawy. Policja szukała go kilka lat za posiadanie narkotyków, pobicia i kilka gwałtów, ale udało im się dorwać skurwiela dopiero teraz.
-Jest szansa, że ona miała z nim jakieś porachunki ? -Misiek zmierzył wszystkich wzrokiem, jednak nie napotkał żadnego spojrzenia. Wszyscy spuścili głowy nie wiedząc jakiej odpowiedzi udzielić przyjmującemu.
Nagle wszyscy poderwali się ze swoich miejsc, bo w sali Igi wszystkie urządzenia zaczęły niebezpiecznie piszczeć, świecić i wszystko, co tylko potrafią. Od razu wpadło tam kilku lekarzy podłączając dziewczynę do innych urządzeń. Po kilku minutach, które dla siatkarzy, tenisisty i biznesmena wydawały się wiecznością z pomieszczenia wyszedł lekarz.
-Jest ktoś z rodziny ?
-Jestem ojcem -Robert podał rękę lekarzowi.
-Z panią Igą jest coraz lepiej. Ten atak można potraktować jako znak, który pokazuje, że niedługo będzie się wybudzać. Jeszcze dzisiaj powinna dojść do siebie -doktor Tymczuk posłał mężczyzną przyjazny uśmiech i zostawił ich z pozytywnym nastawieniem.
-Nareszcie…- westchnął Maciek przylepiając twarz do szklanych drzwi wpatrując się w swoją dziewczynę.
*
Po kilku kolejnych godzinach spędzonych na szpitalnym korytarzu w końcu zaczęło się coś dziać. Do sali wpadli lekarze, a wszyscy panowie przykleili twarze do szklanych drzwi w oczekiwaniu jakiś wiadomości. W końcu z pomieszczenia wyszedł lekarz.
-Obudziła się -Tymczuk promiennie się uśmiechnął.
-Można do niej wejść ? -wyrwał się Adam.
-Naturalnie, aczkolwiek proszę jej zbytnio nie męczyć -kiedy tylko lekarz odszedł wszyscy z entuzjazmem wparowali do sali. W momencie, gdy Maciek miał przekroczyć próg ktoś złapał go za nadgarstek. Muzaj odwrócił się napięcie i zobaczył dumnie uśmiechniętego Karola.
-Obudziła się ! -wykrzyknął Maciek.
-Wiedziałem, że się nie podda. To silna dziewczyna- uśmiechnął się środkowy.-Mam dla ciebie świetną wiadomość. Już nie zobaczysz Martyny ?
-Jak ty…
-Nie spieprz tego -szepnął Karol, po czym wszedł do sali.
*
Oczami Igi.
Budzę się i słyszę zewsząd jakieś nieznane mi głosy. Ktoś ciągle wchodzi i wychodzi, ktoś coś mówi, gdzieś coś pika. Powoli otwieram oczy i próbuje zlokalizować miejsce, w którym się znajduję. Dopiero po chwili, gdy skojarzyłam fakty zrozumiałam, że leżę w szpitalu. Po chwili do sali wszedł młody, wysoki mężczyzna w białym fartuchu przedstawiając się jako mój lekarz prowadzący Grzegorz Tymczuk. Wyjaśnił mi co i jak przy okazji informując, iż za dwa, góra trzy dni będę mogła wrócić do domu, oczywiście pod warunkiem, że badania nie wykażą niczego niepokojącego. Wymieniliśmy się uśmiechami, po czym wyszedł z sali. Nie zdążyłam mrugnąć, kiedy przede mną stali już Adam, tata, Winiar, Plina, Pit, a za chwilę dołączyli do nich Maciek i Karol.
-Aż tak się stęskniliście ? -lekko się uśmiechnęłam.
-Cholernie ! -wydarł się Misiek.
-Ale zbladłaś -szczerość Daniel potrafi dobić człowieka. Pogadałam trochę z chłopakami, a następnie wygoniłam Daniela i Michała do rodzin.
-Przez całe te dwa dni siedzieliście w tym okropnym miejscu wlepiając we mnie wzrok ? -zbeształam ich spojrzeniem po tym, co opowiedział mi Kłosu.
-A myślisz, że bylibyśmy w stanie zająć się czymś innym ? -tata spojrzał na mnie z politowaniem.
-Ty powinieneś być na innym kontynencie, ty na turnieju w Madrycie, ty powinieneś świętować swoje urodziny, bo dzisiaj sobota, a wy powinniście trenować !- pouczałam ich pokazując kolejno na tatę, Adama, Pita, Maćka i Kłosa. W odpowiedzi wybuchli tylko śmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Dowiedziałam się, że ten drań został już złapany, że wszyscy się o mnie bali, że Martyna się wyprowadza. Wszystko szło ku lepszemu. W końcu do sali wparowała dosyć młoda pielęgniarka i oznajmiła, że czas odwiedzin dobiegł końca. Żegnałam się z każdym z nich, a oni po kolei wychodzili z sali. Na deser został Maciek.
-Czemu nie powiedziałaś, że za tobą łaził ?
-Byłeś zajęty Martyną -odwróciłam wzrok byle tylko nie patrzeć mu w oczy. Złapał mnie za rękę i kciukiem zaczął gładzić moją dłoń. Delikatnie odwrócił moją twarz i zmusił mnie do spojrzenia na niego.
