wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 22.


Do Wrocławia wyjechaliśmy kilka minut po dwunastej. Całą drogę, która minęła szybko przegadaliśmy o różnych pierdołach i między innymi o tym, jak spędzimy Sylwestra. Razem zadecydowaliśmy, że ostatnią noc w 2012 roku spędzimy na domówce u Winiara, gdze miała spotkać się większość reprezentacji i cała Skra. Po kilku godzinach drogi Maciek zaparkował na podjeździe małego, parterowego domku. Już przy samych drzwiach czekali na nas rodzice Maćka i Gosia. Muzaj grzecznie przedstawił mnie swoim bliskim i po chwili usiedliśmy na skórzanej kanapie. Ewelina, mama Maćka, dostarczyła wszystkim herbatę. Szybko złapaliśmy wspólny język, a nasza rozmowa wciąż grążyła wokół siatkówki. Najlepiej dogadywałam się z Gosią, nie tylko o sporcie, ale też ubraniach, kosmetykach, motoryzacji, chłopakach, o wszystkim. Po krótkim poznaniu się razem z Eweliną i Gosią weszliśmy do królestwa mamy Maćka (czyt. Kuchni) i wspólnie zaczęłyśmy przygotowania do Wigilii. Po kilku godzinach krzątaniny weszłam do łazienki, wykąpałam się, zrobiłam wysokiego koka, delikatny makijaż, przebrałam się i zadowolona weszłam do starego pokoju Maćka. 
-Polubili cię -objął mnie w pasie i spojrzał w oczy. 
-A ja ich -uśmiechnęłam się i złożyłam namiętny pocałunek na wargach atakującego. 

Schodzimy na dół trzymając się za ręce. W salonie są już dziadkowie Maćka i rodzeństwo jego rodziców wraz z dziećmi. Z zaledwie pięciu osób, które kilka godzin temu krzątały się po domku nagle zrobiło się około dwadzieścia osób. Spory salon państwa Muzajów robi się coraz mniejszy, mój chłopak przedstawia mnie wszystkim wokół, a ja staram się zapamiętać jak najwięcej imion. Po chwili zaczyna się najtrudniejsza część świąt - dzielenie się opłatkiem. Zanim każdy połamał się z każdym minęła ponad godzina. W końcu siadamy przy stole, który co chwilę robi się coraz mniejszy. Po zjedzeniu kolacji dzieciaki rzucają się na ułożone pod choinką prezenty i roznoszą je wszystkim wokół. Rozpakowuje moje prezenty przyglądając się nabytym rzeczom, aż  w końcu w ręce wpada mi coś prostokątnego, lekkiego i ładnie opakowanego. Rozdzieram papier i pierwsze co z niego wypada, to śliczny, srebrny naszyjnik z błyszczącą literką ‘M’. Uśmiecham się pod nosem i zapinam go na mojej szyi po czym wyciągam z opakowania tą drugą, większą rzecz. Na moją twarz wkrada się ogromny uśmiech. 
-Skąd to masz ?-pytam Maćka, który staje za mną i opiera brodę o moją głowę. 
-Ma się te znajomości u fotografów -odpowiada zadowolony. 
-Wykradłeś je Paulinie -zerkam na niego z uśmiechem. 
-Sama mi przesłała. 
-Słodcy jesteśmy -śmieję się i ponownie spoglądam na duże, czarno-białe zdjęcie w czerwonej ramce przedstawiające nasz pierwszy pocałunek na środku boiska w Energii. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Byłam taka szczęśliwa. Wciąż jestem.- Kocham cię -szepczę Muzajowi 
 do ucha i wpiłam się w jego słodkie usta. 
-A ja ciebie. 
-Fuuuuuuuu -krzywi się przebiegająca obok nas sześcioletnia Kasia, a Maciek zaczyna ją gonić. Jak dziecko. Wyrośnięte, ale jednak dziecko. 

