niedziela, 17 marca 2013
Rozdział 2.
Godzina 6.00. Wstaję, ubieram sportowe ubranie, chwytam moją mp4 i wychodzę z mieszkania. Biegnę w stronę parku po którym spacerowałam wczoraj z Adamem. Biegnąc myślę o tym jak teraz będzie. Wciąż nie umiem wyobrazić sobie mojego nowego życia. Boję się, że przez jeden zły ruch zepsuję wszystko i zawiodę nie tylko siebie, ale także tatę i Adama. Co wtedy ? Na pewno nie będę umiała spojrzeć im w oczy. Poświęcili masę czasu i zdrowia tylko po to, aby wyciągnąć mnie z tego cholernego bagna, do którego trafiłam na własne życzenie. Obiecałam sobie, że teraz nie będę ufać ludziom tak jak wcześniej, źle na tym wyszłam. Nie mogę spieprzyć tego, co teraz mam, a w porównaniu do tego co miałam niecały rok temu to można uznać, iż jestem najbogatszą dziewczyną pod Słońcem.
Już po 7.00 więc czas wracać do domu. Przekraczając próg mieszkania poczułam nieziemski zapach naleśników. Weszłam po cichu do kuchni i zobaczyłam mojego braciszka w samym fartuszku i krótkich spodenkach podśpiewującego coś pod nosem robiąc nam śniadanie. Widząc to na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
-O ! Już jesteś ! - ucieszył się Adam widząc mnie opierającą się o ścianę.
-Tak , tak już wróciłam. Wyglądasz uroczo.
-Ach wiem, wiem. W końcu ładnemu we wszystkim ładnie, co nie ?
-I ta twoja skromność !
-Przystojny, skromny, wysportowany, umiejący gotować… dlaczego ja jeszcze nie mam dziewczyny ? - mówiąc to spuścił głowę i zrobił minę ‘’zbitego psa’’
-Ponieważ wszystkie te cechy, które wymieniłeś niestety nie przysłaniają twojej głupoty - pokazałam mu język. Jak ja lubię się z nim drażnić !
-Ej ! To było chamskie - oburzył się Adam robiąc smutne oczy.
-Nie Adasiu, to było szczere. Nie myl chamstwa ze szczerością.
-Jeszcze jedno słowo i śniadanie zrobisz sobie sama !
-Dobra, nie unoś się tak. Idę się ogarnąć i zaraz wrócę, żeby pochłonąć to twoje dzieło sztuki braciszku.
-ok. ale rusz tyłek to zdążę podrzucić cię jeszcze na uczelnię.
Szybko wyjęłam jakieś odpowiednie ubrania na dzisiejszą pogodę , na którą w sumie nie można narzekać i wskoczyłam pod prysznic. Po chwili ubrana weszłam do kuchni. Po śniadaniu zebrałam rzeczy , które będą mi potrzebne na zajęciach i razem z Adamem udaliśmy się do jego Suzuki. Po dwudziestu minutach byliśmy pod moją szkołą.
-Powodzenia Maleńka - Adam posłał mi dodający otuchy uśmiech.
-Nie dziękuję. Mam nadzieję, że będzie dobrze.
-Na pewno.
-O której kończysz trening ?
-Na razie nie wiem. To zależy od Mazurka. Jak będę coś wiedział, to dam ci znać.
-ok. To do zobaczenia braciszku.