-Iga, nie zaczynaj od nowa. Kocham cię. Tylko ciebie. Daj mi jeszcze jedną szansę, a obiecuję ci, że jej nie spieprzę -spojrzał mi głęboko w oczy i nachylił się nade mną. Nasze usta dzieliły już tylko centymetry. Ponownie zatopiłam się w jego brązowych tęczówkach, po czym poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Nagle usłyszeliśmy kobiecy głos.
-Przecież mówiłam, że pora odwiedzin dobiegał końca. Proszę wyjść -pielęgniarka stanęła przy drzwiach świdrując wzrokiem Muzaja.
-Dobrze. Już idę -uśmiechnął się i uniósł ręce w geście poddania się.-Dobranoc Maleńka -puścił mi oczko i wyszedł z sali. Z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Mimo, iż ‘spałam’ dwa dni i tak byłam zmęczona. W głowie kłębiły mi się różne myśli, ale wszystkie prowadziły do jednego : teraz może być już tylko lepiej.
______
Hej :D Jak tam ? Też odliczacie dni do pierwszego meczu ? :) Już na prawdę nie mogę się doczekać xd A dzisiaj chodzę i wyśpiewuje różne kibicowskie przyśpiewki, a wszystko przez TEN filmik xd ''Banda świrów ! auuu ! Chuligani ! auuu ! Koroniarze ! auauauuuu!'' ;D ''To my, to my SCYZORY ! To my, to my SCYZORY !'' I tak całyyyy dzień ;p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dobrze, że z Igą wszystko w porządku. Maciek mnie wkurzył, ale szczerze powiedziawszy spodziewałam się tego, że mógł zdradzić Igę. Ciekawi mnie, co takiego zrobił Karol, że Martyna ma się już nie pojawić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;*
kurcze coraz lepsze te rozdziały masz, pisz szybko kolejny !
OdpowiedzUsuńfajnie, że wszystko się dobrze skończyło... ale liczę na ciekawą kolejną akcję, bo nudno chyba być nie może? xd
OdpowiedzUsuńdo meczu towarzyskiego z Serbią zostało dwa tygodnie i jeden dzień, czyli dni 15<3 22 do LŚ, 29 do pierwszego meczu Polski w LŚ xd
Zapraszam na czwarty rozdział na http://lachociacho.blogspot.com/ :) Pozdrawiam, E. :)
OdpowiedzUsuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/05/dwadziescia-jeden.html pojawił sie epizod dwudziesty pierwszy, więc zapraszam :D pozdrawiam, poziomkowa ;)
OdpowiedzUsuńWielka ulga, że nic się jej poważnego nie stało i wszystko jest ok ;) Maciek przesadził z tą zdradą, ale mam nadzieję, że ułoży się mu i Idzie. Jednak bardzo niepokoi mnie co Karol zrobił z Martyną...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam C:
Trafiłam tu przypadkiem bo koleżanka poleciła mi tego bloga i przyznam ,że chyba zostanę na dłużej! :D Strasznie mi się podoba, wciągnęło mnie! Komentując już na bieżąco: odetchnęłam z ulgą ,że nic się jej nie stało poważnego i dobrze ,że ma takich przyjaciół ,którzy byli, są i będą z nią w takich właśnie chwilach. A Maciek? No błaaagam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam w wolnym czasie do siebie :) I mogłabym mieć do Ciebie prośbę? Informuj mnie o nowych na back-to-love-one-step.blogspot.com albo na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ :)
U mnie nowy, 8 rozdział ;) http://volleyball-love-story-zb9.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że się obudziła i wszytko zmierza ku dobremu! Dodatkowo złapali tego faceta, więc mam nadzieję, że teraz zacznie się lepiej układać między Igą, a Maćkiem :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tylko, co Karol zrobił z Martyną... Liczę, że wszystko się wyjaśni:D
Pozdrawiam c:
'Dodatkowo złapali tego faceta, więc mam nadzieję, że teraz zacznie się lepiej układać między Igą, a Maćkiem :D" Ok, to zdanie jest bez sensu XD Przepraszam, chyba powinnam pójść spać czy coś XD W każdym razie wiesz, o co chodzi :D
UsuńMatko te opowiadanie jest niesamowite, serio. Jedno z lepszych jakie dotąd czytałam ;) Świetnie wymyśliłaś ta całą historię. Maciek, Piter (chociaż Maciek zaczyna mnie denerwować). Całe szczęście, ze z Igą już wszystko w porządku. Czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/2013/05/epizod-vii.html ;-)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Uf, jak dobrze, że nie stało jej się nic poważnego. Tacy przyjaciele jakich ma, to skarb, naprawdę!
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam do mnie na epilog :)
http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/
Jezus Maria, jak to czytałam, to cały czas trzymałam kciuki,żeby się obudziła (y) :D
OdpowiedzUsuń+ Tak, czekam na najbliższy mecz, którego nie obejrzę, gdyż będę na jakimś tam 50 - leciu. Life is brutal. Sometimes das kopas w dupas :D
++ Ja to od wczoraj śpiewam "Hej Spała" xD