Kilka minut po pierwszej zmęczona rzucam się na łóżko. Maciek znika za drzwiami łazienki, a ja szczelnie opatulam moje przemarznięte stopy. Decyzja o pójściu na pasterkę w szpilkach, to jedna wielka głupota. Śmieje się sama z siebie i wyciągam z torebki moją komórkę. Jedna nowa wiadomość od Nowakowkiego. 
‘ Wszystkiego najlepszego. Nie będę pisał nic więcej. Bądź szczęśliwa ;*’  
Uśmiecham się do wyświetlacza i zaczynam wystukiwać treść wiadomości na małych przyciskach mojej Nokii. Wysyłam wiadomość i ponownie kładę się na miękkiej pościeli, kiedy w pokoju rozbrzmiewa się dźwięk oznajmujący połączenie przychodzące. Sięgam po telefon i wciskam zieloną słuchawkę.
-Ty jeszcze nie śpisz ? Wieczorynka była już dawno temu. 
-Ha ha, bardzo śmieszne -oburza się Piotrek i już widzę, jak przewraca oczami.- Za to ty powinnaś się teraz przewracać na drugi bok. 
-Niestety zostałam zmuszona do wypadu na pasterkę. W końcu trzeba zrobić dobre wrażenie na rodzicach Maćka. 
-Na czyich rodzicach ? -pyta zdziwiony, co mnie lekko rozśmiesza. 
-No Macieja Muzaja, idioto. Siedzimy we Wrocławiu, w końcu święta są, nie ?
-Myślałem, że to już skończone… 
-To następnym razem nie myśl, bo nie idzie ci najlepiej. Jakbyś się czasem odewał, to może byłbyś w temacie. 
-Oj przepraszam. Zabiegany byłem. 
-Nie musisz się tłumaczyć. Ty siedzisz w Żyrardowie ? 
-Nie. W Kielcach. 
-Gdzie ?! A cóż ty tam robisz ? 
-To samo, co ty -mówi obojętnie.-Robię dobre wrażenie na rodzicach drugiej połówki. 
-To wy w końcu nadal razem ? Myślałam, że po tej ostatniej kłótni wszystko skończone. 
-Jakbyś się czasem odezwała, to może byłabyś w temacie. 
-Ty nie kradnij moich tekstów -śmieję się.- Musze kończyć -dodaję słysząc, że Maciek wychodzi już z łazienki. 
-Widzimy się w Sylwestra ? 
-A będziesz na domówce u Miśka ? 
-Oczywiście ! 
-No to się widzimy. Pa -cmokam do telefonu i wciskam czerwoną słuchawkę. 
W tym samym momencie do pokoju wchodzi Muzaj ubrany tylko w bokserki. Po jego nagim torsie spływają jeszcze pojedyncze kropelki wody. Kładę się na łóżku lekko unosząc się na łokciach i wpatruję się w mojego chłopaka przygryzając delikatnie wargę. Muzaj od razu to zauważa i rzuca we mnie ręcznikiem. 
-Nie napalaj się tak -śmieje się kładąc obok i obejmując mnie w pasie.- Jutro kierunek Warszawa ? -pyta wpatrując mi się w oczy i jednocześnie wsuwając dłoń pod moją koszulkę. Cholera, dobrze wie, jak bardzo mnie kręci. 
-To dopiero jutro -stwierdzam wskakując na niego przy okazji zrzucając z siebie bluzkę. Maciek zaczyna się śmiać, po czym mocno wpija się w moje usta. Zadowolona z obrotu spraw odwzajemniam jego pocałunki i pomagam tej sierocie rozpiąć stanik i pasek moich spodni. Kiedy zostaje w samej bieliźnie Maciek sprytnie przewraca mnie tak, że teraz to on jest nade mną. Zaczyna całować mój brzuch, dekolt  szyję. Przygryza płatek mojego ucha, a ja czuję się jakbym miała za chwilę zwariować. Pojękuje cicho, a gdy nie mogę już wytrzymać wpijam się w jego usta. W końcu Muzaj zaczyna czynić to, co do niego należy,  a ja nie potrafię się już opanować. Ściskam pościel z całych sił i co chwilę wydaję z siebie jakieś bliżej nieokreślone okrzyki podobnie jak on. W momencie kulminacyjnym przyciągam do siebie jego twarz i namiętnie całuje, po czym wydajemy z siebie ostatnie jęki rozkoszy i zmęczeni opadamy na pościel próbując unormować nasze oddechy. 
-Ciszej tam kurwa -słyszymy krzyk Gośki i oboje wybuchamy śmiechem. Wtulam się w Maćka i zamykam oczy. 
-Kocham cię -słyszę jego szept. 
-A ja ciebie -odpowiadam z uśmiechem na ustach i całuję go w policzek. Po chwili odpływam do krainy Morfeusza. 

Budzę się i niechętnie podnoszę swój zacny tyłek z łóżka. Zerkam na komórkę. Dziewiąta trzydzieści. Patrzę na śpiącego Muzaja i stwierdzam, że nie będę go jeszcze budzić. Po ciuchu wyjmuję czyste ciuchy z walizki i idę do łazienki. Biorę prysznic, ubieram się i wykonuję resztę codziennych czynności, po czym schodzę na dół. 
-Dzień dobry -uśmiecham się do siedzących przy stole państwa Muzajów i Gośki. Reszta rodziny porozjeżdżała się do swoich domów i nagle salon znów stał się duży. 
-Hej -wita mnie Ewelina.-Siadaj i się częstuj -przeczesuje wzrokiem stół pełen przeróżnych smakołyków.-Maciuś jeszcze śpi ? 
-Dziwne, jakby po takiej nocy już wstał -wtrąca się Małgosia charakterystycznie poruszając brwiami. Czuję, jak moje policzki płoną, a Ewelina i Grzegorz zaczynając się śmiać. Siadam przy stole i nalewam sobie herbaty, po chwili do salonu wpada zaspany Maciek i zaczynamy jeść. 