Żegnając się cmoknęłam go w policzek i wyszłam z auta. Spojrzałam w stronę gmachu szkoły fotografii i miałam mieszane uczucia. Bałam się, ale byłam szczęśliwa. Miałam tylko nadzieję, że nikt nie będzie chciał znaleźć sobie we mnie przyjaciółki. Na razie jest dobrze tak, jak jest. Niepewnym krokiem zmierzałam w kierunku wejścia i mijałam się z wścibskimi spojrzeniami innych studentów. Byłam do tego przyzwyczajona i nie robiło to na mnie zbytnio wrażenia. Po chwili nabrałam pewności siebie i zdecydowanym krokiem, po raz pierwszy w tym roku przekroczyłam próg szkoły. Trochę inaczej wyobrażałam sobie szkołę fotografii , ale budynek prezentował się całkiem nieźle. Ściany były “oblepione” przeróżnymi zdjęciami. Niektóre były naprawdę prześliczne. Po obejrzeniu holu spojrzałam na mój nowy plan i udałam się w kierunku sali, w której miały odbyć się pierwsze zajęcia. Tego dnia miałam w planie jedynie teorię. Nuda, aczkolwiek dowiedziałam się kilku nowych , przydatnych rzeczy. Około 11 dostałam sms’a od Adama ‘’Hej Maleńka :D. Jak ci idzie ? Podoba się ? O której kończysz ? Ja mam trening do 14.30. Jak chcesz to wpadnij, buźka :*’’
‘’Cześć braciszku J Jest ok.. Na razie sama teoria. Kończę o 12.30. Wpadnę na kort, do zobaczenia :*’’
Schowałam telefon i wróciłam do słuchania wykładu. Równo o 12.40 wychodziłam z uczelni, szybko poszło. Skierowałam się od razu na przystanek autobusowy i po kilku minutach jechałam już na prywatny kort Adama.
Wchodząc na teren kortu od razu słychać dźwięk odbijanych piłeczek i ciche westchnięcia Adama. Co chwilę padała jakaś uwaga w jego stronę od pana Mazurka. Poszłam się z nim przywitać. Pytał co u mnie, jak leci, jak szkoła, jak pasja. Co mu miałam powiedzieć ? Że kilkanaście miesięcy temu wszystko poszło się jebać ? Że siatkarskie plany poszły się utopić ? Że przyjechałam tu żeby uciec przed wrogami ze stolicy ? To mu miałam powiedzieć ? Nieeee. Powiedziałam w skrócie jakąś wersję wydarzeń wymyśloną na poczekaniu i poszłam w stronę Adama.
-Hej braciszku .
-No siemka .
-Jak tam śmierdzielu ?
-Ej z szacunkiem proszę. Ćwiczę tu od ponad dwóch godzin, a ty spodziewałaś się, że będę pachniał fiołkami ?
-No mniej więcej - uśmiechnęłam się - mogę zagrać ?
-Pewnie, chodź.
Kiedyś byłam naprawdę dobra w tenisa. Mój tata i trener Adama wróżyli mi taką samą karierę jaką ma mój brat, ale ja wolałam siatkówkę. W tym też byłam dobra. Grałam na pozycji atakującej w Warszawskim klubie młodzieżowym dziewczyn. Szło mi naprawdę bardzo dobrze, ale potem niestety wszystko zaprzepaściłam. Teraz bardzo tego żałuję, ale czasu nie cofnę.
Zagraliśmy z Adamem jednego seta i padłam na korcie nieżywa. Już zapomniałam, jak wyczerpujący jest tenis. Adam poszedł wziąć prysznic , a ja czekałam na niego w samochodzie. Później pojechaliśmy na obiad, a następnie do mieszkania. Wzięłam prysznic, przebrałam się , zgarnęłam lustrzankę i wyszłam na spacer. Jesień w tym roku była śliczna ! Musiałam z tego skorzystać. Spacerowałam jakąś boczną uliczką, w ktorej praktycznie nie było nikogo innego. Przykucnęłam , aby zrobić zdjęcie ulicy z trochę innej perspektywy i poczułam jak ktoś włazi mi na plecy. Krzyknęłam i uniosłam głowę.
-Jak chodzisz przyczłapie ! - krzyknęłam i w tym momencie zrozumiałam, że wpadł na mnie nie kto inny jak…
_________________________________________________
Hej :) Mamy 2. W sumie , to mam coraz więcej wątpliwości i nie wiem czy nie usunąć tego bloga. Założyłam go na totalnym spontanie myśląc , że to prosta sprawa i że ktoś będzie czytał te moje wypociny, myliłam się. Nie chce mi się dodawać tego opowiadania bez celu i tylko zaśmiecać internet. Dobra, trudno. Poczekam jeszcze trochę , a w razie czego to na prawdę usunę te moje wypociny i tyle.
Czytasz ? Komentuj :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie usuwaj! początki zawsze są trudne, grunt to walczyć dalej ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy -->
Hej ! U mnie nowy rozdział, zapraszam do komentowania ;) http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/