Po śniadaniu od razu pakujemy manatki i ruszamy do Warszawy. Wcale nie mam ochoty na to spotkanie z matką, nawet fakt, że zobaczę tatę nie cieszy mnie tak, jak kiedyś. Zniechęcona wbijam wzrok w widoki za szybą wsłuchując się w słowa piosenki. 


Człowiek jest skonstruowany tak by się dostosowywać.
I jeśli Bóg miał swój plan, to Ty mu wybacz,
to Ty też musisz mieć swój i się nie odzywać.
Nie możesz okłamywać się, że nikt cię nie wykiwa.
Nieznośna lekkość bytu słodko-gorzki smak ma.

-Wyjedźmy gdzieś -wyrywa mnie głos Maćka. 
-Co ? -patrzę na niego zaskoczona. 
-Jedźmy gdzieś. Jutro wrócimy od twoich rodziców, spakujemy się i spędzimy trochę czasu tylko we dwoje. Wrócimy trzydziestego pierwszego rano -zerka na mnie kontem oka, a ja sama nie wiem co mam powiedzieć. 
-Tak po prostu ? 
-Tak po prostu -wzrusza ramionami. 
-Nie -mówię stanowczo, a on patrzy na mnie zdziwiony. Myślał, że mu ulegnę. Ha ! Był pewien, że mu ulegnę.- Nie jutro, tylko dzisiaj -uśmiecham się i on odpowiada mi tym samym. Znowu uległam. 
-Kierunek Bełchatów. 
-Tak. Tylko szybko i pakować też masz się szybko -mówię z wyrzutem. 
-Dobraaaa -wywraca oczami i mocniej wciska pedał gazu. 
___________________________
Dajcie mi już wakacje. Błaaaaaaaagam ! Albo chociaż weekend. <3 Byleby do piątku. 
Maciek ! Wszystkiego najlepszego mój Ulubieńcu ;* 
Widzę, że dużo pesymistek czyta to opowiadanie i od razu stwierdziłyście, że coś się popsuję, więc zrobiłam na przekór :D Buahahhahaha ! <szyderczy śmiech xd> :) 

8 komentarzy:

  1. Ja już mam wakacje. Od miesiąca :D
    Fajny rozdział, jednak mam dziwne przeczucie, że coś się między nimi wkótce popsuje :D

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "-Ciszej tam kurwa -słyszymy krzyk Gośki i oboje wybuchamy śmiechem. " padłam, leżę i nie wstaję! Haha ;D

    Dołączam się do prośby o wakacje! A i do życzeń też się przyłączam :)

    Pozdrawiam, poziomkowa ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać kolejnego;) Też chcę wakacje;D Zapraszam na VII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, to Wrocław <3 Kochamy to miasto, taki tam wstęp związany z lokalnym patriotyzmem :D
    No, a co do rozdziału, to ciekawa jestem bardzo, gdzie się wybiorą :> I lubię taką spontaniczność, zdecydowanie fajna cecha ;)
    Taak, taak, wakacje <3 Wychodzę z domu po siódmej, wracam po siedemnastej i mam średnio dwa sprawdziany dziennie, błaagam,koniec :D
    Pozdrawiam c:
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm, ciekawe gdzie planują swoją podróż ;) Moim zdaniem na razie jest super, ale w końcu coś się wyda i będzie wielki bum... :> Albo może i nie. No sama nie wiem xd Ja tam nie chcę wakacji, ja chcę Ligi Światowej, hahah :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jak myślałam, Iga została miło przyjęta do rodziny. Oni to mają pomysły, serio :) Ja bym tak nie mogła na spontana :) Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. I dobrze, że rodzince się spodobała i o to chodzi. Nie wiem czy tylko mi się wydaje ,że ten spokój jest pozorny i to tylko taka cisza przez burzą? Obym się myliła! Hahah fakt jestem pesymistką :D O tak wakacje, jestem za! Bo nie wyrabiam na zakrętach :c
    Pozdrawiam ;*
    Zapraszam na drugi urywek na http://oublier-soi.blogspot.com/ oraz na nowy epizod na siatkarskie-uniesienie.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. hahaha. ale wiesz co, ja czuję że to wszystko idzie za ładnie i za szybko. ja chcę zły obrót spraw! XD

    poinformuj mnie o następnym:D

    OdpowiedzUsuń